Wypożyczenie „Niezgodnej” z biblioteki to w moim wypadku był całkowicie spontaniczny wybór, gdyż nigdy wcześniej nie planowałam jej przeczytania. Raz czy dwa być może zwróciłam na nią uwagę na portalu literackim, jednakże nie na tyle, żeby planować jej przeczytanie. Tym bardziej, iż przyznaję, że porównanie tej książki z trylogią „Igrzyska śmierci” raczej odepchnęło mnie od tej powieści, gdyż od pewnego czasu starannie unikam wszystkiego, co ma z nią jakikolwiek związek. Dodatkowo uważam, że promowanie książki na powieściach, które odniosły niesamowity sukces w świecie literackim jest dosyć tanim chwytem, choć bardzo popularnym. Niemniej po „Niezgodną” sięgnęłam, zupełnie się nad tym nie zastanawiając. Uczucia do tej książki mam bardzo mieszane, choć nie tak złe, jak mogłabym się spodziewać.
Beatrice żyje w świecie, który podzielony jest na pięć odłamów: Prawość, Altruizm, Erudycję, Serdeczność i Nieustraszoność. Gdy kończy ona szesnaście lat, musi podjąć decyzję, którą frakcję wybiera i której chce się poświęcić do końca swojego życia. Wyboru musi dokonać pomiędzy dwiema frakcjami, wybór jednej oznacza pozostanie z rodziną, natomiast drugiej – porzucenie najbliższych. Decyzja okazuje się nie być wcale taka prosta, tym bardziej, gdy Beatrice odkrywa, że jest Niezgodna – łączy w sobie cechy kilku frakcji, za co grozi jej śmierć.
Książka ta nie zrobiła na mnie wielkiego wrażenia, jednak wciągnęłam się w nią na tyle, że podczas czytania nie myślałam o niczym innym. Przyznać muszę, że jest to bardzo przyjemna lektura, która mimo swoich minusów potrafi czytelnika wciągnąć i zatrzymać przy sobie na długi czas, nawet, jeżeli pilniejsze sprawy czekają na ich wykonanie. „Niezgodną” czytało mi się bardzo szybko i nie ma na to wpływu fakt, że jest to lektura, która swoją objętością nie powala na kolana, jednakże bardzo cenię sobie książki, przy których czas upływa niezauważony, a ich przeczytanie odbywa się w niemalże mgnieniu oka. Dlatego uważam, że jeżeli ktoś poszukuje powieści, którą czyta się płynnie, szybko, nad którą nie trzeba zbyt wiele myśleć, to „Niezgodna” jest do tego idealną pozycją.
Niestety, największym minusem książki Veroniki Roth jest fakt, że wyraźnie czuć w niej wpływy innych powieści, które osiągnęły w świecie literackim (antyutopijnym/dystopijnym) niewątpliwy sukces. Jednym z takich przykładów może być chociażby „Akademia wampirów”, w której główną bohaterkę i jej instruktora łączy niezwykle silna, niebanalna więź i tak samo jest w „Niezgodnej”. A to tylko jeden z przykładów, przytoczyć można kilka innych, jak chociażby same „Igrzyska śmierci”, o których mowa jest na okładce książki, a także „Neva” Sary Grant oraz „Dobrani” Ally Condie. Nie wiem, czy jest to zwykły przypadek, czy autorka może wspomagała się wyżej wymienionymi lekturami, jednakże wizja podobieństwa towarzyszyła mi przez cały czas czytania tej książki, co nie pozwalało mi się nią cieszyć wystarczająco mocno.
Autorka nie daje się nacieszyć bohaterami tej książki, gdyż niektórzy ledwo co się pojawili, a chwilę później już trzeba ich pożegnać, niektórych ze łzami w oczach, niektórych bez. Z jednej strony jest to plus, że autorka nie waha się przez skrzywdzeniem postaci, jednak z drugiej fajnie by było lepiej poznać tych bohaterów, szczególnie, że charaktery niektórych z nich nie zdążyły się rozwinąć. Kwestia osobowości jest tutaj naprawdę różna, bo niektóre postacie są naprawdę barwne, mają w sobie ikrę, pozostałe zaś nie, jak na przykład sama główna bohaterka, do której na dodatek nie potrafiłam zapałać sympatią i uwierzyć w jej przemianę z szarej myszki w zdecydowaną, niewahającą się zabić innego człowieka, dyrygującą innymi i wydającą rozkazy postać. Dla mnie owa zamiana była po prostu mało wiarygodna.
Veronica Roth spełniła jednak swoją rolę w jednej kwestii: przez całą książkę zastanawiałam się, jakby to było żyć w tym samym dystopijnym świecie, który przedstawiła w „Niezgodnej”? Czy podział na poszczególne frakcje byłby właściwy, czy sprowadziłby ład w społeczeństwie, czy byłoby łatwiej, czy byłby porządek? Cóż, jak wskazuje samo zakończenie tej powieści – może być naprawdę różnie. Zawsze jednak znajdą się ci, którzy nie zaakceptują władzy narzuconej im z góry i będą walczyć o swoje – im zdaniem zasłużone – prawa. Jeżeli chcecie się przekonać, jak to naprawdę mogłoby być – zapraszam do zapoznania się z tą książką, bo wbrew pozorom jest to ciekawa i wciągająca lektura. Po kolejne części sięgnę z pewnością, jednak tylko po to, żeby znać zakończenie tej historii i nie zostawiać za sobą niedokończonej serii.