Numery. Przyszłość, ostatnia część trylogii Rachel Ward, zdobywczyni przychylnej opinii wśród młodzieży, z pewnością zadziwi wielu czytelników. Sięgając po tę część prozy pani Ward spodziewałam się, że zupełnie jak w drugiej, miejsce starych bohaterów zajmą zupełnie nowi. Tak się nie stało - w Przyszłości mamy do czynienia z postaciami dobrze nam znanymi z kontynuacji, tj. z Mią, Sarą oraz Adamem. Przyznam, że było to dosyć miłym zaskoczeniem, bo przypadli mi oni do gustu już jakiś czas temu.
To, co rzuciło mi się w oczy już po przeczytaniu pierwszego zdania, to dojrzałość bohaterów. Być może nie wszyscy to zauważą na pierwszy rzut oka, lecz i Adam, i Sara zdołali odnaleźć w swoim życiu, mimo że narażonym nadal na rozmaite niebezpieczeństwa, złoty środek. Stają się dla siebie oparciem, choć raz czy dwa przyszło mi obserwować rodzące się między nimi niesnaski.
Nie przypuszczałam, że mniej wartka akcja niż w pozostałych częściach, jeszcze bardziej przypadnie mi do gustu. Przez pewien czas miałam złudne poczucie, że już kiedyś czytałam coś podobnego. Musiało to być jednak tylko przywidzenie, bo zazwyczaj nie sięgam po tego typu lektury, co dostarcza kolejnych dowodów na to, w jaki sposób Numery oddziałują na czytelnika - wprost nie sposób się od nich oderwać. I o ile przez pierwsze dwadzieścia stron wertowałam opieszale, to później doszłam do tego samego etapu, co w poprzednich odsłonach trylogii, innymi słowy tak dalece zainteresowałam się akcją, że nie zwróciłam uwagi na bieg wskazówek zegara.
W Numerach. Przyszłości możemy obserować dalsze życie Adama. Przyszłość jednak nie maluje się w tak optymistycznych barwach, jakbyśmy chcieli. Chłopak ledwie stracił babcię (nastąpiło to w poprzednim tomie) i poznał nową, tajemniczą moc (umiejętność zmiany daty śmierci przez Mię, co było wytłuszczone w minionej części), a już musi się zmierzyć z nowymi przeciwnościami losu. Teraz jest inaczej, bowiem ma przy sobie bliską duszę, ale czy to sprawia, że przestał odczuwać strach? Tego możecie się dowiedzieć dopiero po przeczytaniu powieści, bo nie chcę odbierać wam radości, jaka zapewne będzie wam towarzyszyła przy odkrywaniu kolejnych struktur okalających główny wątek.
Pisarka ma na tyle lekkie pióro, że jej książki przypadną do gustu czytelnikom szukającym lekkiej, ożywczej lektury na wieczór, jak i młodzieży, która pośród stronic pragnie poznać świat, o jakim im się nie śniło. Któż choć raz nie wyobrażał sobie, jak będzie w przyszłości? Otóż, wszystkim chyba przeszło to przez myśl. Jeśli więc chcecie poznać wizję świata w 2029 roku, to sięgnijcie po dzieło Rachel Ward. Mnie osobiście jedno nie przypadło do gustu - niewielka ilość opisów, ale skoro tę pozycję ustawimy na półce dla młodzieży, to jestem w stanie zrozumieć tak niewielką ilość motywów statycznych. Lecz skoro wzięłam do rąk opowieść o losach Adama po to, by się zrelaksować po dniu pełnym nauki, to nie mam już na co zwrócić negatywnej uwagi. Nie pozostaje wam zatem nic innego, jak samemu dobyć książki i przekonać się, czy moje wrażenia są podobne do waszych. Któż wie, czy po skończonej trylogii nie usiądziecie i nie zapytacie siebie: Cóż, może tak faktycznie będzie wyglądała przyszłość...?
recenzje-powiesci.blogspot.com