Życie Sookie Stackhouse nie jest ani łatwe, ani przyjemne. Od kiedy młodą kobietą zainteresowały się wampiry, Sookie ciągle ma kłopoty. Jednak tym razem to nie nieumarli przysporzą bohaterce kolejnych problemów. Ktoś zabija istoty zmiennokształtne, a miejscowa społeczność pumołaków podejrzewa, że za zamachy może być odpowiedzialny Jason – niedawno przemieniony w pumołaka brat Sookie. Telepatka zrobi wszystko, by rozwiązać sprawę i uchronić swego jedynego krewnego. W międzyczasie bohaterka zostaje wciągnięta w polityczne rozgrywki wilkołaków. Alcide Herveaux pokazuje Sookie swoją drugą, niekoniecznie szarmancką, twarz. Gdyby tego było mało najlepsza przyjaciółka Sookie, Tara, wpada w poważne kłopoty. Telepatka nie byłaby sobą, gdyby nie próbowała pomóc przyjaciółce. Jak widać bohaterka będzie miała pełne ręce roboty.
Piąty tom opowiadający przygody prowincjonalnej kelnerki telepatki znacząco różni się od poprzednich części. Tym razem akcja powieści nie opiera się na jednym głównym wątku. Sookie będzie prowadziła śledztwo w sprawie tajemniczego zabójcy zmiennokształtnych, będzie brała udział w spotkaniach wilkołaków, w międzyczasie bohaterka spróbuje pomóc zniewolonej przez wampira Tarze, a także będzie musiała zmierzyć się z Erikiem, który nie pamięta nic z czasu, który z nią spędził. Fabuła „Martwego jak zimny trup” składa się z wielu różnorodnych i interesujących wątków. W powieści jak zwykle jest sporo dramatyzmu i krwi.
Jeśli chodzi o kreację postaci, to Sookie nadal jest tą prostoduszną dziewczyną z Południa, za którą szaleją nadnaturalni mężczyźni. Grono adoratorów bohaterki wciąż rośnie, a ja pomału zaczynam odczuwać znużenie tym faktem – Sookie mogłaby w końcu się zdecydować, kogo wybierze. Jej niezdecydowanie, ciągłe rozpamiętywanie minionych związków, skakanie z kwiatka na kwiatek, kiedy tylko nadarzy się okazja, nieco mnie irytują. Autorka wprowadziła do fabuły dwie interesujące postacie, są to: wampir pirat Charles Twinning oraz tajemniczy Quinn, który zostanie najprawdopodobniej kolejnym adoratorem naszej bohaterki.
„Martwy jak zimny trup” to kolejna powieść Harris, którą uważam za bardzo przyjemne czytadło. Seria o Sookie Stackhouse nie jest wybitna, a jednak lektura książek wchodzących w skład tego cyklu daje mi dużo przyjemności. Także tym razem dałam wciągnąć się w interesującą fabułę i zapomniałam o wszystkich mankamentach tej fajnej, trzymającej w napięciu powieści. Może autorka pisze prostym językiem, może bohaterka jest nieco głupiutka, może polskie wydanie nie jest wolne od pewnych błędów, a jednak ta seria ma w sobie to coś, co sprawia, że nie umiem się od niej oderwać.