Król Kier recenzja

„Król Kier” autorstwa Ludki Skrzydlewskiej to już czwarty tom serii „Królowie Vegas”. Jak już pewnie zdążyliście zauważyć, uwielbiam twórczość tej autorki za doskonałe łączenie kilku gatunków w jednym tytule. Co tu dużo mówić, Skrzydlewska to niezastąpiona królowa łączenia ognistego romansu z sensacją! Przygotujcie się na zarwaną noc dla „Króla Kier”.

Kiedy Persia Grant, skromna krupierka z Las Vegas, spędza kilka upojnych godzin w pokoju hotelowym z tajemniczym nieznajomym, nawet nie przypuszcza, jak bardzo ta przygoda zmieni jej życie. Choć ma być jednorazowa, przyniesie o wiele poważniejsze konsekwencje, niż jej się wydaje.
Tymczasem na ulicach Vegas postrach wśród przestępców sieje tajemniczy Król Kier. Zamaskowany, nieuchwytny i groźny, niczym mściciel z horrorów. Kiedy tych dwoje przypadkowo się spotyka, ich życie wywraca się do góry nogami. Jedno porwanie sprawia, że losy Persii i Króla Kier nieodwracalnie się ze sobą splatają. I chociaż dziewczyna zdaje sobie sprawę, że jej porywacz to niebezpieczny człowiek i powinna go nienawidzić, jest dokładnie odwrotnie. Napięcie erotyczne między obojgiem staje się coraz bardziej wyczuwalne…
Jaki jest prawdziwy cel Króla Kier? I czy zwykła pracownica kasyna może odegrać jakąś rolę w jego osiągnięciu?

Jestem zaskoczona jak szybko udało mi się wciągnąć w tę powieść - historia Persii oraz Króla Kier wciąga już od pierwszego rozdziału. Autorka doskonale wie, w jaki sposób dawkować emocje swojemu czytelnikowi w taki sposób by ten nie był w stanie oderwać się od czytania.

Cykl „Królowie Vegas” to przede wszystkim seria, w której mamy silne postacie kobiecie oraz twardych, pełnych mroku mężczyzn u ich boku. Skrzydlewska stworzyła intrygujących bohaterów, których nie da się nie lubić - przez ich odmienne charaktery jej książki stają się niemożliwe do niezapamiętania.

Tak jak pewnie zdążyliście zauważyć, w „Królu Kier” dostajemy motyw porwania. Przyznam, że był on dość dobrze poprowadzony - może i znalazłam kilka powtórzonych schematów, jednak było ich stosunkowo mało.

Chciałabym wspomnieć też kilka słów o naszym tytułowym królu Kier... Przyznam, że jego postać zapewniła mi bardzo dużo emocji - kiedy w fabula pojawiała się jego osoba, raz czułam złość, raz radość, a raz smutek. Nie sądziłam, że Reign skrywa tak smutną przeszłość - nie spodziewałam się, że za bezwzględnym mężczyzną skrywa się chłopiec, który przeżyć śmierć kogoś bliskiego...

I na koniec kilka słów o zakończeniu. Ostatnie rozdziały to po prostu majstersztyk - akcja goni akcję, a adrenalina wzrasta z każdą przeczytaną stroną! W drugiej połowie książki Ludka wyciąga dwa asy z rękawa, na które nie byłam przygotowana.

Czy książkę polecam? Jeśli szukasz dobrego romansu, w którym dostaniesz wątek sensacji, to koniecznie sięgnij po najnowszą książkę Skrzydlewskiej. Ze swojej strony mogę obiecać Wam, że autorka zapewni Wam wiele wrażeń, przez co zbyt szybko o tym tytule nie zapomnicie!

„Jedno spotkanie może zmienić całe życie...”