Uroczyście oświadczam, że knuję coś niedobrego, nie no może nie aż tak:) jednakże informuję, że nadal uwielbiam wszelakie gangsterskie klimaty. Nic więc dziwnego, że i tym razem przychodzę do Was z recenzją kolejnego mafijnego romansu, na który troszeczkę musieliśmy poczekać, bowiem „Leandro” jest czwartym tomem z serii „Synowie Zemsty” (która swoją drogą jest jedną z moich najukochańszych serii), a jego poprzednik podbił nie jedno czytelnicze serce już jakiś czas temu. Jak myślicie, warto było go poznać??
Za sprawą Pani Agnieszki wkraczamy ponownie w niebezpieczny i brutalny świat rodziny Valentich. Poznajemy młodziutką Hayley, która po traumatycznych wydarzeniach z przeszłości, które zafundowała jej rodzona matka, próbuje dojść do siebie. Groźny boss Antonio Valenti, ojciec Hayley, zleca opiekę nad nią Leandrowi Mancuso, oby w tym trudnym czasie towarzyszył jej na każdym kroku, opiekował się nią i spędzał z nią czas. Hayley dość szybko dostrzega w Leandrze kogoś więcej niż tylko przyjaciela i opiekuna, a liczne opowieści o jego podbojach miłosnych doprowadzają ją do wściekłości. Z kolei Leandrowi jego podopieczna wcale nie jest taka obojętna, jakby się to mogło wydawać, jednakże doskonale zdaje sobie sprawę, jakie byłyby konsekwencje, gdyby posłuchał swojego mrocznego serca. Jednakże czy można zapanować nas swoim sercem? A może w tym wypadku to rozum weźmie górę?
No Kochani cóż to była za historia! Przyznaję się ponownie i to bez bicia, że absolutnie nie jestem obiektywna w stosunku do twórczości Pani Agnieszki. Chłonę każdą jedną opowieść jak wysuszona gąbka w czasie deszczu na pustyni, zatracam się bez reszty w wykreowanym świecie i co najgorsze ciągle mi mało. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że nie każdemu te historie przypadną do gustu. Ja bawiłam się świetnie i przeczytałam ją praktycznie jednego dnia, a przy dwójce dzieci nie jest to wcale takie proste. Bardzo lubię, gdy w kolejnych częściach jakichś serii mamy możliwość ponownego spotkania z poznanymi wcześniej bohaterami i właśnie w „Leandrze” to dostałam. Obserwujemy nie tylko kiełkujące uczucie Mancuso i młodziutkiej Valenti, ale również razem z Alyssą i Antoniem przechodzimy miłosne zawirowania i niedomówienia. Nie mogę również nie wspomnieć o mojej ukochanej babci Helen — ta kobieta to prawdziwa petarda i nic tu się w tej dziedzinie nie zmieniło. Dodatkowo pani Agnieszka, gdy sprawy jeszcze bardziej się skomplikowały między bohaterami, z pomocą „przysłała” klub motocyklowy Sinners&Reapers z Paxtonem Haysem i Hulkiem na czele. Toż to nie lada gratka dla fanów drugiej serii napisanej przez autorkę (za to przyznaję +100 punktów ). Jednak to zdrady, tajemnice, misterne intrygi, spiski, polowanie na wroga, tortury i cała ta mafijna otoczka zasługuję na wyróżnienie. Wszystko jest na swoim miejscu. Jedynym moim zastrzeżeniem, z resztą dotyczy to chyba każdej książki spod pióra pani Siepielskiej, jest to, że okazała się za krótka, ale szczerze, nieważne jak długa by była to i tak byłoby mi mało. Mafia jest, romans jest, wzajemne przyciąganie i pożądanie jest, zakazane uczucie jest, zwroty akcji są, element dramatyczny także jest obecny, humor jest, to czego chcieć więcej. Ja polecam.