Długo zastanawiałam się jak określić debiutancki tom Pawła Bitki, tę podzieloną na cztery głosy opowieść. Głosy z pozoru odmienne od siebie, a jednak po lekturze nie dziwi, że autorem całości jest tylko jedna osoba. W "Dwóch Polskach" czytam "o jednej Polsce wiersza nie napiszę, dwie za mną stanęły gdy szedłem do morza", stanęły dwie i nadal stoją, bo Bitka egzystuje na granicy dwóch światów: tego, który pamięta i do którego chciałby wrócić oraz tego, z którym przyszło mu się mierzyć tu i teraz. W tej części poeta komentuje zastaną rzeczywistość przeciwstawiając ją nieco wyidealizowanej przeszłości, to nieustanna konfrontacja ideałów z teraźniejszością. W wyniku tej konfrontacji teraźniejszość przegrywa, nie potrafi dostarczyć poecie tego, czego od świata oczekuje, nie zaspokaja jego duchowych i intelektualnych potrzeb, a Paweł Bitka jest doskonałym obserwatorem, zwracającym uwagę na szczegóły, na detale z pozoru niezauważalne, którym wnikliwie się przygląda, które analizuje i ciska nimi w czytelnika jak papierowymi kulkami na lekcji wychowania obywatelskiego. Pomimo tych retrospektywnych ucieczek, bardziej dla zachowania równowagi jak sądzę, pojawia się racjonalizm: trzeba się odnaleźć, trzeba nauczyć się funkcjonować tu i teraz.
"żeby nie patrzyć już w przeszłość
bo co tam było to było
teraźniejszość widzieć
w teraźniejszości (...)
bo wiele od ciebie zależy
w czasie teraźniejszym
wszystko się w życiu dzieje"
("Spowiedź na Boże Narodzenie")
Gorzkie wydaje się to pogodzenie, lecz nieuniknione. Istotną wskazówką dla mnie jako czytelnika jest ostatni wiersz z tego cyklu "No Means No / in Dublin", w którym czytam cytat z Herberta:
"moja wyobraźnia
to kawałek deski
a za cały instrument
mam drewniany patyk
uderzam w deskę
a ona mi odpowiada
tak-tak
nie-nie"
Zostawiony z taką puentą czytelnik przewraca kartkę i nagle orientuje się, że scenografia się zmieniła, oto jest niedziela, jesteśmy "z Pati w muzeum". Nie pozostawiono nas samych, Paweł Bitka dba o dobre towarzystwo: prócz Pati jest Halina Poświatowska, Robert Redford, Faye Dunway. Oglądamy obrazy Paryża, zaskakujące drzeworyty z XXI wieku, współczesne portale internetowe. W pewnym momencie dociera do nas, że jesteśmy tylko bezczelnymi podglądaczami, że wpuszczono nas w maliny i pokazano nam tylko to, co chciano nam pokazać, że możemy pomarzyć o całości zbiorów, a jednak to, co dane nam było podejrzeć - kradniemy bezwstydnie a potem:
"idziemy w noc
wykraść czułość
dać zajęcie palcom (...)
w podejrzanej kafei
bawimy się karciętami
porno dama porno król
Herr Gott i Lucifer na rewersach"
("Bonnie and Clyde")
Kiedy już Bonnie i Clyde udaje się uciec, trafiają prosto na "projekt zima 05" - oryginalny mariaż grafiki z tekstem, gdzie koncentrujemy się na wrażeniu wzrokowym. Te wiersze zostały "narysowane". Czytelnika zachęca się tutaj do porzucenia na chwilę tradycyjnego pojmowania słowa pisanego i pozwolenia sobie na odrobinę wariactwa. Efektem jest "obejrzenie" pięciu wierszy jak kadrów z filmu, albo obrazów, mnie szczególnie urzekł "niedziela/skała ->kraków", nieodparcie kojarząc się ze zdjęciami Idziaka w filmach Kieślowskiego.
Ostatnia część to moje ukochane "Female in @llenstein". Mój odbiór tych tekstów nie zmienił się przez lata, dlatego przytoczę to, co napisałam o nich w 2006r. Poeta bez silenia się na oryginalność czy wysublimowane środki poetyckie, przy umiejętnym wykorzystaniu siły mówienia wprost, stwarza "pole manewrów", na które wciąga czytelnika, aby prowadzić z nim grę dotyczącą interpretacji i odczytywania ukrytych znaczeń, ponieważ owo mówienie wprost nie oznacza braku kolejnych "pięter". Wiersze, które momentami bardziej przypominają prozę tworzą rozgrywające się sceny, odnosi się wrażenie kolejnych odsłon dramatu. Co charakterystyczne, powiązanie owych scen poeta pozostawia czytelnikowi - innymi słowy mamy możliwość odczytywać te teksty oddzielnie i jako całość. Charakterystyczne są tutaj inklinacje Pawła Bitki to utożsamiania sztuki z kobietą, brzydką i piękną, mądrą i głupią, kapryśną i łaskawą - jednak zawsze jest ona w centrum zainteresowania autora, jakby zdominowanego przez potrzebę ujarzmienia natury zjawiska. Tajemnicy owego zjawiska, jednak Bitka wcale nie ma zamiaru odkrywać, pokazuje nam związki twórcy ze sztuką jako związek kobiety i mężczyzny. Oba te związki obfitują w podobne emocje, konflikty oraz podobne ucieczki i powroty, skrzętnie skrywane namiętności i zahamowania.
"Nie chcę być twoim bogiem
chce byś na mnie napluła, potem pochyliła się nad śliną i rozmazała ją na mojej twarzy. Chce byśmy otworzyli nasze żyły i połączyli naszą krew. Abyśmy byli jedną krwią."
("...Wybrałem")
Paweł wypowiada głośno to, czego większość z rozmaitych powodów powiedzieć nie chce. Nie jest językowym skandalistą, odczuwa potrzebę nazwania rzeczy takimi, jakimi są w istocie, bez ubarwień, bez upiększeń. Odnoszę wrażenie, iż to właśnie świadomość brzydoty pcha twórcę do poszukiwania piękna. We wszystkim. Bardzo charakterystyczne dla poetyki Pawła są liczne nawiązania do muzyki i malarstwa, ale co najważniejsze autor wierzy w czytelnika, wierzy w spotkanie z nim na różnych poziomach, zupełnie tak, jakbyśmy wszyscy:
"Szli naprzeciw mnie samotni.
Wpatrzeni przed siebie w punkt.
Ruszali rękami, zataczali koła.
Rzucali ziarno(...)
Siewcy."
Magdalena Gałkowska