Rok po tajemniczym zaginięciu Ady, jej ojciec wraca na miejsce wydarzenia, próbując ustalić, co stało się tamtej nocy. Jak to możliwe, że po dziewczynie nie został nawet jeden ślad?
“Żmijowisko” to trzecia książka Wojciecha Chmielarza, jaką miałam okazję przeczytać. Niestety, podobnie jak „Rana” nie do końca spełniła moje oczekiwania i nie wywołała tak pozytywnych emocji jak w przypadku „Cieni”. Tym, co przede wszystkim okazało się dla mnie problemem, jest mała zawartość thrillera w thrillerze.
Za każdym razem niezwykle ciężko jest mi pogodzić się z sytuacją, w której powieść okazuje się różnić gatunkowo, od tego, jak ją sobie wyobrażałam. Nie ma sensu przesadnie dyskutować nad poprawnym kwalifikowaniem książek, po prostu sięgając po mroczniejszą powieść, zawsze mam nadzieję, że okaże się ona taka nie tylko z opisu.
„Żmijowisko” to książka, której nie można absolutnie niczego zarzucić w kwestiach obyczajowych. Autor fantastycznie przedstawił problemy, z jakimi zmagają się rodzice zaginionej dziewczynki. Emocje, problemy, rozterki. Całość miała bardzo wyrazisty i szczery charakter, przypominała prawdziwą historię. Chmielarz opowiedział tę historię w sposób emocjonalny i bardzo autentyczny. Warto też dodać, że autor generalnie fantastycznie radzi sobie z trudnymi tematami, o czym miałam okazję przekonać się już wcześniej.
Nowa powieść autora to taka gorzka lekcja o nas samych. Zwrócenie się w stronę potrzeb, instynktów, uczuć. Naszych najmroczniejszych pragnień i najgłębiej skrywanych tajemnic. Dlatego też podczas lektury dość łatwo postawić się na miejscu bohaterów- zwyczajnie przypominają nam nas, naszych przyjaciół czy bliskich. A i poruszana tematyka, opierająca się na kilku prowadzonych równolegle wątkach, znakomicie ukazuje ważne, i choć znajome, to jednak wciąż interesujące i aktualne sprawy.
Chmielarz znakomicie uporał się także z tworzeniem sylwetek bohaterów. W tym przypadku również urzekł mnie realizm. Wszyscy jawili mi się jak żywi, mocne charaktery i trudne przeżycia sprawiły, że raz po raz pokazywali na co ich stać. Wielowymiarowość i wszechstronność postaci zrobiła na mnie duże wrażenie. W tej kwestii ciężko do czegokolwiek się przyczepić, znaleźć jakieś niedociągnięcia czy braki.
Historia zdobyła moje uznanie również za sprawą sposobu, w jaki została przedstawiona. Zderzenie przeszłości i teraźniejszości sprawdza się za każdym razem. Takie poprowadzenie fabuły zawsze pobudza moją ciekawość i sprawia, że mam chęć mocniej zaangażować się w czytaną historię. Szczególnie, kiedy autor potrafi te płaszczyzny czasowe odpowiednio łączyć, nieco w ten sposób pogłębiając napięcie.
Styl jest także jednym z tych elementów, o których wartości nie można dyskutować. Chmielarz posiada świetne pióro. Pisze w sposób lekki, przyjazny czytelnikowi. Bez problemu przelewa swoje myśli na papier, oddając dokładnie to, co trzeba. Pisze emocjami, zostawia na papierze uczucia. Trafia do umysłu i serca czytelnika, zdając się dobrze przy tym bawić i wierząc w wartość opisywanych historii. Podąża wybraną ścieżką i zdecydowanie wybiera dobrze.
Tym, co jednak mnie zabolało i o czym wspomniałam już na początku, jest mało przekonujący watek kryminalny. To nie tak, że tych mroczniejszych wydarzeń w ogóle w książce nie ma. Po prostu autor eksponuje je w drugiej części powieści. Wtedy wybucha napięcie, emocje stają się gorętsze, całość nabiera rozmachu, a zaskoczenie zaskakuje. Ale zanim do tego dojdziemy musimy przebić się przez gęstą warstwę obyczajową, która niestety zwalnia tempo, czasami nieznośnie.
„Żmijowisko” to wartościowa i interesująca powieść, ale nasze spojrzenie na nią jest zależne od tego, co życzymy sobie w niej znaleźć. Najlepiej sprawdzić to samemu.