"Welesówna" to młodzieżowe urban fantasy, które zręcznie łączy współczesną codzienność z elementami słowiańskich wierzeń. Główną bohaterką powieści jest Tosia (lub Teodora, ale tylko wtedy, kiedy mama jest zdenerwowana), preferująca zdrobnienie Ted, która zmaga się nie tylko z typowymi problemami nastolatków, takimi jak sprawdziany czy pierwsze zauroczenia, ale również z bardziej niezwykłymi sytuacjami, jak spotkania z duchami, demonami i istotami wyjętymi wprost ze słowiańskich wierzeń. Kiedy na pogrzebie nauczycielki matematyki, pani Martyny, Ted widzi, jak zmarła wstaje z grobu, a później jeszcze prosi o rozmowę z wikarym, wydarzenia ruszają lawinowo. Ta niespodziewana prośba zmusza Ted, mimo jej niechęci do wszystkiego co nadprzyrodzone, do bliższego kontaktu ze światem słowiańskich demonów, bo te zaczynają jeszcze bardziej niż zwykle domagać się jej uwagi. Sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej, kiedy znika Zuzia, najlepsza przyjaciółka Ted i okazuje się, że aby ją odnaleźć nastolatka musi stać się taką Welesówną jak tego oczekuje Weles. Ted z pomocą Witka, nowego nauczyciela w Brzózce, rozpoczyna śledztwo na własną rękę. Jej prywatne śledztwo toczy się równolegle z codziennym życiem dziewczyny – szkołą, pracą w salonie kosmetycznym mamy oraz nieoczekiwanymi spotkaniami z postaciami ze słowiańskich mitów.
Historia pełna jest błyskotliwego humoru, który trafił do mnie idealnie, a to sprawiło, że książkę czytałam z prawdziwą przyjemnością. Prosty język i niski próg wejścia w tematykę mitologii słowiańskiej czynią tę powieść przystępną dla czytelników, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z fantastyką i z mitologią słowiańską. Autorka umiejętnie wplata elementy słowiańskich wierzeń w fabułę, nie przytłaczając czytelnika nadmiarem informacji, co może być szczególnie atrakcyjne dla młodzieży. Może to być jednak również wada, bo tematyka słowiańskich wierzeń jest w powieści zaledwie liźnięta. Ja oczekiwałam więcej i ten aspekt mnie niestety nie do końca usatysfakcjonował. Bo potencjał na rozwinięcie wątków związanych z mitologią słowiańską był naprawdę ogromny. A nie został dostatecznie wykorzystany.
Na plus lekki ton powieści, dobry humor, interesująca i wciągająca fabuła. A także specyficzny klimat, łączący elementy mroku z humorem, który sprawia, że lektura jest ekscytująca. Na plus również doskonale przedstawiona relacja między rodzeństwem, prawdziwa i przekonująca. A także relacja Ted i jej rodzeństwa z mamą. Podoba mi się też małomiasteczkowy klimat, ploteczki w salonie kosmetycznym i w ogóle przedstawienie zależności łączących ludzi w tej małej społeczności. Jednak znów muszę się do czegoś przyczepić. Fajnie, że pojawia się w powieści intryga ze zniknięciem przyjaciółki Ted, bo jest to aspekt, który zachęca do kontynuowania lektury. Wprowadza napięcie i wyczekiwanie odnośnie tego, co wydarzy się dalej. O ile czytelnik nie domyśli się za szybko, o co w tej intrydze chodzi. Ja się domyśliłam rozwiązania właściwie od razu, co trochę ostudziło mój zapał. Mój zapał odnośnie tego wątku skutecznie studziła też sama Ted, która z jednej strony dużo mówiła o szukaniu Zuzi i coś tam nawet w tym kierunku robiła, nie wydawała się jednak zbytnio tym faktem przejęta. Może wynikało to z faktu, że nosiła w sobie przekonanie, że Zuzia żyje, ale mimo to jakoś to napięcie przez taką jej postawę słabło.
Słabło też, kiedy Ted artykułowała swoje myśli odnośnie Witka, słowem, kiedy wzdychała do niego, albo na jego temat, czasem w najmniej odpowiednich momentach. Już nawet pomijam fakt, że sam wątek relacji romantycznej między nastolatką a nauczycielem jest w książce dla młodszych odbiorców nie na miejscu, nawet jeśli ten nauczyciel ma zaledwie 23 lata. Pomijam, chociaż czułam niesmak, mimo że nic istotnego się między nimi nie wydarzyło. I mimo że nie do końca rozumiałam, o co Ted właściwie z tym Witkiem chodzi. Inna sprawa, że rzadko w ogóle ją rozumiałam. Jej zachowanie było często zbyt infantylne i irytujące, mimo że cały czas miałam z tyłu głowy, że to nastolatka i zachowuje się jak nastolatka, trochę agresywna i porywcza wprawdzie, ale nadal nastolatka. Jeszcze gorzej zachowywał się Witek, dorosły przecież już człowiek, o wikarym nie wspominając, bo o tym, jak się zachowywał i o nim w ogóle lepiej zapomnieć. Nie do końca spodobało mi się też zakończenie. Z jednej strony wszystkie wątki zostają domknięte i to plus, ale nie przekonało mnie ono. Szczególnie w kwestii bohaterów, którzy za swoje czyny nie ponieśli żadnej odpowiedzialności.
Nie wiem, jak mam ocenić tę książkę, bo jak możecie przeczytać wyżej, jest trochę aspektów, które mi w niej przeszkadzały. Ale były też takie, które mnie przekonały, a przede wszystkim bawiłam się mimo wszystko naprawdę dobrze. Jeśli potraktować tę powieść jako wprowadzenie w świat słowiańskich mitów i legend i przymknąć nieco oko na niedociągnięcia, które nie każdemu będą przeszkadzać, jest dobrze. Głównie dlatego, że autorka ma talent do snucia opowieści, w które wchodzi się jak w masło i wcale nie chce się wychodzić. Ciekawy pomysł, historia dobrze opowiedziana i wciągająca. Podobała mi się mimo potknięć i mogę polecić 💙
Współpraca z Wydawnictwem SQN.