W poszukiwaniu czegoś nowego do poczytania mojej córce natrafiłam na książkę autorstwa Knistera uważanego za jednego z najsławniejszych niemieckich pisarzy książek dla dzieci. Jego seria o Czarodziejce Lili cieszy się niesłabnącą popularnością na całym świecie. Dużo dobrego o niej słyszałam, jednak nigdy dotąd nie miałyśmy z córką okazji czytać żadnej książeczki wchodzącej w jej skład. Aż do teraz. Oto bowiem w nasze ręce trafiła część zatytułowana "Czarodziejka Lili w krainie czarów".
Kim jest Lili? Do niedawna była zupełnie normalną dziewczynką. Wszystko zmieniło się w dniu, w którym obok swego łóżka niespodziewanie znalazła księgę czarów Surulundy Knorks. Lili nie potrafiła oprzeć się pokusie, postanowiła wypróbować kilka zaklęć, a kiedy okazało się, że działają, została sekretną czarodziejką. Teraz pilnie strzeże swej tajemnicy, zwłaszcza przed nieznośnym, irytującym młodszym braciszkiem Leosiem.
Nasza mała czarodziejka doczekała się upragnionej przesyłki. W paczce znajdował się mikroskop, na który dziewczynka od dawna zbierała pieniążki. Z miejsca zapragnęła go wypróbować. I tak na pierwszy ogień poszedł jej własny włos, dalej łuska zaprzyjaźnionego smoka Hektora, skrzydełko muchy, a na sam koniec płatek śniegu, gdyż za oknem akurat zaczęło padać. Lili nie spodziewała się, że śnieżynki są takie piękne. Zauroczona widokiem postanowiła wybrać się do krainy lodowych kryształków. Szybciutko zapakowała wszystkie potrzebne rzeczy, które mogą jej się przydać podczas magicznej podróży. Nie zapomniała o pluszowej muszce, bez której nie mogłaby powrócić bezpiecznie do domu. Wypowiedziała magiczne zaklęcie "śmigaj - świszcz" i po chwili znalazła się w mroźnej krainie. Przywołała do siebie swego smoczego przyjaciela, gdyż jego ognisty oddech w tej zimnicy z pewnością jej się przyda. Razem natrafiają na ogromny mur, a kiedy udaje im się przedostać na drugą stronę, przenoszą się do Wiosnoraju, gdzie spotykają wiewiórkę Orzeszkę i pana ziębę Lubka. Dowiadują się od nich, że dawno temu ich ukochany władca król Lebiodka wybrał się do krainy śniegu z wizytą do księcia Puklerza herbu Okrutnik, aby sprawdzić pogłoski o nękającym mieszkańców głodzie i lodowej zimnicy. Niestety nigdy z owej podróży nie powrócił. Czarodziejka Lili postanawia wyruszyć śladami króla, aby sprawdzić, co się z nim stało i jeśli to możliwe sprowadzić go z powrotem do domu. Czy jej się to uda? Jakie przygody przeżyje po drodze? Czy książę Puklerz jest naprawdę tak straszny jak go opisują? I jaki morał płynie z całej historii? Tego dowiecie się sięgając po książkę "Czarodziejka Lili w krainie czarów".
Czarodziejki Lili nie sposób nie polubić. To bardzo sympatyczna dziewczynka, odważna, żądna przygód, która lubi pomagać innym w potrzebie. Jej smoczy przyjaciel jest doprawdy interesującym stworzonkiem. Chciałby być odważny i nieustraszony, jednak bardzo często bywa bojaźliwy i potrzebuje wsparcia ze strony małej czarodziejki. Razem stanowią zgrany zespół i potrafią sprostać każdemu wyzwaniu.
Książka bardzo nam się spodobała. Mimo tego, że liczy sobie blisko 140 stron, czyta się ją bardzo szybko. Użyta w książce czcionka jest duża i wyraźna, dzięki czemu mali czytelnicy będą mogli spróbować swoich sił w samodzielnym czytaniu. Przypadły nam również do gustu ilustracje autorstwa Brigit Rieger, która tak jak tytułowa bohaterka uwielbia dalekie podróże. I zupełnie nie przeszkadza fakt, że są one czarno - białe. Tylko aby stanowi to walor książeczki, gdyż niepotrzebnie nie odciągają uwagi dziecka od czytanego tekstu. Ciekawym elementem oraz urozmaiceniem historii są dołączone na końcu książki dwie sztuczki rodem z krainy czarów - w tym wypadku przepis na lodowy tort oraz podpowiedź jak zbudować twierdzę księcia Puklerza.
My z córką z pewnością sięgniemy po kolejną książkę z serii o przygodach czarodziejki Lili. A wy?
Moja ocena: 5/6