Książka 'Respect. Życie Arethy Franklin' jest biografią obszerną, szczegółową i taką, która opisuje zarówno życie artystki, jak i jej twórczość, z uwzględnieniem albumów, piosenek, słynnych występów i chwil gorszych w karierze. Ritz ustosunkował się też do autobiografii Arethy Franklin z roku 1999 'From the Roots', w której gwiazda łagodzi swoje życie, nie wspomina o trudnościach i ciemnych stronach swojego życia. Ritz konfrontuje to z 'zeznaniami' świadków, rodziny, współpracowników, i pokazuje prawdziwą osobowość Królowej Soulu, piosenkarki o największym głosie świata, najbardziej emocjonalnym (no może poza Marią Callas, ale nie jestem muzykologiem, tylko zwykłym odbiorcą muzyki...) .
Autor nie idzie na rękę czytelnikowi, tak jak to czasem w biografiach słynnych postaci bywa, nie tworzy łatwo czytającej się opowieści, ale za to traktuje na serio czytelnika, któremu przedstawia informacje, fakty i anegdotki.
Książka jest portretem środowiska gospel, środowiska tylko z pozoru uduchowionego, portretem rodziny Arethy i jej samej. Kobiety ekscentrycznej, bardzo utalentowanej, o słuchu absolutnym, ale niedojrzałej emocjonalnie, a z wiekiem coraz bardziej ogarniętej obsesjami i lękami.
Możemy się dowiedzieć jaka jest droga od złotego dziecka do światowej kariery, co trzeba przejść, i ile jest w tym talentu, głosu (a jest wiele), a ile marketingu. Poznajemy współpracowników, wytwórnie i wszystkie albumy. Ritz porównuje piosenki, mówi o nich. Wspomina też o innych gwiazdach i artystach, w tym często o Rayu Charlesie, o Whitney Houston i innych.
Ale najważniejszą rzeczą, której oczekiwałam od biografii Arethy Franklin, i ją dostałam, było kwestia taka, czy ta lawina uczuć, emocji, głębia miłości, rozpaczy i pożądania mężczyzny, zawarta w każdej nucie jej piosenek, jest tylko talentem wokalnym Arethy, czy też wynika z życia Divy. Kiedyś rozmawiałam o jej piosenkach z moją koleżanką. Powiedziałam jej 'Słuchaj, ile w tym emocji. Ona musiała bardzo kochać!" Koleżanka mi odpowiedziała, że 'śpiewa to, co jej napisano'. Ale tak może śpiewać jakaś piosenkarka, ale nie Aretha Franklin. Musiałam się przekonać, skąd ona wzięła te pokłady emocji. Gdy więc zobaczyłam, ze Wydawnictwo Czarne wydało w Polsce biografię artystki, to zapragnęłam ją przeczytać. Tydzień lektury, ale wiem o wiele więcej niż przedtem! Bo ja uwielbiam tę muzykę, jej, Raya Charlesa, B.B. Kinga itd.
Wracając do emocji w głosie Arethy, książka pokazuje życie jej, jako córki tęskniącej za macierzyńską miłością, córki pastora-kaznodziei, kobieciarza i współtowarzysza Luthera Kinga w walce o równość dla Afroamerykanów, młodej matki, i kobiety, która szukała nieodpowiednich mężczyzn. Która obsesyjnie wprost zazdrościła kobietom z otoczenia i szukała akceptacji mężczyzn. Bardzo ciekawa postać, niejednoznaczna.
Owszem, można by napisać szybko się czytającą biografię, ale ta jest' treściwa', i jest prawdziwą gratką dla osób, które o muzyce i historii Ameryki chcą wiedzieć więcej.