" Pamięć o wojnie mamy w sobie. Jeśli ludzie zapomną, jaka była straszna, mogą chcieć następnej."
To był najbardziej oczekiwana przeze mnie książka w tym roku. Dwie poprzednie części autorki pochłonęłam z wypiekami na twarzy i z niecierpliwością czekałam na to, aby poznać dalsze losy Matyldy, Ewy, Rosiny i wszystkich bohaterów, których wykreowała Pani Zofia na kartach trylogii Wendyjska winnica. I w końcu się doczekałam. I co?ano to, że mam żal do autorki, że to już koniec. Mam żal, że stworzyła książkę, która nie dosyć, że sama się czyta to jeszcze kończąc ma się ochotę zacząć czytać od początku. Autorka stworzyła arcydzieło, które z pewnością znalazło rzeszę czytelników. Dała nam na kartach swojej powieści niesamowitą lekcję historii. Historii, o której nie wolno nam zapomnieć.
" Jest rok 1948. Matylda Neumann rezygnuje z walki o ukochanego, opuszcza Zieloną Górę i wyjeżdża do Brandenburgii. Tam, w Neuruppin, czeka na nią ciotka Hedwiga i miejsce na sienniku obok kuzynki Anny. W przeludnionej radzieckiej strefie okupowanych Niemiec brakuje żywności, mieszkań i pracy. Ludzie czują niechęć do uchodźców z terenów odebranych Rzeszy oraz strach przed wszechobecną służbą bezpieczeństwa. Wciąż trwają poszukiwania bliskich zaginionych w czasie wojny.
W tych trudnych warunkach ostają normalności jest rodzina. U boku ciotki Tila próbuje na nowo ułożyć sobie życie. Są jednak ludzie i sprawy, o których nie uda się jej zapomnieć..."
Tym razem zabrała mnie Pani Zofia w podróż po powojennej Zielonej Górze i Niemczech, gdzie zmuszeni są znaleźć swoje miejsce na ziemi nasi przesiedleni bohaterowie. Widzimy oczami Ewy podzielony na dwie strefy Berlin,a z Matyldą przenosimy się miejsca na miejsce i wszędzie czujemy się obco.
Matylda swoją wędrówkę zaczyna w Neuruppin, gdzie początkowo znajduje schronienie w ciotki i podejmuje pracę w domu dziecka, gdzie każdy mały chłopiec przypomina jej o dziecku, które oddala na wychowanie obcym ludziom. To tutaj spotyka Rosinę,z którą wspólnie zamieszkuje i to tutaj próbuje zapomnieć o Kaziku, ale jak się okazuje cząstka jego na zawsze już pozostanie z nią. To też tutaj demony przeszłości nie dadzą o sobie zapomnieć.
Ewie udało się przetrwać wojnę i po jej zakończeniu zajmuje się odnajdywaniem zaginionych. Jej praca ma nie tylko pomóc innym odnaleźć najbliższych, ale i zakończyć poszukiwania jej dwóch synów, którzy zagubili się w wojennej zawierusze. Czy uda jej się ich odnaleźć?
Zofia Mąkosa to emerytowana nauczycielka historii, która na kanwie wydarzeń historycznych stworzyła książkę, która porusza najczulsze struny czytelnika. Zabiera nas w niezapomnianą podróż, o której długo nie będę w stanie zapomnieć. To genialnie napisana nie tylko lekcja historii, ale i świadectwo tamtych dni. Dni, o których nie wolno nam zapomnieć.
Jestem pod ogromnym wrażeniem ogromu pracy jaki włożyła autorka w napisanie trylogii. Tu widać dbałość o detale i doskonałą znajomość tematu.
Dolina nadziei zamyka trylogię Wendyjska winnica i jest to genialne zakończenie losów kobiet, którym przyszło żyć w tych okropnych czasach. Kobiet, które mimo, że z rąk wyzwolicieli obdarte zostały z ludzkiej godności to nie bały się marzyć i nie traciły nadziei na normalność i dom. Robiły to z determinacją i nieustająca nadzieją, że jeszcze będzie normalnie.
Strasznie żałuję, że to już koniec, ale pozostaje mi mieć nadzieję, Ze być może autorka zaskoczy mnie kolejną książką, bo Pani Zofia ma niesamowity dar opowiadania.
Jeśli jeszcze nie czytaliście trylogii Zofii Mąkosy Wendejska winnica to musicie koniecznie to nadrobić.Polecam z całego serca !!!