Świat został podzielony. Część ludzi mieszka pod szczelną kopułą, z której nie da się wyjść. Tam nikt nie wie, co to ból, nikt nie choruje, można żyć setki lat. Ograniczoną przestrzeń rekompensują Sfery, które są tylko wizualizacją, lecz poprzez rozwiniętą technologię wydają się lepsze niż rzeczywistość. Druga grupa ludzi, to ci mieszkający na zewnątrz. Połączyli się w plemiona, usiłują przeżyć burze eterowe i nie umrzeć z głodu. DNA części tych osób uległo mutacji, co wyostrzyło ich zmysły. Jedni świetnie widzą z daleka, inni słyszą każdy szmer w promieniu kilku kilometrów, albo czują emocje otaczających ich ludzi. Są narażeni także na ataki ze strony kanibali.
Aria należy do tej pierwszej grupy. Żyje w Reverie, pod kopułą i do tej pory prowadziła dość beztroskie życie. Jednak wszystko się zmienia, kiedy z przyjaciółmi udaje się do zakazanej części Reverie. Rozpalają tam ogień, który zaczyna się rozprzestrzeniać. Część nastolatków nie wyszła z tego żywa. Na Arię zostaje zrzucona cała wina i zostaje wygnana. Nie wie, jak uda jej się przeżyć poza kopułą, jej bezpiecznym małym światem.
Natomiast Perry mieszka na zewnątrz. Jego brat jest Wodzem Krwi plemienia Fal. Chętnie zastąpiłby go i sam zaczął przewodzić ludziom, lecz nie może walczyć z Vale’em ze względu na swojego bratanka, Talona. Pewnego dnia zostaje on porwany, a Perry za wszelką cenę chce go odzyskać. Wtedy drogi jego i Arii się krzyżują…
Veronica Rossi jest autorką postapokaliptycznych książek dla młodzieży. Zadebiutowała powieścią „Przez burze ognia”, która otwiera trylogię. Odniosła nią ogromny sukces. Mieszka w północnej Kalifornii z mężem i dwoma synami. Oprócz pisania lubi czytać i malować.
Już od premiery bardzo chciałam zapoznać się z książką „Przez burze ognia”. Przeczytałam wtedy mnóstwo pozytywnych recenzji na jej temat, więc oczekiwałam świetnej lektury. Czy ją otrzymałam?
Bardzo spodobało mi się wiele pomysłów autorki. Stworzyła w swojej powieści zupełnie nowy i oryginalny świat. Intrygujące były Wizjery, które nosili Osadnicy. To coś jak przezroczysty komputer nakładany na oko. Dzięki nim mogli się znaleźć w Sferach, napisać do kogoś wiadomość, nagrać coś, sprawdzić godzinę itd. Bardzo interesujące urządzenie. Podobnie jest ze Sferami. Na początku miałam trudności ze zrozumieniem, czym one dokładnie są. Autorka nie od razu to wyjaśniła, choć moim zdaniem powinna, ponieważ zdążyłam się trochę pogubić.
Została zastosowana narracja trzecioosobowa, ale uważam, że tutaj bardziej sprawdziłaby się pierwszoosobowa. Jednak autorka i tak świetnie oddała emocje bohaterów. Raz historia była opowiadana z perspektywy Arii, a raz Perry’ego, dzięki czemu czytelnik może dowiedzieć się więcej o obu bohaterach.
Postacie zostały bardzo dobrze wykreowane. Pani Rossi poświęciła uwagę także drugoplanowym bohaterom i to dobrze widać. Nawet oni mieli swoje tajemnice, które czytelnik chce jak najszybciej odkryć. Ale przejdźmy teraz do tych najważniejszych osób. Arię szybko polubiłam. Nawet nie potrafię tego wyjaśnić, nie wyróżniała się za bardzo spośród innych, ale miała w sobie to „coś”. Na początku trochę kojarzyła mi się z Arią z PLL, ale sądzę że nie tylko mi. Perry także okazał się ciekawą postacią. Ukrywał przed wszystkimi swoje uczucia, choć sam znał emocje innych. Na początku nie lubił Arii, była dla niego uciążliwa, ale później… Pewnie sami już się domyślacie. Spodobało mi się jego oddanie Talonowi. Chciał za wszelką cenę go uratować, obwiniał się o jego porwanie.
Veronica Rossi posługuje się przyjemnym, młodzieżowym językiem, dzięki któremu powieść bardzo szybko się czyta. Jak na debiut jest dobrze, ale mam nadzieję, że w następnej części będzie jeszcze lepiej.
Wątek miłosny jest przewidywalny. Oczywiste było, że Aria i Perry się w sobie zakochają, nie muszę nawet tego przed wami ukrywać. Ale bohaterowie od razu nie padli sobie w ramiona, uczucie rozwinęło się z czasem. Na początku nawet się nie lubili, ale musieli trzymać się razem, żeby sobie pomóc.
Moce, czy umiejętności postaci (nie wiem jak to inaczej nazwać) zaintrygowały mnie. Choć na początku nie za bardzo je rozumiałam, to im dalej czytałam, tym więcej się wyjaśniało. Ciekawe było to, że Perry miał tak czuły węch, że wyczuwał emocje innych. Smutek czy radość, kłamstwo czy prawda. Interesujący dar, jednak czasem uciążliwy.
Podsumowując, „Przez burze ognia” to świetna powieść. Przedstawia ciekawą wizję przyszłości i interesujące nowe urządzenia. Zastanawiam się, jak doszło do takiego podzielenia ludzkości i mam nadzieję, że Veronica Rossi wyjaśni to w kolejnej części. Spodziewałam się po książce czegoś naprawdę niezwykłego, ale w tym się trochę zawiodłam. Mimo wszystko jest to warta uwagi powieść.
Moja ocena: 7/10