"Zajmuję się hodowlą róż, nie tylko ich uprawą. Większość miłośników róż jedynie uprawia róże udoskonalone przez innych. Ja tworzę odmiany. Nie jest to zajęcie, któremu oddaję się dla zabawy, a na pewno nie tylko dla zabawy. Większość ludzi ten rodzaj rozrywki określiłaby raczej jako nudną dłubaninę. Cóż, nie jestem taka jak większość ludzi."
Galilee Garner zwana Gal ma trzydzieści sześć lat. Mieszka w Santa Jimenez w środkowej Kalifornii, niedaleko San Luis Obispo. Na co dzień jest nauczycielką biologii w szkole katolickiej. Gdy kończy pracę, poświęca się całkowicie swej życiowej pasji. Hoduje róże, niezwykłe róże Hulthemia. Jej marzeniem jest stworzyć zupełnie nową różę z tego gatunku i wprowadzić ją na rynek. Ogromne nadzieje pokłada w jednej z nich, pomarańczowej hulthemii z czerwonym środkiem, którą udało się jej wyhodować, roboczo nazwanej G42. Marzy by jej róże przyjęto do ogrodów testowych Amerykańskiego Towarzystwa Różanego.
Gal nie jest jednak zwykłą nauczycielką biologii i hodowcą róż. Wszystko bowiem co robi, swą pracę i życiową pasję musi podporządkować wymaganiom, jakie stawia przed nią jej ciało i rządząca nim choroba. Jej nerki przestały działać w dzieciństwie. Musiała poddać się przeszczepom. Niestety efekty nie były tak bardzo trwałe, jak można by oczekiwać i Gal po raz kolejny czeka na dawcę. Do czasu, gdy nie znajdzie się odpowiednia dla niej nerka, musi poddawać się dializom, które są wyczerpujące i uciążliwe, lecz ratują jej życie.
Choroba nie tylko ogranicza fizycznie Gal. Wpływa też na jej psychikę, sposób patrzenia na świat i innych ludzi. Tworzy swoisty kontekst i pryzmat. Sprawia, że kobieta jest całkowicie skupiona na sobie. Gal jest osobą silną. Musi taka być, by nadal walczyć o swe życie. Jednocześnie jednak zdaje się być przeczulona na swym punkcie i bardzo nieufna wobec innych, którzy w jej mniemaniu patrzą na nią tylko przez pryzmat jej choroby. Tworzy wokół siebie pancerz ochronny. Niewielu jest w stanie się przez niego przebić i odkryć prawdziwą Gal. Bohaterka jest bardzo podobna do róż hulthemia, które kocha i hoduje. "Są wymagające i nieugięte, radzą sobie świetnie, o ile zapewni się im warunki niemal niemożliwe do stworzenia." To świat musi dostosować się do Gal, a nie ona do świata. Sprawia to, że kobieta żyje tylko połowicznie. Brak w jej życiu prawdziwej radości i miłości.
Nieoczekiwanie w uporządkowanym życiu Gal pojawia się Riley, dawno niewidziana siostrzenica. Dziewczyna to piętnastoletnia córka jej siostry Becky, rodzinnej czarnej owcy, z którą Gal praktycznie nie utrzymuje kontaktów.
Riley stawia cały świat Gal do góry nogami. Bohaterka musi zająć się dziewczyną pod nieobecność jej matki i w błyskawicznym tempie przejść przyśpieszony kurs rodzicielstwa. Gal musi nauczyć się też żyć nie tylko dla siebie. Nie będą to lekcje proste i zawsze przyjemne, lecz sprawią, że bohaterka odkryje co jest w życiu najważniejsze i nauczy się co to znaczy żyć naprawdę.
Wiele czytałam o tej powieści. Wiele słyszałam o niej dobrego. Nie mogłam się więc doczekać, kiedy trafi w moje ręce. Muszę przyznać, że wszystkie te pozytywne słowa, które wcześniej o książce przeczytałam, potwierdzają się w całej swej rozciągłości. Powieść Margaret Dilloway jest mądra, ciepła i wzruszająca. Bardzo mnie poruszyła. Skłoniła do przemyślenia pewnych spraw, o których myślę rzadko lub wcale. To piękny i poruszający hołd złożony życiu, ludzkiej miłości do niego i codziennej walce o kolejny życiodajny oddech. To pochwała ludzkiej woli walki, wytrwałości, pokonywaniu przeszkód. Margaret Dilloway pięknymi słowami wskazuje też na te wszystkie znane i może ciut oklepane, lecz nieustannie niezmienne prawdy, że ważne w życiu są miłość, zaufanie i troska o drugiego człowieka.
Na koniec chciałam poruszyć jeszcze tylko jedną kwestię. Rzadko kiedy czytam podziękowania autora zawarte w książce. To zazwyczaj ciąg nazwisk niewiele bądź nic mi nie mówiących. Nie wypływają one na treść książki ani mój jej odbiór. Tym razem jednak powieść wciągnęła mnie na tyle i wywarła tak wielkie wrażenie, że nie mogłam pominąć i tych słów Margaret Dilloway. Z podziękowania zawartego na końcu książki dowiedziałam się, że "Sztuka uprawiania róż z kolcami" to hołd złożony Deborah Dilloway, szwagierce pisarki, jej woli życia i czerpania z niego pełnymi garściami. Poruszyły mnie i skłoniły do refleksji te oto słowa autorki: "Proszę zastanówcie się nad podpisaniem zgody na pobranie waszych organów, by pomóc osobom takim jak ona."