Główną bohaterką jest Holly Kennedy, pogrążona w żałobie wdowa, która nie może dojść do siebie po śmierci swojego ukochanego. Mimo swojego młodego wieku, ma zaledwie trzydzieści lat, spotkała ją tak wielka tragedia. W swojej sytuacji na szczęście może liczyć na przyjaciół i kochającą rodzinę, ale czy kobieta docenia tą pomoc?
„Nie chciała być dłużej sama i nie chciała, by jej rodzina dostrzegała samotność, którą tak desperacko starała się przed nimi ukryć. Chciała jedynie, by wrócił Gerry, nic więcej jej nie obchodziło. Nie miało dla niej znaczenia, czy po jego powrocie kłóciliby się każdego dnia, nie miało znaczenia, czy byliby bankrutami bez domu i pieniędzy. Pragnęła po prostu jego.”
Gerry, mąż Holly, był jej bratnią duszą. Nie tylko małżeństwo ich łączyło, ale także i przyjaźń godna pozazdroszczenia. Kiedy bohaterka została sama w pustym domu, nawet wtedy dostała czas i sposób, aby odczuwać obecność zmarłego – za pomocą listów. Mężczyzna u kresu sił ciągle myślał o swojej żonie i pozostawił dla niej dziesięć kopert, jedna na miesiąc, w których zapisał zadania dla Holly i słowa pocieszenia. Każdy z nich kończył słowami: PS Kocham Cię.
Już od pierwszych stron zostałam wciągnięta w historię i chciałam się dowiedzieć, co będzie w poszczególnych wiadomościach od Gerry'ego, bo przyznam szczerze, że ten pomysł niesamowicie mi się spodobał i powodował u mnie wielkie wzruszenie. Dla Holly było to ważne i chyba potrzebne, bo bez tych krótkich wiadomości, nie umiałaby zrobić kroku naprzód, aby na nowo zacząć żyć. Bohaterka miała to szczęście, że otaczali ją zaufani ludzie, na których naprawdę mogła liczyć. Sharon i John, z którymi znała się od czasów szkolnych, przyjaciółka Denise, a także jej ekscentryczna rodzinka przeżywali z nią tę tragedię i oczekiwali na kolejne listy.
„Żyła interesując się Gerrym – tak, właściwie wszystko, co robiła, obracało się wokół niego. Jedyne, co potrafiła, to być jego zoną. Tylko w tym była dobra.”
Rozumiem, że kobieta była w trudnej życiowej sytuacji i nie mogła się pozbierać. Jednak jak dla mnie, zachowywała się niczym nastolatka. To samo tyczy się innych bohaterów powieści. Na mój gust, nie byli dojrzali mimo swoich trzydziestu, bądź więcej lat. Oczywiście, są momenty, kiedy zachowywali się odpowiednio, ale są i takie, kiedy nie umiałam uwierzyć w autentyczność ich czynów. Może jestem przewrażliwiona, a może po prostu oczekiwałam nieco więcej lub czegoś innego po tej powieści? Zawdzięczam jej to, że mnie wciągnęła i zainteresowała, a także to, że za pomocą jednych rozdziałów wzruszała a drugich rozbawiała. Bohaterowie byli różnorodni, barwni, kontrowersyjni, poukładani. Naprawdę autorka tutaj stworzyła wiele postaci, których cechy nie powtarzały się. Jednak po takiej tematyce, spodziewałam się nieco poważniejszej atmosfery, cóż, myliłam się.
Jednak nie mogę powiedzieć, że to jest wielka wada tej książki, bo cieszę się, że wreszcie udało mi się ją przeczytać. Styl autorki jest dobry, lekki, a co za tym idzie, nie męczący. Przez kolejne rozdziały bardzo szybko się przepływa. Także pisarka gra na emocjach czytelników, a także trzyma ich w wielkiej niepewności. Przyznam szczerze, że nieraz zostałam zaskoczona pozytywnie, ale zdarzało się tak, że coś było zbyt naciągane i nierealne.
„Bratnia dusza to ktoś, kto rozumie cię lepiej niż ktokolwiek inny, kocha cię bardziej niż ktokolwiek inny, będzie przy tobie zawsze, bez względu na wszystko.”
PS Kocham Cię, jak dla mnie ma dużo wad i wiele zalet. Na pewno jest to dobra książka dla osób, które znalazły się w podobnej sytuacji co bohaterka powieści. Mają możliwość przemyślenia wielu dręczących ich spraw i zobaczenia, jak inni postrzegają ten problem. Sama spodziewałam się innych wrażeń, trochę się zawiodłam, ale mimo to, polecam wszystkim tym, którzy mają na uwadze tę lekturę.