"Ptaszynka" to debiut literacki Katarzyny Strawińskiej, po który miałam sięgnąć już w zeszłym roku, ale wiecie, jak to jest — moja lista książek do przeczytania jest tak długa, iż obawiam się, że zabraknie mi życia, bym mogła zapoznać się z wszystkimi interesującymi mnie tytułami.
Do sięgnięcia po "Ptaszynkę" zachęcił mnie przede wszystkim opis historii, ponieważ nigdy wcześniej nie miałam okazji czytać publikacji, w której jedna z głównych postaci jest w śpiączce. Czy zatem historia Hope Clinton — dwudziestoletniej studentki, która zarabia na życie, pracując jako sprzątaczka w prywatnym szpitalu i Anthony'ego Daviesa — trzydziestoletniego mężczyzny, który prowadzi narkotykowy biznes, przypadła mi do gustu? Już spieszę z wyjaśnieniem.
Zacznę od tego, że naukowcy od lat spierają się o to, czy osoba, która jest w śpiączce, słyszy to, co dzieje się w jej otoczeniu. Jedni twierdzą, że tak, drudzy, że nie, ale jak jest naprawdę? Nigdy nie miałam do czynienia z taką sytuacją, więc trudno mi stwierdzić, jak jest naprawdę, jednak myślę, że chciałabym wierzyć w to, że jednak takie osoby wiedzą i rozumieją to, co się wokół nich dzieje, chociaż ich ciało w żaden sposób nie jest w stanie zareagować. Bardzo podobnie do tematu podeszła również autorka "Ptaszynki", ponieważ Anthony doskonale słyszy to, co mówi do niego Hope oraz czuje jej dotyk, pomimo przebywania w śpiączce, czego młoda kobieta nie jest świadoma. I muszę przyznać, że ta część ich historii bardzo mi się podobała i szczerze żałuję, że autorka nie wydłużyła nieco tego wątku, ponieważ wydaje mi się, że wówczas Anthony stałby się dla Hope kimś ważniejszym i jego późniejsze zachowanie nie byłoby dla niej takie irracjonalne.
Chociaż uwielbiam debiuty, muszę przyznać, że ta konkretna książka ma dość sporo niedociągnięć. Zabrakło mi w niej wyjaśnienia niektórych kwestii, które miały znaczący wpływ na przebieg fabuły, takich jak, chociażby wątek dotyczący ordynatora, czy rodziców Hope. Myślę, że gdyby czytelnik zapoznał się z podstawami tych relacji, zupełnie inaczej spojrzałby na postać Hope i być może lepiej zrozumiałby jej skrajne, a w niektórych momentach wręcz abstrakcyjne zachowanie.
Zresztą podobne odczucia mam również względem samego Anthony'ego. Chętnie dowiedziałabym się nieco o jego życiu przed poznaniem Hope, ponieważ trudno jest mi sobie wyobrazić gangstera, czy przemytnika, który niejednokrotnie postępuje tak, jakby był nastolatkiem, a nie trzydziestoletnim mężczyzną. Przez to zdecydowanie bardziej polubiłam jego młodszych braci, którzy oczywiście również nie są idealni, ale znacznie lepiej wykreowani.
Myślę, że największym minusem tej historii jest jednak samo zakończenie, po którego przeczytaniu długo przewracałam oczami. Mam jednak świadomość, że niekoniecznie był to wybór samej autorki, ponieważ owszem dodała ów scenę do swojej historii, ale być może wcale nie chciała dzielić powieści, a zostało to narzucone przez wydawnictwo. Osobiście uważam jednak, że książka była na tyle krótka, że wcale nie musiała zostać podzielona.
Niemniej jednak uważam, że historia Hope i Anthony'ego ma potencjał, który wprawdzie nie został w pełni wykorzystany, ale należy pamiętać o tym, że "Ptaszynka" to debiut literacki, a autorka jest dopiero na początku swojej pisarskiej drogi. Mam jednak nadzieję, że odrobi lekcję i jej kolejne publikacje będą bardziej dopracowane. Nie wiem, czy będzie to już zauważalne, przy kontynuacji losów tej konkretnej pary, czy dopiero w jej kolejnych publikacjach, ale z pewnością sięgnę po jej kolejne teksty, aby osobiście się o tym przekonać.