Chimamanda Ngozi Adichie w swojej powieści przedstawia losy imigrantów w Ameryce i Wielkiej Brytanii.
Ifemelu to autorka poczytnego bloga o stylu życia, młoda Nigeryjka mieszkająca w Ameryce w Princenton. Niby wszystko ułożyło się po jej myśli, chociaż początki były trudne, ale tęsknota zżera serce i duszę. Obraz imigrantki – wiecznie nie u siebie. Ifemelu prowadzi obserwacje amerykańskiego społeczeństwa, języka , zachowania, stosunków między rówieśnikami, studentami z perspektywy nigeryjskiej imigrantki. Swoje obserwacje umieszcza i komentuje na blogu, który prowadzi i który wzbudza spore zainteresowanie. Wymarzona, wyśniona Ameryka okazuje się niedoskonała, niezbyt przyjazna dla Nigeryjczyków.
Nieco mniejsza część powieści poświęcona jest młodemu Nigeryjczykowi, który nie może dołączyć do ukochanej Ifemelu i „sposobem” dostaje się do Londynu. Obinze, po przykrych przejściach imigranta w Londynie, wykształcony, z dobra znajomością języka, zostaje zmuszony do powrotu do Nigerii. W końcu urządza się nieźle w rodzinnym Lagos. Przemiany w kraju, poszukiwanie pracy, często „na czarno”, niezbyt czyste interesy, jako żywo przypominają początki życia w Polsce po 1989 roku. Kombinacje, handel, podróże do różnych krajów w różnych celach, spółki „słupy”, ludzie „słupy”. Nieuczciwe interesy odbijają się czkawką, czasami po wielu latach. Zdobyte bogactwa i życie upływające w dostatku, często przepełnia smutkiem i zmusza do poszukiwania czegoś, co może wzbogacić nasze życie wewnętrzne. Jakże Nigeria przypomina czasy naszego PRL-u – bylejakość, marazm, kłamstwa w TV.
Znacznie większa część powieści poświęcona jest „odkrywaniu” Ameryki. Nie dotyczy to tylko Nigeryjczyków, ale właściwie młodych ludzi z wszystkich krajów, dla których Ameryka stanowiła szczyt marzeń. Na miejscu okazuje się, że nic nie jest doskonałe. Do barwnego świata trzeba się dostosować, żeby w pełni z niego skorzystać. Dotyczy to języka, szkoły, dostosowywania się do kultury i zwyczajów. W przypadku imigrantów z Afryki dodatkowo ćwiczenie akcentu, prostowanie włosów, wybielanie twarzy, aby nie odstawać od społeczeństwa. Afroamerykanie często mają białych przodków, a więc mają też jaśniejszą skórę.
W narracji pojawiają się często rozmowy o walce klas, starciach białych i czarnych. Bohaterka ma wyraźną fobię rasową. Częściowo ma rację, doszukując się uprzedzeń, ale z historii Ifemelu wynika, że takich prześladowań nie doświadczyła. Miała nawet białego chłopaka, narzeczonego, który ją uwielbiał. Trafiła na czas, kiedy pary czarny - biały nie są objęte zakazami ani nie doświadczają ostracyzmu. W powieści cytowany jest blog Ifemelu, który dotyczy rasizmu i jego przejawów w życiu codziennym Amerykanów. W pewnym momencie przechodzi w mocno tendencyjne, prowokacyjne wypowiedzi i przesadzone komentarze. Wiem, że dla czarnoskórych Amerykanów i ich afrykańskich braci temat jest bardzo ważny, ale w pewnym momencie następuje przesyt.
Autorka sama doświadczyła emigracji do Stanów Zjednoczonych, więc środowisko, które opisuje i jego problemy są jej doskonale znane. Powieść bardzo dobrze się czyta, mimo dużych rozmiarów.