Książka już jakiś czas była na moim czytniku i jakoś nie mogłam się za nią zabrać. Pewnie jak zwykle dlatego, że książek mam na kopy i sama nie wiem, od której zacząć. To mój największy problem, wybór. Też tak macie, że przeczytacie parę stron i jak Was książka nie wciągnie od pierwszej strony to szukacie czegoś innego. Potem wracam do zaczętej książki, bo na czytniku mam chyba ze 30 takich, które mają przeczytane 3 albo 4 %.
Po NIEprzegrany zakład sięgnęłam z ciekawości, bo już kiedyś miałam przyjemność czytać książkę Pani Weroniki tam gdzie diabeł mówi dobranoc i jak mnie pamięć nie myli czytało mi się całkiem dobrze. Postanowiłam więc sprawdzić jak autorka poradziła sobie tym razem i...przepadłam na parę godzin, historia wciągnęła mnie tak, że żal mi było rozstawać się z bohaterami, że już nie wspomnę o tym, że zryczałam się jak bóbr. To bajka dla dużych dziewczynek, romantyczna i wręcz idealna na leniwe świąteczne popołudnie, gdy ma się ochotę przeczytać coś lekkiego, optymistycznego i z zakończeniem w stylu: żyli długo i szczęśliwie. To wszystko znalazłam w NIEprzegranym zakładzie i powiem Wam, że z pewnością będę sięgać po kolejne tytuły autorki. Wiecie, że kocham okładki i to często na ich podstawie sięgam po dany tytuł, ale w tym przypadku okładka była zupełnie nietrafiona, żeby nie obrażać grafika i nie powiedzieć, że była wręcz kiczowata, a już te piórka to pasują jak kwiatek do kożucha.
Na szczęście treść książki wynagrodziła mi męczarnie okładkowe i czytałam z ogromną przyjemnością. Poznajcie Natalię, która samotnie wychowuje swojego synka, rezolutnego Kubusia. Powiedzieć, że mieszkają biednie to mało. Pracuje jako kelnerka i ze swojej kelnerskiej pensji musi nie tylko utrzymać siebie i syna, ale i spłacać długi byłego męża. Ima się różnych zajęć, aby zapewnić Kubie to co najlepsze. Kocha go całym sercem i jest dla niej całym światem, a miłość matki do syna bije dosłownie z każdej strony. Może nie jest w stanie zapewnić mu zabawek z najwyższej półki, może nie ma na nowe buty dla synka, ale ma to co najważniejsze czas i mnóstwo pomysłów, aby zapewnić mu szczęśliwe dzieciństwo.
Jest i Filip, bogaty biznesmen, który, aby ocieplić swój wizerunek bierze udział w akcji mikołajkowej, w której wspiera najbardziej potrzebujących. Przypadek sprawia, że w ręce jego sekretarki wpada list, w którym chłopiec nie prosi o najnowszy model telefonu, laptopa czy największy zestaw lego, a prosi o pudełko kredek i blok rysunkowy. Jak się możecie domyślić nadawcą tego listu był nikt inny jak Kuba, który wśród rówieśników czuł się lekko wyobcowany, bo miał najmniej kolorów w swoim pudełku z kredkami w klasie. Filip nie jest w stanie uwierzyć, że dziecko może mieć takie marzenie i postanawia sprawdzić kto kryje się z listem i czy nie jest on tanią zagrywką. Tak Filip trafia do mieszkania Natalii i jej synka. Pierwsze spotkanie nie można uznać za udane. Nawet o drugim nie można tego powiedzieć. Jeśli jesteście ciekawi co przyniesie spotkanie Natalii i jej synka z bogatym Filipem to koniecznie sięgnijcie po najnowszą książkę Weroniki Tomali.
Mogę Wam tylko zdradzić, że dużo się tutaj będzie działo i nie znajdziecie miejsca na nudę, a jak już zaczniecie czytać tę wzruszającą historię to nie tylko zaopatrzcie się w chusteczki, ale i zarezerwujecie sobie czas, bo nie będziecie w stanie się oderwać. Przynajmniej ja tak miałam i historia Natalii i Filip pochłonęła mnie bez reszty. Poczułam tutaj prawdziwą magię świąt z choinką, pachnącymi piernikami i prawdziwą miłością. Historię nie tylko wzruszającą, ale i życiową, bo przecież takich samotnych matek jak Natalia z pewnością jest wiele i z pewnością znajdziecie je w swoim otoczeniu. Autorka pokazała nam jak bezwzględna potrafią być dzieci w stosunku do tych, które nie mają markowych ciuchów czy butów, ale to jest wina nas dorosłych, że nie rozmawiamy i nie tłumaczymy.
Jestem zachwycona NIEprzegranym zakładem, który jest naszpikowany emocjami do granic możliwości. Jeśli lubicie bajki i książki z szczęśliwym zakończeniem to koniecznie sięgnijcie po najnowszą książkę Pani Weroniki.