Niewolnictwo przypomina bycie zamkniętym w zbyt małej klatce, z której wypuszczanym bywa się jedynie, by podrygiwać według ruchów sznurków za które pociąga człowiek, który ma innego człowieka za swoją własność. Wiąże się to z obserwowaniem, jak nasze dzieci, rodzeństwo czy rodzice zostają sprzedani i znikają z naszego życia. Z niemym przyzwoleniem na kolejne kary fizyczne czy psychiczne, wobec których nie sposób się sprzeciwić. Brakiem głosu, gdy wszystko w nas zdaje się krzyczeć i brakiem ruchu, gdy pięści z bezsilności chcą ruszyć do ataku. To utracenie prawa do oddechu bez pozwolenia człowieka, od którego zależy całe nasze życie.
Właśnie w takim świecie dorasta Hi. Syn właściciela plantacji oraz czarnej kobiety. Niewolnik, który traci matkę i choć żyje obok ojca czy brata, nie jest im równy. Nawet jego ponadprzeciętna pamięć czy duża inteligencja nie może dać mu wolności, o jakiej w skrytości serca wielu ludzi wokół niego marzy. Jest on osobą upartą, a momentami naiwną, o co trudno obwiniać kogoś, komu nie dane było poznać świata innego niż niewola. Od dziecka doświadcza wiele bólu, a życie nie ma w planie go oszczędzać. Wiele wokół niego okrucieństw, ale jest w tym też promyk nadziei.
Powieść Ta-nehisi Coatesa opisuje wydarzenia prawdopodobne i realne, ale dodaje do nich szczyptę magii w postaci Kondukcji. Siły, która nie jest niezwyciężona i która nie jest lekarstwem na problemy codzienności, ale są chwile, gdy potrafi zaważyć na czyimś życiu lub śmierci. Pokolenia niewolnictwa wypalały dusze kolejnych osób i sprawiały, że moc ta odeszła niemalże zupełnie w zapomnienie, a jednak ostały się jednostki, w których wciąż może się obudzić i Hi okazuje się jedną z takich osób. Wątek ten jest jednak jedynie jednym z wielu, które budują tę powieść.
Jest tutaj miłość i przyjaźń. Jest zdrada i samotność. Bohaterowie muszą uważać na każdy swój ruch, a ufać drugiemu człowiekowi jest bardzo trudno. Plotki jednak mówią o północy, gdzie nawet czarny może chodzić wolny niczym pan.
„Wodny tancerz" to opowieść o dążeniu do wolności fizycznej i duchowej, a zdanie to musi wystarczyć, jako dopełnienie zarysu fabuły, bo zdradzenie czegokolwiek więcej może jedynie zepsuć przyjemność, jaka płynie z czytania. Powieść ta należy do nieco grubszych książek, a już na pewno ciężkich treścią, a jednak miałam spory problem, by się od niej oderwać. Gdy już zaczęłam czytać, to nie mogłam jej odłożyć, a gdy już udało mi się to zrobić — wciąż wracałam do niej myślami. A jednak polubiłam się z tym tytułem jedynie połowicznie i to nie dlatego, że miał on jakieś uwierające czy wyraźne wady. Po prostu był najwyraźniej nie do końca „mój", choć zdecydowanie będę jeszcze długo o nim myśleć i nie mogę go nie docenić. Kreacja bohaterów, ich zmieniające się w ciągu życia podejście do świata, sytuacja społeczna... Wszystko to było dopracowane i umilało lekturę, choć już sam styl autora potrafił to zrobić. Jedyne więc, co mogę na koniec napisać, to rada, by zapamiętać nazwisko Coates i mieć na uwadze jego kolejne teksty.
przekł. Dariusz Żukowski