Książkę czyta się lekko i bardzo mile. To zasługa stylu autorki, znanej chyba wszystkim z bloga Archiwum Mary Orzeszko, znanej w blogosferze jako Maria Orzeszkowa.
Duchy i istnienie 'świata nadprzyrodzonego' było chyba tym, co łączyło cały ten ogromny region, raczej chyba zamieszkały przez większość włościańską (do których i moi przodkowie się zaliczali) niż tych nielicznych 'bogatych', którzy z kulturą ludową, kulturą magii nie mieli wiele wspólnego. Czy rzeczywiście? Książka pokazuje, że niekoniecznie. W każdym razie kilka opowieści o duchach krążyło w mojej rodzinie, a pewnie i inne takie historie z dreszczykiem były powszechne.
Wydawać się mogłoby, że to już 'dawne mity'. Ale byłam w błędzie. Wyobraźcie sobie bowiem, że gdy czytałam tę książkę nawiedziła mnie znajoma pani. Zaintrygował ją tytuł. Poczytała spis treści i znalazła rozdział o znachorach. Zajrzała, znalazła to co ją interesowało, czyli fragmenty o owczarzach. Chciała mi kartki wyrywać, prawie pożarła mi książkę oczami i wreszcie stuknęła palcem w słowo owczarz i stwierdziła autorytarnie 'TO PRAWDA, BO MI OJCIEC OPOWIADAŁ'. Za tym poszła cała opowieść o uzdrawiaczu owczarzu, bo pani ta potrafi ciekawie opowiadać.Tak więc przekonałam się, że wiara w duchy i zjawiska nadprzyrodzone na Kresach była powszechna.
Takich 'ludowych' opowieści troszkę mi w książce zabrakło, ale były inne, bardziej uniwersalne. Książka podzielona została na rozdziały odpowiadające terenom dawnych Kresów, a więc na rozdziały o: Lwowie, Wilnie, Wołyniu, Podolu, Ukrainie, Litwy, Białorusi, Inflant, a następnie na typy miejsc magicznych oraz konkretnych magicznych typów postaci. Jest tu wiele opowieści znanych z literatury i pamiętników. Autorka wymienia wiele kresowych miejsc, miejscowości, postaci. Są ryciny i portrety.
Przy okazji tych opowieści ukazuje się krwawa historia tego regionu, ale i piękna, bo pełna nie tylko wojen i oblężeń, ale i magicznych miejsc, owianych tajemnicą, pełnymi Białych Dam, straszących zjaw i tak dalej. Nie jestem pewna, ale zdaje się, że jest to jedna z pierwszych takich zbiorczych książek o tym ciekawym zjawisku kresowym, jakim była wiara w duchy. Tak jak powiedziałam, brakowało mi lokalnych opowieści, ale i tak całość mnie urzekła, bo została napisana ciekawie, pięknym językiem, porywająco i tak, że czytało się to jednym tchem. Dodam na koniec, że na wyrywanie kartek tej książce nie pozwolę, ale cieszę się, że zaciekawiła ona nawet kogoś, kto książek w ogóle nie lubi. To świetny nabytek na moją półkę kresowo-historyczną.