Stanisława Fleszarowa Muskat to nieżyjąca już od roku 1989 pisarka, która w swoim dorobku ma ponad 700 utworów, zaczynając od powieści, poprzez felietony, słuchowiska, poezję, na dramatach kończąc. Niewątpliwie była jedną z najpopularniejszych polskich autorek, która zdobyła rzeszę fanek w całym kraju. I choć w dzisiejszych czasach już zapomniana, wydawnictwo Edipresse postanowiło wyjść temu naprzeciw i już jakiś czas temu zaczęło przypominać dzisiejszym czytelnikom powieści Fleszarowej. Moje pierwsze spotkanie z tą autorką miało miejsce dokładnie rok temu, w lutym, gdy wzięłam do ręki jej powieść „Lato nagich dziewcząt”. I choć książka nie zrobiła na mnie wtedy oszałamiającego wrażenia, od razu dostrzegłam to, że jednak pisarka jak najbardziej jest godna czasu, jaki poświęcimy na jakąkolwiek jej powieść.
„Pozwólcie nam krzyczeć” jest jednym z pierwszych utworów autorki, napisanym w 1957 roku. To losy Magdaleny, młodej warszawianki, córki znanego i szanowanego chirurga. Magdalena, podczas pewnego wieczoru, wracając do domu staje się ofiarą łapanki i zostaje wywieziona na przymusowe roboty do Niemiec. Na początku przenoszona z miejsca na miejsce, trafia w końcu do przemysłowego miasteczka Edelheim. Tam spotyka zarówno Niemców jak i innych, jak ona, cudzoziemców, wśród których nie brakuje też rodaków. Nie zabraknie też miłości – miłości w trudnych czasach okupacji hitlerowskiej.
Sporo się dzieje w tej książce i naprawdę nie sposób się z nią nudzić. Nie zabraknie Wam tutaj ciekawych wydarzeń, wartych uwagi wątków. Ale co mi najbardziej podobało się w tej książce, to przywiązanie – do Magdaleny, Piotra, ale i innych bohaterów – ich również tutaj nie brakuje. Bo to nie jest opowieść tylko i wyłącznie o Magdalenie – tutaj wątków mamy sporo, takich które dotyczą wszystkich bohaterów razem, ale i każdego z osobna. To jest po prostu powieść o ludziach, którzy wywiezieni do pracy przymusowej w Bawarii muszą zmierzyć się z wojenną codziennością.
Zwykle, gdy myślimy o drugiej wojnie światowej, Niemcy jako ludzie zwykle jawią się nam jako ci źli, najgorsi. Stanisława Fleszarowa-Muskat stawia ich w tym lepszym świetle i udowadnia, że nie wszyscy Niemcy poddali się okupacji hitlerowskiej, wielu wśród nich było tych dobrych, którzy pomagali cudzoziemcom jak tylko mogli. Jasne, nie brakuje tutaj tego zła, ale jest również druga strona medalu. Fleszarowa pokazuje również, że dla niektórych Niemców wojna była równie uciążliwa jak dla Polaków czy ludzi innych narodowości – nie chcieli jej, chcieli, aby wszystko jak najszybciej się skończyło, aby świat w końcu mógł wrócić do normalności. Wielu z nas nie zastanawia się nad tym, jak drugą wojnę światową odbierali sami Niemcy – dzięki tej książce można to jednak odrobinę poczuć. Ale na uwagę zasługują również inni bohaterowie – jest ich tu sporo, ale są barwni, nie nudzą, nie są tuzinkowi, a co najważniejsze, czytelnik się do nich szalenie przywiązuje. Gdy kończyłam tę książkę, było mi naprawdę szkoda, że to tak szybko… Pocieszeniem dla mnie jednak jest to, że z Magdaleną i Piotrem będę miała okazję jeszcze się spotkać przy okazji powieści „Przerwa na życie” – mam nadzieję, że nastąpi to wkrótce.
„Pozwólcie nam krzyczeć” to naprawdę doskonała powieść doskonałej autorki, piękna opowieść o ludziach, którym nie brakuje tego zdrowego współczucia, o ludziach, którzy przychodzą z pomocą, nieważne, czy są rodakami, Francuzami czy znienawidzonymi Niemcami. Jest to książka o tym, że można było doświadczyć niezwykłej przyjaźni i bliskości również na obczyźnie, podczas hitlerowskiej okupacji. Nikt nie powinien być rozczarowany prozą Fleszarowej-Muskat, nie bez powodu była ona nazywana mistrzynią powieści obyczajowej.
[
http://mojeczytadla.blogspot.com/2013/02/pozwolcie-nam-krzyczec.html]