Nie wiem czy to kwestia piękna Japonii czy języka, którym posługują się ludzie zafascynowani tym miejscem, ale książki, których historia dzieje się właśnie w Japonii, mają w sobie coś niezwykłego.
Pewnego rodzaju spokój, zmysłowość, niespieszność.
Pobudzają wyobraźnię i jednocześnie pozostają przy tym proste w formie i języku. Skupiają na sobie i nie chcemy się od nich odrywać.
Taka właśnie jest książka "Cztery pory roku w Japonii" autorstwa Nicka Bradley'a.
Książka z kategorii literatura piękna. I tak właśnie sobie wyobrażam, że literatura piękna powinna wyglądać.
Ksiażka, to historia Flo- amerykańskiej tłumaczki, która jest zmęczona swoim dotychczasowym życiem.
Tokio ją nurzy, w miłości też nie jest najlepiej i nie bardzo wie, co dalej.
Pewnego dnia, przypadkiem-lub też nie, znajduje książkę, która ją fascynuje. Postanawia przyjechać do Onomishi, żeby osobiście poznać jej autora.
Dzięki temu, my jako czytelnicy poznajemy Ayako- starszą, skromną kobietę, która po śmierci męża zamyka się w swojej klimatycznej restauracji i poświęca wyłącznie pracy.
W niewielkiej japońskiej mieścinie, w której mieszka, wszyscy się znają i wiedzą o sobie niemalże wszystko.
Dlatego przyjazd wnuka Ayako wzbudza prawdziwe zainteresowanie wśród lokalnej społeczności.
Ayako i Kyo-jej wnuk, uczą się nie tylko siebie nawazajem, ale przede wszystkim dużo od siebie.
Ayako pokazuje wnukowi, że istnieje inny świat, niż ten, który zna z Tokio- niespieszny i spokojny.
Tutaj każdy ma na wszystko czas, nie ma dzikiego pędu, jest spokój i pewnego rodzaju bezstroska.
Opowiada mu także o rodzinie, o jego zmarłym ojcu i dziadku. Chce pielęgnować te wspomnienia, choć nie są one dla niej łatwe.
Ayako natomiast uczy się od wnuka młodzieńczej beztroski, czerpania przyjemności z życia, umiejętności odpuszczania sobie i światu, cieszenia się każdym dniem, przebywania z ludźmi, nie zamykania się wyłącznie w pracy.
Ayako otwiera się przy Kyo, uczy się na nowo miłości, ciepła i wrażliwości.
Kyo gdy przyjeżdza do miejscowości Onomishi w odwiedziny do babci, jest zagubiony.
Nie dostał się na wymarzone studia lekarskie, rozczarowując tym samym swoją matkę-lekarkę.
Chociaż sam bardziej interesuje się rysowaniem i japońską sztuką.
Czy po naukach swojej babci odnajdzie wymarzoną drogę i odkryje, co tak naprawdę powinien i chciałby robić?
Czy Ayako pozwoli sobie na beztroskę i radość?
Ksiązka "Cztery pory roku w Japonii", to piękna historia o prostych, ale często zapominanych życiowych prawdach.
O tym, czym powinniśmy się kierować w życiu, o budowaniu relacji, o tworzeniu rodziny od nowa, o przełamywaniu barier i wychodzeniu ze swoich stref komfortu,
To piękny, niespieszny spacer po Japonii, po jej klimatycznych uliczkach, po malutkich restauracjach, z ogromnym poszanowaniem ludzi i ich emocji.
Pomimo, że nie jest to łatwa historia, a życie i Ayako i Kyo jest pełne rozczarowań, trudnych chwil, niesprawiedliwości, pretensji i niewyjaśnionych konfkliktów, język jakim posługuje się autor, pozwala nam nabrać dystansu do naszych problemów i zatopić się w tej historii, w tej książce i w pięknej, magicznej Japonii.
Czytając ją, czas płynie inaczej, wolniej, przyjemniej.
Pokazuje, że nie ważne czy żyjemy w tłocznym, szybkim Tokio, czy w niewielkiej wiosce- zawsze najważniejsze są relacje międzyludzkie. I po przeczytaniu książki, mam wrażenie, że bardziej je doceniamy.
W opisie od wydawcy możemy przeczytać, że czytanie tej powieści to jak niespieszny spacer kocią alejką w Tokio - pełen wspomnień, emocji i ukrytych znaczeń- jest to bardzo prawdziwe zdanie.
Im wolniej idziemy przez tą książkę, tym więcej rzeczy i ukrytych przekazów w niej znajdujemy