Wydaje się, że misjonarze to ludzie służący Bogu i dlatego podchodzą do innych z miłością i szacunkiem. Otóż nie. Ta książka pokazuje, że osoba uważająca się za wysłannika Boga może być na zewnątrz aniołem, a w środku ucieleśnieniem zła.
PRZEMOC W GRUPIE RELIGIJNEJ
Autorka książki opowiada o swoim dramatycznym dzieciństwie. Wychowała się wśród misjonarzy w Boliwii. Jej rodzice czuli, że ich misją jest tłumaczenie i szerzenie Biblii.
Christine przez wiele lat była gwałcona przez misjonarzy. Ale nie to jest najgorsze. Christine stała się ofiarą grupy, która swoimi działaniami przypominała grupę satanistyczną. Była zmuszana do brania udziału w ich okrutnych i krwawych rytuałach
"-Dlaczego? To był krąg pedofilów, satanistów czy jeszcze coś innego? - Zastanawiałam się nad tym już setki razy. Nie wiem, na czym to polegało. Na pewno byli pedofilami i często mówili, że czczą diabła".
Sprawcy umiejętnie nastraszyli ofiary. Zakazali im się ze sobą kontaktować i wspominać komukolwiek o tym, co działo się na spotkaniach. Autorka milczała przez wiele lat. Wiedziała, że nikt z misji nie uwierzy, że misjonarze są zdolni do takiego bestialstwa. Próbowała zapomnieć o dzieciństwie. Przez lata pomagała jej sztuka. Wyrażanie swoich emocji na papierze przynosiło ulgę.
NIC W PRZYRODZIE NIE GINIE
W końcu jednak Christine musiała stawić czoła przeszłości. Jej ciało nie dało za wygraną. Regularnie przypominało jej, że ma coś jeszcze do zrobienia. Wreszcie znalazła w sobie odwagę i powiedziała bliskim osobom o tym, co zrobiono jej i innym dzieciom. To był dopiero początek zdrowienia.
JEDNOŚĆ vs INDYWIDUALNOŚĆ
Drugim ważnym wątkiem poruszonym w książce jest prawo do indywidualności każdego człowieka, a raczej jego brak.Autorka przez długi czas nie pozwalała sobie na zbudowanie własnej osobowości i znalezienie swojego sposobu na życie. Wszystko i wszystkich, którzy pojawiali się na jej drodze oceniała przez pryzmat zasad grupy religijnej. Musiała wykonać ciężką pracę nad sobą, żeby odkryć swoje prawdziwe ja.
"W Kościele wyraźnie dano mi do zrozumienia, że to, czego nauczają w akademiach sztuki, nie służy Bogu. Nawet w grupie młodzieży ostrzegano mnie wciąż przed kontaktami z artystami. Nie pytałam nikogo o zdanie, a mimo to ze wszystkich stron naciskano na mnie, żebym nie studiowała malarstwa".
MOJA OPINIA
Według mnie książka skłania do refleksji na temat ślepej wiary. Należenie do grup religijnych daje poczucie wspólnoty, ale co jeśli ktoś ma pomysł na życie, który nie jest zgodny z wyznawanymi zasadami? Niektóre osoby tak bardzo boją się odrzucenia przez bliskich, że zapominają o własnych marzeniach. Nawet nie próbują zajrzeć w głąb siebie.
Książka pokazuje też jak niszczycielski może być brak osoby, z którą można porozmawiać o swoich problemach. Gdyby Christine znalazła osobę, z którą mogłaby porozmawiać i która uwierzyłaby w to, że jest krzywdzona, na pewno lepiej zniosłaby tę sytuację.
Recenzja dostępna jest także na stronie
www.ksiazkiktoreprzeczytalamalboinie.com