Książka Erynie, której autorem jest Marek Krajewski jest pierwszą, która przeczytałam tego autora. Nie wiedziałam, czego się spodziewać po autorze, gdyż słyszałam wiele dobrego o nim i bałam się, ze mnie rozczaruje.
Historia przedstawiona przez autora jest wstrząsająca przerażająca i poruszająca. Owa historia opowiada o zabójstwie małego Henia, którego ciało, bez krwi, pozostawiono w wychodku. Cały Lwów jest w szoku, wszyscy są wstrząśnięci i boja się o swoje pociechy. Mord wygląda na zabójstwo rytualne, które wykonują Żydzi. Policja stara się zaprzeczać tym pogłoskom, gdyż nie chcą, aby we Lwowie rozpoczęły się ataki na ludność żydowską.
W tym czasie czytelnik poznaje Edwarda Popielskiego, komisarza, bardzo zasłużonego policji. Ludzie szanują go i podziwiają. Popielski udaje się do swojej ulubionej restauracji, gdzie postanawia przejść na emeryturę. Dowiaduje się o tym Lwów i pod lokalem zbierają się tłumy oskarżając komisarza o tchórzostwo, gdyż nie chce poprowadzić sprawy zabójstwa małego Henia. Za sprawą swojego szefa oddala decyzję do końca śledztwa. W tym momencie zaczyna się szybka, pełna przestępstw akcja. Krajewski potrafi historia, którą opisuje, tak wciągnąć czytelnika, że nie sposób się oderwać od książki.
Komisarz Popielski jest tak samo, jak ja, przerażony widokiem małego Henia. Komisarza dodatkowo przeraża fakt, iż ma wnuka Jerzyka, który jest w podobnym wieku jak zamordowany chłopiec. Edward Popielski postanawia złapać za wszelką cenę, zwyrodnialca, który tak brutalnie zakończył życie chłopca.
Uruchamia swoje kontakty i informatorów z całego Lwowa, a nawet okolic. Niestety nikt nic nie wie. Komisarz walczy o każdy strzęp informacji. Akcja ciągle się rozwija i „biegnie” w szaleńczy tempie. Gdy wydaje się, że przeczytało się najbrutalniejszą zbrodnię pojawia się kolejna. Ofiara ponownie jest mały chłopczyk, ale również sam komisarz Popielski. Tym razem policjant wpada w amok poszukiwania mordercy. W tym celu porusza przysłowiowe niebo i ziemię. I gdy już myśli, że znalazł przestępcę, niestety owa osoba nie jest nim. Nagle pojawiają się nowe tropy, informacje. Śledztwo nabiera jeszcze większego tępa. Komisarz jest już tuż, tuz. Popielski porusza się po takim świecie i brata się z takimi ludźmi, że w pewnym momencie jego rodzina jest w niebezpieczeństwie. Komisarzowi udaje się rozwiązać zagadkę, niestety płaci za to wysoką cenę.
Tymczasem autor przenosi nas ponad 50 lat w przyszłość, do czasów teraźniejszych. Dowiadujemy się o pewnym zdjęciu powielanym kilka tysięcy razy i pewien sekret, o którym dowiaduje się pewien bogacz.
Styl autora jest prosty, łatwy w zrozumieniu i bogaty w słownictwo. Bardzo przyjemnie czyta się słowa pisane przez pana Krajewskiego. Ja osobiście uwielbiam kryminały i przeczytałam ich już bardzo dużo, więc według mnie Erynie są najlepszym kryminałem, jaki czytałam. Na dodatek jest to polski autora, a szczerze powiedziawszy ja nie przepadam za autorami z naszego kraju. A już na pewno nie myślałam, że polski autor może napisać tak dobry kryminał. Z pewnością sięgnę po kolejne książki pana Krajewskiego oraz zapisuję go na listę ulubionych autorów.
Polecam szczerze wielbicielom kryminałów, thrillerów itp.