"Niedzielna dziewczyna" wpadła w moje rączki ze względu na opinie, które o niej czytałam. Po pierwsze było ich naprawdę niewiele, a po drugie były bardzo różne. Jedne pozytywne, inne nie. Z ciekawości więc i ja po nią sięgnęłam.
Książkę czytałam w ebook'u za sprawą Legimi. I bardzo się miło złożyło, bo w sumie nie wiem, czy bym ją kupiła. Po przeczytaniu mam takie same odczucia, nie potrzebuję jej w formie papierowej, ebook wystarczy.
Przechodząc do fabuły... Spodziewałam się thrillera psychologicznego. Po pierwszych stronach miałam ochotę ją odłożyć bo mnie gryzło to, że raczej czytam obyczajówkę, a nie porządny thriller. Jednak złożyło się tak, że na szczęście brnęłam w nią dalej. Okazała się dość oczywista, ale zawiła.
Taylor i Angus są parą, która można otwarcie powiedzieć, ma problemy. Ona, niby niewinna, niby słodka, przykładowa właśnie niedzielna dziewczyna. On robi jej świństwo i wrzuca o sieci filmik pornograficzny z nią w roli głównej. Rozpętuje się burza.
Przed każdym rozdziałem, czy dniem czytamy krótkie notatki dotyczące prowadzenia wojny. Wszak Taylor wypowiedziała wojnę swojemu byłemu facetowi! Mniejsze i większe przytyki, zemsta? Musicie się przekonać sami. Czymże byłaby książka, którą bym Wam opowiedziała.
Powiem tylko, że niektórych rzeczy się spodziewałam, innych nie. Popaprany związek i ludzie. Oczekujecie happy-endu? Cóż, nie wiem czy tu go dostaniecie 😉
Książka nie jest jakaś objętościowo potężna i dzięki temu czyta się ją lekko i bardzo szybko. Co prawda nie pogniewałabym się gdyby wątki były bardziej rozszerzone, bo niektóre rzeczy się kupy nie trzymają i są wspominane wręcz konspiracyjnie, a nic z nich nie wynika. To tak, jak by się czytało drugi tom, bez znajomości pierwszego, w którym były różne dowcipy i teraz się nie rozumie odniesień do nich.
Generalnie podobała mi się ta powieść. Oceniłam ją na 7/10 gwiazdek. Z chęcią sięgnę po kolejne książki Autorki, jeśli się pojawią w księgarniach. Nie było efektu wow, ale przynajmniej zapewniła mi dobrą lekturę i ciekawie spędzony czas. A to na plus.
Czy polecam? Tak, ale traktujcie ją raczej nie jako thriller, a jako powieść obyczajową, bo nie ma tu zbyt wiele argumentów za tym, żeby przypisać ją do tego pierwszego gatunku.