"Pamiętnik" był kolejną książką Nicholasa Sparksa, którą przeczytałam zaraz po historii Londona i Jamie. Widziałam wcześniej film, który niemal porwał mnie na kolana, ale tak samo, jak w przypadku "Szkoły uczuć", nie miałam pojęcia, że istnieje książka.
W starym wytartym notatniku kryje się kronika pewnej miłości, która rozkwitła po zakończeniu II wojny światowej gdzieś w Karolinie Północnej. Noah Calhoun odczytuje ją wieczorami w domu opieki starej kobiecie cierpiącej na chorobę Alzheimera. Dzięki sile uczucia przeżywa na nowo cudowne chwile swojej wielkiej miłości. Przypomina sobie, kiedy w 1932 roku po raz pierwszy zobaczył Allie Nelson - ich potajemne spotkania, wspólne wakacje i trudny okres rozstania, gdy zniknęła z jego życia na czternaście lat...
Sam opis powieści mówi wszystko za siebie: kolejna historia o miłości. Postronny obserwator i ten, który nigdy nie miał styczności z książkami Sparksa, mógłby wywnioskować, że pisze on jedynie o tym uczuciu, ale ten autor łączy ze sobą wszystko. Jednak w "Pamiętniku" mamy coś zupełnie innego - przedstawioną teraźniejszość i przeszłość, chociaż kosztem tego, że już na początku dowiadujemy się kogo wybrała Allie. Mamy chociaż porównanie miłości Noaha z przed wielu lat oraz z czasów, kiedy jego wybranka serca i ona sam przebywają w specjalnym ośrodku - jego miłość się nie zmienia, a nabiera jedynie dojrzałości.
Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że autor po raz kolejny nie zawiódł moich oczekiwań. Stworzył przepiękną, życiową historię o tęsknocie, bólu i wiecznej miłość, aż po sam grób. Kończąc ją zupełnie nowego nastawienia nabiera się do słów przysięgi małżeńskiej oraz do jej rzeczywistej prawdziwości: "Nie opuszczę cię aż do śmierci" - oczywiście, wliczając w to chorobę tak ciężką; na dobre i złe.
Jak w przypadku innych książek Nicholasa Sparksa - ta, również wzrusza. Aż do tego stopnia, że jednocześnie współczujemy bohaterom tej miłości, jednak z drugiej strony pragniemy, aby coś tak pięknego przydarzyło się nam. Autor pisze prostym językiem, wspaniale opisuje uczucia ludzi i ich przemyślenia oraz reakcje, czy emocje, które nimi władają. Nie zagłębia się w przelotne wątki, ale brnie do przodu, dlatego miałam lekkie wrażenie, że w jednym zdaniu potrafi umieścić cały tydzień życia głównego bohatera.
"Pamiętnik" opowiada o uczuciu, którego każdy z nas może kiedyś doświadczyć, albo już miał okazję. Allie i Noah kochają się tą czystą miłością, prostą, a jednocześnie nie do końca możliwą. Oboje doskonale zdają sobie sprawę z tego, że ciągnie ich do siebie, nie mają na to najmniejszego wpływu. Sparks wplątał to w prozę codziennego życia, dając, po raz kolejny, dowód na to, że zawsze warto mieć nadzieję, i że prawdziwa miłość nigdy nie umiera, a daje sobie jedynie odpoczynek, aby po raz kolejny narodzić się na nowo.
Zgadzam się ze stwierdzeniem, że to: "Jedna z najpiękniejszych powieści o miłości ostatnich lat". Ta książka potrafiła wydobyć ze mnie łzy szczerymi i prawdziwymi słowami. Odniosłam niemal wrażenie, że Sparks doskonale wiedział o czym pisze i jak to wszystko ująć, tak aby wyszło prosto i z przekazem. Udało mu się. Szczególnie podobał mi się motyw osiemdziesięcioletniego Noah, który nie spoczął dopóki Allie do niego nie wróciła - chociażby na tą chwilę, kiedy mógł popatrzeć w jej oczy, ze świadomością, że ona gdzieś tam jest i nadal go kocha. To jednak jest prawdziwa miłość
Książkę polecam zdecydowanym romantyką i oczywiście wielbicielom twórczości Nicholasa Sparksa, którzy przez pewnie nie jedną jego książkę płakali.