Autor przyzwyczaił swoich czytelników do dokładnego opisu zmagań i wojskowego języka, aczkolwiek wzbogaconego długą listą brutalnych zwrotów. Tłumacz serii, Robert J. Szmidt całkiem wiernie oddaje słowa wyrzucane z ust starożytnych wojskowych, a naprawdę było na czym język strzępić, ponieważ bohaterowie serii trafili po raz kolejny do kotła z wrzątkiem, z którego muszą wydostać się z godnością, poczuciem wywiązania się z zadania narzuconego przez Narcyza, no i przede wszystkim z życiem.
W wyniku wieści dotyczących zbliżających się sił Partii, Makro i Katon zabierają mały oddział na wschód, aby wzmocnić siły zagrożonego królestwa Palmiry i bronić go do nadejścia głównych sił Imperium. Na dodatek muszą działać wbrew rozkazom Longinusa, który robi wszystko aby pozbyć się centurionów.
Widać wyraźnie, że Scarrow ma dopracowany warsztat do perfekcji, a tematyka antyku i bliskiego wschodu jest mu dobrze znana. Jak sam autor przyznał w poprzednim tomie, to dzięki pomocy króla Jordanii mógł zwiedzić kraj i zapoznać się z historią tych miejsc z pierwszej ręki. Dlatego też opisy i rekonstrukcje poszczególnych lokacji zapierają dech w piersiach. Nie mogę tego samego napisać o postaciach, ponieważ zarówno Macro jak i Katon od dawna zatrzymali się na pewnym etapie. Poza awansem na stanowisko prefekta wiele się nie zmieniło. Wątek miłosny Katona z "Centuriona" pominąłbym, gdyby nie fakt, że był on tragiczny i na siłę budowany - to zdecydowanie najsłabszy element tego tomu.
Biorąc pod uwagę fakt, że z okresu wojen z Partami nie zachowało się zbyt dużo informacji, Scarrow został zmuszony do przeprowadzenia rekonstrukcji przebiegu konfliktu na bliskim schodzie. W tym miejscu należy mu się ogromne uznanie, ponieważ przez dwa tomy cyklu rozbudował niesamowity świat, który z uwagi na otaczającą go pustynię powinien być surowy i nijaki. Autor pokazał, że może być inaczej. Antyczny świat Scarrowa urzeka dokładnością i wielowarstwowością, tym bardziej, gdy weźmiemy pod uwagę, że jedyną prawdziwą postacią z powieści jest Kasjusz Longinus.
Tom ósmy "Centurion" nie jest zły. Pasuje do serii idealnie, ale po raz kolejny powtarza utarte schematy, które Scarrow upycha do niemal wszystkich tomów. Wątek Rebelii na bliskim wschodzie zapoczątkował w poprzednim tomie o takiej właśnie nazwie (w polskim tłumaczeniu) "Rebelia", oblężenie miasta/grodu również było. Trudno nie odnieść wrażenia, że rebelie przewijające się przez jego opowieści są ulubionym tematem autora. Z jednej strony można to zrzucić na karb czasu - legiony walczyły wówczas z buntującymi się plemionami w wielu prowincjach - historia lubi się powtarzać, ale przy okazji kolejnych powieści mógłby sięgnąć również do wątków pobocznych, które można by rozbudować i wpleść w fabułę powieści. Scarrow pokazał, że potrafi tak pisać w poprzednim tomie, kiedy wplótł w przygody centurionów wydarzenia powszechnie opisane w Biblii i nadał im ciekawego wydźwięku.