Wiedza rośnie w miarę czytania. Rosną również wymagania względem wybranej lektury. Już nie zadowalam się byle czym. Oczekuje momentów zaskoczenia, wartkiej akcji a przede wszystkim przemyślanej od a do z fabuły.
Zbieg okoliczności to najprostsze wyjście z sytuacji, stosowane często przez początkujących pisarzy bądź zwyczajnych naciągaczy. Czy więc możliwe jest napisanie książki, której fabuła napędzana jest przez same przypadki? Czy możliwe jest, że taka książką będzie dobra i ciekawa? Grzegorz Miecugow udowadnia, że tak.
Zakochany mężczyzna gotów jest przychylić nieba swej partnerce. Zraniony mężczyzna może zaprowadzić kobietę na dno piekła. Taki właśnie jest główny bohater powieści Marcin Szuster. Stateczny, spełniony zawodowo, wierny swojej ukochanej. Pojawia się pytanie czy aby na pewno z wzajemnością? Zaufanie jest jak fundament domu, bez niego wszystko się wali. Jedna niewyjaśniona wątpliwość może prowadzić za sobą nieodwracalne skutki.
Zostanie zdradzonym przez osobę, której ufamy najbardziej na świecie boli. Gdy oskarżenie tyczy się 2 takich osób ból zapewne jest nie do opisania, zaślepia oczy i otumania umysł.
Ponieważ nie chciałabym zdradzać większości fabuły a tym bardziej pozbawić Was przyjemności czytania, zaskakiwania przez autora pozwolę sobie opisać w skrócie swoje przemyślenia o tym, co według mnie reprezentują główne postacie i nie tylko.
Marcin i Marta. Dowód na to, że miłość nie pyta o wiek ani o doświadczenia życiowe. Odrębne linie życia, które połączone są mocnym supłem. Są również wyzwaniem dla stwierdzenia, że miłość wszystko wybaczy. Jedno jest pewne. Miłość może w jednej chwili dodawać skrzydeł a w drugiej bez pardonu je podciąć.
Bogdan zwany Wielkim Bo. Symbol dużego bogactwa i ciężkiej pracy okupionej samotnością. Mając swoją ciemną stronę, swoje lęki lubi je zagłuszać alkoholem oraz prostytutkami. Jednak i on staje w końcu przed wyborem co jest ważniejsze: człowiek czy pieniądze.
Oprócz rozważań natury moralnej autor serwuje nam opis pracy detektywa, tajniki i pokusy płynące z posady w niemieckiej policji. Daje również wiarę w to, że na świecie są dobrzy ludzie, którzy potrafią pomóc bezinteresownie.
Akcja książki toczy się w różnych miastach. Podobało mi się to jak szkicował portrety nie tylko ulic, budynków ale też i atmosfery. Idealnie obrazował dynamikę jak i pewien zastój panujący w mniejszych miejscowościach.
Język był prosty ale nie prostacki. Nawiasem to chyba byłoby niemożliwe przy tej klasie dziennikarskiej. Miałam wrażenie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Cokolwiek wymyśli w swojej głowie będzie w stanie wiernie przelać na papier. Widać ogromną erudycje. Bohaterowie rozmawiają o fenomenie powstania świata, o jego sensie i robią to na najwyższym poziomie.
Książka jest przemyślana od wchodu do zachodu i od północy do południa. „Przypadek” to tak naprawdę świetnie prowadzona fabuła, gdzie nie ma się odczucia wypadku. Każda strona to wyraz szacunku do czytelnika i jego intelektu.
Grzegorz Miecugow zawsze kojarzył mi się z polityką. Mogłabym rzec nawet, że są jedną duszą i ciałem. Pokazał mi jednak, że bardzo się myliłam. Od teraz jest dla mnie człowiekiem wszechstronnym posiadającym bardzo duży potencjał aby stać się świetnym pisarzem.
Polecam a sama czekam na kolejne powieści.