"(...) zawsze uważałem, że każde zrobione przeze mnie zdjęcie jest jak małe morderstwo."(str.173)
Czasami droga, którą obieramy w podróży, prowadzi nas ku zupełnie innym miejscom i rejonom, niż te zaplanowane. Niekoniecznie są to miejsca oznaczone na mapie większymi czy mniejszymi napisami, albo czerwonymi kropkami związanymi z planowanymi miejscami postoju, choć i to może ulec zmianom - czasu, kolejności, nawet zniknąć z planu zupełnie. Częściej są to inne, nieplanowane miejsca w naszej duszy, w obolałym sercu, w rozognionej gniewem głowie. Droga chłodzi emocje, sprawia że nabieramy głęboko powietrza i spoglądamy na swój poprzedni plan z innej, szerszej perspektywy. Droga sprzyja zastanowieniu się, przemyśleniem i podsumowaniom. W taką niezwykła podróż, pełną zmian, zaskoczeń, przepięknych przemyśleń, zabiera nas Julia Heaberlin w swojej najnowszej powieści "Papierowe duchy", której premierę wydawnictwo W.A.B zaplanowało już na 16 stycznia.
To wspaniałe, kiedy czytelnika witają doznania wzrokowe,kiedy dostajemy przedsmak tego, co czeka nas w opowieści w innej formie, niż zapewni sama książka. Spomiędzy kart wysypały się na moje biurko zdjęcia bliźniaczek. Moja ukochana forma - czarno-białe nieoczywiste fotografie, ich nastrój wywołujący niepokój, dodatkowo wsparte dwoma kartkami z notatników - jedna z notatnika młodszej wersji naszej bohaterki i druga - z pamiętnika jej towarzysza podróży, fotografa i domniemanego zabójcy spowodowały, że od razu poczułam się mocno zaciekawiona opowieścią, niemal skłonna wniknąć w nią, by poszukać odpowiedzi, by dowiedzieć się czemu posłużyć miała taka forma reklamy. Wniknęłam... i przepadłam. Dawno bowiem nie czytałam thrillera napisanego tak pięknym językiem i dawno też nie spotkałam opowieści drogi tak fantastycznie wspartej opisami wydarzeń, które nie pozwalają się nudzić ani przezsekundę.
Bohaterka o imieniu innym, niż sama podaje, jest dziewczyną różniącą się od reszty. Żyje żałobą po zaginięciu ukochanej starszej siostry, planem znalezienia jej porywacza, może zabójcy. Tworzy listy podejrzanych, plany pomszczenia siostry. Gdy wreszcie znajduje w domu ukryte pod schodami zdjęcie bliźniaczek i precyzuje nazwisko jego twórcy, jest gotowa do działania.
"Jestem dublerką, Carl. Jej skorupą, wypełnioną dynamitem i nastawioną na zemstę. Stremowaną aktorką za kulisami, która lada moment ma wyjść na scenę. Ty i ja będziemy grali razem." (str.14)
Trenuje ciało, duszę a przede wszystkim odwagę, by wreszcie pojawić się w tzw. domu przechodnim i tam usiąść przy fotelu pewnego dręczonego demencją sławnego fotografa i przedstawić się jako jego córka. Ile jest prawdy w jej domniemaniach, czy faktycznie związana jest z fotografem i jaki jest jego udział w zniknięciu Rachel, wreszcie, czy młoda dziewczyna pełna podejrzeń może okazać się sprytniejsza od rozkładającej bezradnie ręce policji, o tym opowie podróż, droga, którą przemierzą oboje wzdłuż szlaku wspomnień, zdjęć, podejrzeń.
Nie będę ukrywała, że dla mnie opowieść, w której mogę odkrywać kolejne wizje Ameryki, jest z racji wykształcenia i pasji wyjątkowo kusząca. Jak pisze sama autorka: "Wszystkie moje thrillery są odą do Teksasu" (str.412 Podziękowania). I to widać doskonale w miejscach, które autorka każe odwiedzać bohaterom. Ich wybór to wielkie teksańskie tragedie, to ruina, w jaką popadają kiedyś piękne i podziwiane miejsca, to pochwała lub przygana ludzkich teksańskich zachowań, stylu życia, niepoprawnych acz typowych dla nich reakcji.
Kolejna rzecz, czyniąca owa powieść wyjątkową to niezwykłe umiłowanie fotografii, hołd dla jej twórców, przepięknie opisane odczucia ludzi, którzy zamykają w kadrach świat i uczucia. Ludzi, którzy na kawałku papieru umieszczają życie i śmierć.
"Są zarówno lustrami jak i oknami. Historia, którą opowiada fotograf i nieskończone interpretacje obcych ludzi. Idealne ujęcie żyje. Oddycha. Rozwija się. Ludziom się wydaje, że to muzyka jest uniwersalnym językiem. Nie. Jest nim fotografia." (str.218)
Tak pięknych opisów miłości do pracy, wartości fotografii jako sztuki ale i powołania, nie spotkałam jeszcze nigdy. I one, wraz z poprzednio wspomnianymi opisami teksańskiego świata, budują mój zachwyt.
Naprzeciw pięknu amerykańskiego stanu oraz chwil zatrzymanych w kadrze, autorka stawia złodzieja czasu i pamięci - demencję. Wedle jej słów: "Demencja jest jak bezkarny seryjny zabójca. Przynajmniej na razie bezkarny" (str.410 Podziękowania). Z jej powodu Carl, uniewinniony od zarzutów zabójstwa, trafił do przechodniego domu, to ona nie pozwala mu nigdy być pewnym tego, co sam opowiada, to ona wreszcie czyni z niego tak ciekawą postać w tej niezwykle obrazowej, namalowanej pięknymi opisami książce.
"Demencja to przecież nie piękne wieczorne niebo, tylko ocean mgły, niekończący się bieg po plaży o północy, odgłos kroków prześladowcy na piasku. Biegnij dalej albo rzuć się w czarne fale." (str.42)
Można mnożyć zalety, które spowodowały mojeoczarowanie i postawienie tej książce tak wysokiej oceny. Nie wolno jednak zapomnieć, że autorka tworzyła thriller, nie zaś opis do albumu fotograficznego. Bez obaw, z tego zadania także wywiązała się wyśmienicie. Bywa, że lekko straszy, bywa, że niepokoi faktem, że sam czytelnik nie potrafi znaleźć wyjaśnienia pewnych zjawisk, wreszcie, znajduje miejsce na próby zabójstwa, na ciemne, wrogie pomieszczenia, na krew i lęk. Co więcej, nawet miłość romantyczna dostaje tutaj dla siebie trudne, niekoniecznie szczęśliwe ale prowadzące do spełnienia poletko.
Książka jest moim zdaniem wyśmienita. Zarówno forma, która mieszając gatunki nie traci nic z założeń thrillera psychologicznego, jak i treść zachwycająca opisami, emocjami, współodczuwaniem,dostarczająca momentów, w których mamy ochotę spojrzeć za siebie powodują, że odkłada się ją z żalem. Oby więcej takich książek, które zabierają nas w inny świat, czarno-biały w radościach, smutkach i ilustracjach ale jakże barwny emocjonalnie.
Pani_Ka