"W dobrej wierze" Małgorzaty Zając to jednotomowa książka, z której z powodzeniem dałoby się 'wykroić' dwie. Pomimo tego książkę czyta się dość szybko. Jednak jeśli ktoś szuka frapującej fabuły i zaskakujących zwrotów akcji, to z tej lektury nie będzie zadowolony. Autorka, pedagog z wykształcenia, w centrum powieści stawia katolicką rodzinę. I nie ma tu znaczenia, że pochodzi ona z Irlandii - równie dobrze akcja mogłaby dziać się w Polsce. Jest to rodzina wielodzietna, w której najwyższym autorytetem jest ojciec, zaangażowany w życie swojej parafii katolik oraz muzyk piszący i śpiewający modlitwy. Wraz z żoną Marią Patryk tworzy popularny od wielu lat w Irlandii zespół muzyczny THE ONENESS. Rodzinny zespół odnosi sukcesy a rodzina żyje w dostatku i harmonii - wszystko do czasu wielkiego przełomu. "Tyle wiemy o sobie, na ile nas sprawdzono" pragnie przekazać autorka i konfrontuje swoją wzorową rodzinę bezpośrednio z tematami tabu. Maria zachodzi w ciążę, która może się zakończyć tragicznie zarówno dla matki jak i dla dziecka - konieczne jest podjęcie jednoznacznej decyzji, czyje życie lekarze mają ratować w pierwszej kolejności. I tu decyzja Patricka jest zaskakująca, woli stracić dziecko niż żonę, której jednak jako matce noszącej dziecko pod sercem pozostawia ostateczną decyzję. Ponadto pojawia się kolejny problem, który zakłóca harmonię życia w tej rodzinie. Jest nim homoseksualizm syna Josha, który przypadkowo wychodzi na jaw i dokonuje rozłamu w rodzinie. Ojciec Josha nie potrafi zaakceptować odmiennej orientacji syna, gdyż Biblia, którą się kieruje w życiu codziennym zdecydowanie ją potępia. Matka widzi ten problem inaczej dostrzegając w Biblii przede wszystkim nakaz miłości bliźniego. Zdania rodzeństwa są tu podzielone, a otoczenie też nie ułatwia Joshemu życia i samoakceptacji. Książka nie ucieka od trudnej prawdy o prześladowaniu odmienności w życiu społecznym. Autorka, co wydaje mi się najważniejsze, pokazuje ten problem z perspektywy osoby nim dotkniętej. Bezpośrednio z Joshem doświadczamy upokorzeń i lęku. Podobnie jak bezpośrednio z Marią i Patrickiem musimy dokonać wyboru, co jest mniejszym złem, aborcja, czy śmierć kobiety, która osieroci ośmioro dzieci. Dlatego możemy dostrzec, że decyzja nie jest łatwa. Choć Biblia nakazuje nie zabijać, Patrick w tym wypadku myśli o odstępstwie od jej zasad w imię miłości do żony i pozostałych dzieci. "Orientacji seksualnej nie da się zmienić, a poglądy owszem" twierdzi Maria w rozmowie z mężem. Jednak proces zmiany poglądów u Patryka to długa i wyboista droga. Podczas, gdy postać Patryka jest w książce przekonująca, postać Marii jest, moim zdaniem, nazbyt wyidealizowana. Trudno sobie wyobrazić, by kobieta była w stanie tyle udźwignąć. Maria jest pełną zaangażowania matką dziewięciorga dzieci, prowadzi dom tj. gotuje i sprząta, jeździ z mężem w wyczerpujące trasy koncertowe, pisze piosenki i ma jeszcze czas dbać o przyjaciół i o siebie. Autorka ciągle podkreśla jej elegancję, urodę i atrakcyjność dla nieustannie o nią zabiegającego i zazdrosnego męża. I nawet, gdy z powodu męża syn wyprowadza się z domu i przestaje w nim bywać, Maria nadal okazuje mężowi względy. Autorka widzi w kobietach-matkach ziemskie anioły: "prawdziwy przebłysk geniuszu Stwórcy". Z innych problemów podejmowanych w powieści należałoby jeszcze wymienić problem fanatyzmu religijnego, (trwałości) związków homoseksualnych, coming outu homoseksualistów (jako celebrytów). Związek homoseksualny w powieści ukazany jest odważnie - Małgorzata Zając odrzuca stereotypy. Partnerzy są dla siebie oparciem, okazują sobie troskę i czułość, nie budują więzi tylko w oparciu o erotyczną fascynację.