Niby niepozorna książeczka, ledwo 140 stron. Z opisów z okładek wynika, że bardzo zabawna historia pewnego Kajtka. Że to „pełna humoru i dystansu do otaczającego nas świata” publikacja dla każdego – dla starszego i młodszego, dla grubego i chudego, dla smutasa i dla radosnego. Dla wszystkich bez mała i bez wyjątku. I nagle mam ją ja, otwieram i zaczynam przygodę z Kajtkiem. I co? I co?
I mój zachwyt z każdą stroną rośnie. Może nie tyle zachwyt, ile dobry humor. Na mojej twarzy zagościł uśmiech i to już od drugiej strony i tak mi zostało do samego końca. I choć to nie za gruba książka, to czytałam na dwa razy, bo szkoda mi było zbyt szybko rozstawać się z Kajtkiem Niesfornym Ancymonem. Jego rodzina, atmosfera życia, podejście do sytuacji i interpretacja świata, czasem niezrozumiałego dla dorosłego, więc tym bardziej dla dziecka... Krzysztof Żaryn odczarował mój smutny dzień, smutne serducho i posępne myśli. Sprawił, że poczułam się mamą Kajtka, ba – najlepszą koleżanką Kajtka wręcz. Klaskałam, gdy ubierał koszulkę Lewandowskiego i czerwone krótkie spodenki i grał w soboty mecze. Raz nawet udało mu się zagrać ze starszym bratem, Staśkiem w jednej drużynie i do tego strzelić gola, więc ich porażka nie była AŻ TAK drastyczna. A ja? Ja siedziałam na ławce i patrzyłam na wszystko, żaden faul mi nie uciekł, a przy każdej akcji pod bramką machałam pomponami. W domu uczyłam się z Kajtkiem i mamą gotować - makaron na spaghetti (którego się nagle dużo ugotowało) i sos z pomidorami (który pryskał, nie wiedzieć dlaczego pomarańczowymi kropkami i to po całej kuchni) i okazał się dziwnie przesolony (choć wpadła do niego solniczka, ale w końcu nie cała sól się wsypała...). A i było nawet bieganie z tatą, choć to Kajtek więcej biegał niż tata, który miał zalecone odchudzanie i tym samym więcej ruchu, nie mówiąc o odżywianiu, które zmuszało wszystkich do zaprzestania szukania przekąsek – zwłaszcza tych niezdrowych. No ale przecież frytki były zdrowe, bo to ziemniaki, albo wielka czekolada a nawet dwie, bo to przecież kakao i mleko i magnez. Same zalety.
„Kajtek Niesforek” to niebywała wręcz książka. To lek na każdy ból, na każdą złą myśl, czy chorobę. To lek dostępny bez recepty, dla każdego, a do tego bez skutków ubocznych. Co najwyżej grozi nam zaczytanie i wesołe otumanienie. Autor lekką ręką tworzy historie, które sprawiają, że czas się zatrzymuje, a ty wskakujesz w kapcie Kajtka. Krzysztof Żaryn to dorosły pisarz o duszy i wnętrzu dziecka. Wesołe perypetie dorastającego chłopca, jego pięcioosobowa rodzina plus pies oraz ich wspólna codzienność, to studnia humoru dla czytelnika. Do tego ilustracje – perełki wręcz.
Takie książki uwielbiam. Nurkuję w nich, zanurzam się i płynę i płynę mając nadzieję, że nie widać brzegu. Takie książki, wbrew pozorom, na długo we mnie zostają. Do tej z pewnością będę wracać. W końcu koszulkę Lewandowskiego czasem trzeba przewietrzyć, choć i Messi nie jest zły, ale Lewy lepszejszy...
dziękuję nakanapie.pl za egzemplarz i za świetny czas podczas lektury