I znów zawitałam do Portugalii, tym razem za sprawą nowej książki Iwony Słabuszewskiej- Krauze ‘Lalka z Lizbony”, która jest jednak zupełnie inną powieścią, w innym klimacie niż “Pocztówki z Portugalii” nie tak dawno przeze mnie przeczytanej.
Wracając do “Lalki z Lizbony”- mamy tu kilku bohaterów, których łączy jedno - poczucie porzucenia, opuszczenia, samotności. Jest Polka - Inez, którą nagle, w niezrozumiały dla niej sposób porzuca narzeczony w trakcie wyjątkowych, jak myślała, wakacji spędzanych w Portugalii. Uczucie zawodu jest tym silniejsze, że narzeczony odchodzi bez słowa wyjaśnienia z jej najlepszą przyjaciółką. Jest Florinda prowadząca szpital dla lalek, w którym przywraca świetność tym wiekowym, wybrakowanym zabawkom, jest także Ana i Carlos, jej mąż, zaginiony przed laty w dramatycznych okolicznościach, a także ich syn Humberto.
To w klinice lalek, u Florindy, krzyżują się drogi bohaterów i tu rozpoczyna się żmudna i dramatyczna próba wyjaśnienia tragedii, która wiele lat temu dotknęła niektórych z nich, a połączy ich tytułowa, zabytkowa lalka z celuloidu. Dlaczego Carlos zniknął, kto go wydał władzom, kim był “bufos” i przyczynił się do dramatu rodziny Humberta. Jaką tajemnicę skrywa od lat Florinda, co się stało z jej ukochanym, Diogo? Przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, a Inez i Humberto angażują się w rozwikłanie ponurych tajemnic sprzed lat. Z jakim skutkiem? Odpowiedzi oczywiście nie zdradzę, a na te pytania odpowiedzą sobie sami czytelnicy po przeczytaniu “Lalki z Lizbony”. Wtedy również dowiedzą się, jak zakończyła się portugalska przygoda Inez i czy udało jej się odzyskać narzeczonego, choć moim zdaniem ten romansowy wątek nie należał do bardzo udanych w powieści i niespecjalnie przypadł mi do gustu z uwagi na jego powierzchowność.
Dodam, że w tej powieści autorka wiele miejsca poświęca przeszłości, niechlubnej przeszłości Portugalii, prowadząc fabułę w dwóch przedziałach czasowych: odległym i współczesnym, co czyni tę powieść ciekawszą i pozwala stopniowo poznawać decyzje bohaterów i motywacje ich zachowania.
Dla mnie opisy Portugalii z czasów dyktatury Salazara były zaskakujące, nie znałam tej mrocznej strony przeszłości kraju, który dotychczas kojarzył mi się z pięknymi zabytkami, oceanem, wakacyjnym klimatem. Z dużym zaskoczeniem i smutkiem czytałam o autorytarnych rządach Oliviera Salazara, prześladowaniach i torturach przeciwników jego ustroju, o atmosferze zastraszenia, terroru, represji panujących w owym czasie w Portugalii, a zakończonych w 1974 roku Rewolucją Goździków.
Ale “Lalka z Lizbony” nie jest tylko powieścią o przeszłości, przede wszystkim jest opowieścią o ludziach i uczuciach, bardzo emocjonującą. Miłość, nienawiść, zazdrość, zawiść, zdrada,rozczarowanie, gniew przewijają się na wielu stronach powieści, ukazując różne oblicza bohaterów. Komu powinniśmy współczuć a kogo oskarżyć? Nie padają jednoznaczne odpowiedzi, autorka prowadzi nas przez meandry ludzkich uczuć, nie oceniając nikogo, każdemu z bohaterów pozwalając przedstawić swoje racje, choćby “potarganej przez los” samotnej Florindzie.
Niestety, okazuje się za krzywdą jednego człowieka stoi drugi człowiek, często ktoś bliski, kto był obdarzony przyjaźnią i dobrze znany. Wtedy odkrycie prawdy okazuje się bardzo bolesne, tak jak było to w przypadku bohaterów “Lalki z Lizbony”.
Jeszcze dodam, że autorka świetnie prowadzi nas przez urokliwe uliczki starej Lizbony, dzięki czemu gościmy w niewielkich kafejkach, pijemy kawę z bohaterami, słuchamy fado, tańczymy z Portugalczykami na skwerze w ciepły wieczór, podróżujemy na malownicze wybrzeże Algarve i do sławnego Porto. Urzekł mnie ten lekko wakacyjny koloryt Portugalii, mimo że tej powieści daleko do wakacyjnego klimatu.
Podsumowując, nowa książka Iwony Słabuszewskiej-Krauze jest utworem niezwykłym, przejmującym i mądrym. Zmusza do refleksji nad nieprzewidywalnością losu, a także do zadumy nad naturą człowieka, który jest zdolny zarówno do czynów wielkich, heroicznych, jak i do nikczemnych.
Szczerze polecam tę powieść!