Dziś mamy sobotę, czas na kolejny reportaż. Tym razem autora nie trzeba przedstawiać - wybitny reporter i laureat Nagrody Literackiej Nike 2019 za książkę, o której zamierzam Wam dziś co nieco opowiedzieć. To właśnie ten autor zainspirował mnie do stworzenia niniejszego cyklu. Zapraszam do zapoznania się z recenzją najnowszej książki Mariusza Szczygła, czyli niby nie ma, a jednak jest.
„Nie ma” - w tym sformułowaniu upatrujemy coś albo nic. Kogo nie ma? Czego nie ma? Możemy sobie dopowiedzieć. Nie ma widelców, nie ma przeszłości, rzeczy, ludzi... Tak można mnożyć. Deficyty, braki i - w końcu - nieobecność. Jest to zbiór reportaży o różnej tematyce. Które teksty ze mną zostaną?
1. Bliźniaczki - nie ma - znowu - jednej bez drugiej. Również w odniesieniu do choroby psychicznej. One są jak dwie połówki jabłka. Przekrojone już nie będzie takie samo.
2. Pamięć - niby jej nie ma, ale jednak jest. Różnic polega na zmianie zapisu wspomnień. W pewnym momencie ten kod staje się przekoloryzowany i niezbyt wiernie oddaje rzeczywistość.
Mariusz Szczygieł jest miłośnikiem faktów i to w tej książce widać. Na samym wstępie odnajdziemy informację, że tutaj nic nie zostało zmyślone. Najpewniej dlatego, że nasz autor źle by się z tym czuł. Powrócą Czesi. Wspomnienia o osobach, których już z nami nie ma. Sama dedykacja jest poświęcona osobom zmarłym. Muszę przyznać, że zainteresowała mnie na nowo kultura Czechów.
Autor wprowadził do literatury nowy temat - reportaż egzystencjalny. Jeśli pamięć jest, a nie ma życia, to pamięć zostaje w człowieku. Ktoś umiera - słyszymy to codziennie. Nie da się na ten moment przygotować. Umiera lub przestaje istnieć. Nieistnienie jest łagodniejszą formą. To z kolei wiąże się z nieobecnością, brakiem kogoś. Ten brak człowieka próbujemy sobie zrekompensować przedmiotami, które „włączają” naszą pamięć. Dopóki pamiętamy, tak długo ta osoba żyje. Zawsze natomiast będzie nam towarzyszyć nieobecność.
Teksty Mariusza Szczygła napisane są w taki sposób, że wywołują określone emocje. Śmieć (=nieistnienie), strata nie do zastąpienia. To jest jedna z najbardziej osobistych książek autora, zarówno prywatnie, jak i zawodowo. Pisze on o sobie, ale nie sposób nie odnieść tego wszystkiego do własnej osoby. Zwłaszcza, jeśli mieliście podobne przeżycia. Myślę, że ci, którzy stracili kogoś bliskiego, odbiorą tę książkę w podobny sposób.
W „Nie ma” autor odnosi się także do kondycji polskiego reportażu. Jako miłośnik gatunku widzi pewne zniekształcenia w formie. Zgadza się to również z moimi spostrzeżeniami. Sama Justyna Kopińska stwierdziła, że w swoim najnowszym reportażu nesco eksperymentuje z formą. Jak jej to wyszło? Przekonacie się niebawem.
Oczywiście polecam „Nie ma”. Do bólu realistyczne, ale przecież nie każde zderzenie z realiami kończy się miękkim lądowaniem. Wiem, że niektórzy płaczą. Mnie ścisnęło coś w sercu, jakby ono samo chciało mi wyfrunąć z klatki piersiowej. Tej wyrwy już nic nie zastąpi. Czy nieobecności trzeba się bać? Was też przecież kiedyś tu nie będzie. Sprawdźcie i podzielcie się wrażeniami. To, co odległe, odsuwamy niepotrzebnie. Jest taka książka - też Pana Mariusza - „Projekt: prawda”. Prawdę znalazłam tu, o samym autorze. Polecam