Po dwóch tomach tej serii miałam prawo się bać kolejnych pomysłów mojej kochanej Moniki, modliłam się w duszy, żeby dała im żyć spokojnie, ale oczywiście nikt mnie nie wysłuchał. 😂
Półtora roku po wydarzeniach w Sardynii, Chiara i Fabio mieszkają w Rzymie. Fabio stara się sprostać nowym obowiązkom, Chiara nie doszła jeszcze do siebie po tragedii, która ją spotkała. Nie może zajść w ciążę, bardzo się starają, ale niestety bez powodzenia. Ratunkiem może się okazać magiczny rytuał, który proponuję przeprowadzić tajemnicza kobieta o imieniu Oriana. Jednak każdy rytuał wymaga ofiary. Kogo Chiara poświęci? Jaki udział będzie miał w tym Fabio? Czy ich związek zazna w końcu spokoju? Jakie niebezpieczeństwa czyhają na nich, pomimo tylu przeżyć?
Magia, poświęcenie, niedomówienia i wiele zwrotów akcji sprawiły, że kolejną część przeczytałam w jeden wieczór. Znowu nie zawiodłam się jeśli chodzi o ilość emocji i momentów przy których szybciej bije serce.
Ta seria mafijna całkowicie niszczy schematy. Pozwala przenieść sie nie tylko w mafijny świat, ale też wiara duchowa ma tutaj wielką rolę, intryguje. Nie ma typowej relacji jak w innych historiach, nic tutaj nie można wziąć za pewnik. Rodziny jakie stworzyła autorka są niebezpieczne, dziwne i nieprzewidywalne. Napędza ich zemsta, chęć władzy i przetrwania. Potrafią się posunąć do wszystkiego, nie patrząc na ofiary.
Jak w każdej książce autorki, nie da się nic przewidzieć, a już na pewno nie można nikomu ufać. Bohaterowie pomimo tego, że stali się bardziej dojrzali, ostrożniejsi nadal pragnęli stabilizacji i możliwości uszczęśliwiania siebie nawzajem. A cena ta była wysoka, o czym się niestety przekonali. Fabio chciał przychylić jej nieba, ale myślę, że w pewnym momencie ta troska o nią przyćmiła wszystko inne, już nie był tak czujny.
Chiara na pewno za dużo przeszła, te zaufanie między nimi niby było, ale coś nie do końca grało. Jej zachowanie bardzo mnie zdziwiło. Za dużo zła się wydarzyło, zbyt wiele razy była w niebezpieczeństwie. Lawina rożnych zdarzeń nadszarpnęła ich związek i można było to odczuć. Ale kibicowałam im, miałam nadzieję, że te słońce w końcu się pojawi i wszyscy będą żyć długo i szczęśliwie.
Bohaterowie poboczni nadają świeżości, dzieje się coś nowego, wielu z nich popełnia błędy. Nawet ci, których nie powinno być - wyskakują i mieszają. Ale dzielnie czekałam aż ktoś w końcu zrobi z nimi porządek i przestaną mnie denerwować.
Akcja toczy się fajnym tempem, a ja z ciekawością przerzucałam kartki szukając odpowiedzi. Wielowątkowość to kolejny plus, rozdziały są krótkie, z wielu perspektyw, ta książka czyta się sama, ale to już żadna nowość.
Kiedy czytam kolejny tom jakiejś serii jestem ciekawa, czy autor stanie na wysokości zadania i nie znudzi mnie kolejnymi intrygami, kolejną ilością wydarzeń, czy kolejna książka będzie równie dobra? Tutaj oczywiście nie ma mowy o tym, że się zawiodłam. Każdy tom wprowadził mnie w losy bohaterów, tak, żebym chciała więcej. Jak i w Pasierbicy 3 pojawiło się wiele nowych smaczków, a autorce pomysłów nie brakuje, o czym przekonałam się już nie raz.
Ta seria złamała mi serce wiele razy, ta miłość tutaj między nimi jest tak prawdziwa i skomplikowana aż do bólu. Na koniec czułam się taka wyprana z życia. Potrzebowałam chwili, żeby dojść do siebie. Przywiązałam się do bohaterów. Monia stworzyłaś cudowną serię, która wyróżnia wiele cech. Serca łamać też potrafisz. Gratuluję i nadal jestem zła. 🫡