Książka „Czy powiemy prezydentowi” była książką, którą dostałam za darmo od jednej z lokalnych, dzielnicowych „sąsiadek”. Nie spodziewałam się po niej wiele, bałam się, że będzie nudna, jak flaki z olejem, a wciągnęła mnie tak bardzo, że sama nie wiedziałam kiedy skończyłam ją czytać :)
Jedną z ciekawostek, jaką wyczytałam zanim zabrałam się za książkę, była informacja, że autor, Jeffrey Archer, był politykiem i milionerem przed trzydziestką, jednak gdy zagroziło mu bankructwo, napisał powieść ("Co do grosza"), która przyniosła mu sławę i pieniądze. Wyobrażacie to sobie? Jaki on musiał mieć potężny umysł, że zamiast obaw o przyszłość czy żal za nieudaną inwestycje, przez którą wpadł w długi, po prostu zajął się pisaniem i osiągnął sukces!
***
Akcja toczy się w USA, głównie w okolicy kapitolu, kwatery FBI i kilku innych miejsc „na mieście” w 1985 roku.
Głównym bohaterem powieści wcale nie jest Edward Kennedy, prezydent Stanów Zjednoczonych (w wizji książki ;) ), a Mark Andrews, jeden z młodszych agentów FBI. Mężczyzna zostaje przydzielony do zwykłego przesłuchania "szaleńca", a okazuje się, że w ciągu chwili na jego barkach spoczywa ochrona życia prezydenta, na którego ktoś planuje zamach. O całej akcji wie tylko on i dyrektor FBI, więc możecie wyobrazić sobie tę presję.
Akcja książki jest spójna, gładko płynąca, niezwykle ciekawa i niemal cały czas trzyma w napięciu. Dobrze bawiłam się podczas tej historii, wczuwając się mentalnie w pracę śledczego oraz odczuwając emocje zawarte w książce. Opisy były tylko te najpotrzebniejsze, tak jak lubię najbardziej.
Postać Marka jest bardzo dobrze wymyślona i opisana. Było czuć jego stosunkowo niskie doświadczenie i bardzo duży niepokój, ale też niezwykłą odwagę i bystrość umysłu. Profesjonalizm, ale też chwilowe zagubienie. Upór, oddanie oraz poświęcenie.
Jako drugą ciekawostkę dodam, co wyczytałam na Wikipedii.
Książka „Czy powiemy prezydentowi” została napisana w 1976. Wygrane wybory Teda Kennedy’ego były założeniem autora, na podstawie panującej ówcześnie powszechnej opinii, że Kennedy naprawdę je wygra. Stało się inaczej i w 1983, gdy Stefan Wilkosz tłumaczył książkę na język polski, znając fakty, to „za zgodą autora dokonał licznych zmian, poprawek, korekt i aktualizacji treści. Jeffrey Archer bardzo zainteresował się wprowadzanymi przez polskiego tłumacza zmianami, a zainteresowanie to doprowadziło do wydania poważnie zmienionej wersji powieści. Jej akcja toczy się w ostatnim dziesięcioleciu XX wieku. Zamiast Edwarda Kennedy’ego, który odszedł w polityczną niepamięć, prezydentem Ameryki po raz pierwszy w jej historii została kobieta, Polka - Florentyna Kane. Tym samym nowa wersja książki, zatytułowana już w polskim wydaniu jako Czy powiemy pani prezydent? stała się kontynuacją i zakończeniem trylogii, na którą składają się wydane po oryginale, a przed wydaniem zmienionej wersji, powieści pt. Kane i Abel i Córka marnotrawna.”