Autor: Nancy A. Collins
Tytuł: Wampy - Księga I
Wydawnictwo: Amber
Opis książki: Kiedy zachodzi słońce, dziewczęta z prawdziwej nowojorskiej elity kierują się do Bathory Academy, gdzie młode damy z najlepszych wampirzych rodów uczą się, jak zmieniać postać i wabić swoje ofiary.
Lilith, niekwestionowana królowa szkoły, doskonale wie, czego chce od życia: zachować wieczną urodę i co noc bawić się do świtu ze swoim niesamowitym chłopakiem. I nie życzy sobie, by ktoś jej w tym przeszkadzał. Ale pojawia się Cally. Pierwsze spotkanie obu dziewczyn kończy się tragicznie i Lilith zaczyna łaknąć zemsty...
Moja ocena: 6,5/10
Ponownie sięgnęłam po książkę napisaną przez Nancy A. Collins, w nadziei że tym razem będę mogła przeczytać w miarę coś dobrego. Niestety i w tym wypadku, historia nie powala na kolana. Po wilkołakach Pani Collins zdecydowała się stworzyć opowiadanie o wampirach i chociaż w porównaniu z „Zew Krwi” jest zdecydowanie lepsza, mogę stwierdzić z czystym sumieniem, że Nancy nie ma jakiegoś szczególnego daru do pisania.
Trylogia „Wampy” rozpoczyna się tomem pod takim samym tytułem. Jest to jedna z nowości wydawniczych, więc powiedziałam sobie „Czemu by nie, może będzie lepiej” i z książką w ręku pomaszerowałam do kasy.
Z początku przenosimy się do nowojorskiej elity wampirów, gdzie poznajemy bezapelacyjnie najpiękniejszą wampirzą nastolatkę na świecie – Lilith Todd, jedną z głównych bohaterek. Rozwydrzona i niebotycznie bogata dziewczyna dąży do wyznaczonych celów nie bacząc na nic i na nikogo. Wie czego chce, a mianowicie zostać Księżniczką Wampirów co może zagwarantować jej ślub z jej ukochanym i przyrzeczonym chłopakiem, Jules’em De Laval’em. Głównym zajęciem Lili i jej przyjaciół, oprócz uczęszczania do elitarnej szkoły wampirów Bathory Academy, jest imprezowanie i zakupowe szaleństwo. Stara Krew z jakiej wywodzi się Lilo, stoi na szczycie życia wampirycznego i niestety napędza to nowe kłopoty, a pojawienie się Cally Monture – drugiej ważnej osoby w powieści, zapieczętuje wiszącą w powietrzu wojnę.
Nancy pokazuje wampiry, w takim świetle w jakim ja bym pokazała dzisiejszą lekkomyślną i rozpieszczoną młodzież. Markowe ubrania, imprezy i picie alkoholu – czy raczej w tym wypadku krwi naszprycowanej procentami, jest adekwatnie podkoloryzowaną wersją dzisiejszego świata w jakim żyjemy. Widać jak ważną rolę ogrywa uroda i status społeczny, nawet jeśli chodzi o świat wampirów. Mimo iż książka jest napisana w sposób prosty, nowoczesnym językiem i bez większych tajemnic i skoków akcji, to i tak mi się podoba. Nie do końca tak wyobrażam sobie wampira, ale na pewno – w moich wizjach, większą cześć specyficznych cech charakteru na pewno posiadają np. brak szacunku do człowieczeństwa, i nie mówię tu o przerysowanych wampirzych „dobroczyńcach” typu Edek czy Stefan. Wampir to wampir - jest lepszy, piękniejszy i bardziej utalentowany od śmiertelnika i to właśnie ciągle przedstawia główna bohaterka, choć można zauważyć jej ludzki tok myślenia – bez przyjaciół, ich uznania i pochlebstw nie byłaby tym kim była, oraz słabość psychiczną kiedy pojawia się zagrożenie. Chociaż sama nie wiem czy można ich nazwać przyjaciółmi, to raczej tacy „przyklaskiwacze” wszystkiemu co gwiazda powie czy zrobi. Z jednej strony żal mi Lili, zero wsparcia od rodziców czy uczucia, wieczna pogoń za pieniędzmi czy konfliktami, spycha ją na boczny tor i pcha w kierunku różnych występków. Z drugiej zaś stron,y wkurza mnie jej ograniczony i prymitywny światopogląd – Stara Krew lepsza od Nowej Krwi, ludzie są beznadziejni itp. Niestety Collins wykreowała pustą lalkę, która oprócz urody nie ma aż tak dużo do zaoferowania – pomijam pieniądze oczywiście.
Druga ważna bohaterka, Cally, to całkowite przeciwieństwo Liltih. Dobroduszna i uczuciowa wampirzyca, ponad wszystko stawia życie zgodnie ze swoim sumieniem. Jest ugodowa i widać od razu, że szczęście innych przedkłada nad swoje – tak jak zgodzenie się na pójście doBathory Academy, by w ten sposób chronić swoją matkę. Jednak dziewczyna również ma swoje za skórą, a problemy z przystosowaniem się do świata nie są jej jedynym zmartwieniem.
Wielkim plusem i pomysłowością wykazała się autorka tworząc całą wampirzą historię świata – ich tradycje, zapoczątkowanie, reguły i zasady jakimi świat ten się rządził, slang młodzieżowy i wszystkich przedstawicieli. Nie powiem, można się w tym wszystkim pogubić, jednak na końcu książki znajduje się słowniczek z całą terminologią i wyjaśnieniem co bardzo ułatwia sprawę. Hermetyczny świat wampirów jest niedostępny na ludzki, ale nie tylko dla nich. Są jeszcze pewne osoby, które… cóż, nie zdradzę co się jeszcze będzie działo.
Na koniec powiem, że jeśli ktoś szuka niesamowitej książki, to się niesamowicie rozczaruje. Poza plusami takimi jak pomysłowość w niektórych momentach, klarowność powieści i przejrzysty język, nie ma w niej nic o czym byśmy już nie przeczytały gdzieś tam. Niestety paranormalromance, w tej chwili rządzi się tym, że jest pisany na jedno kopyto – nie każdy, ale duża większość. Pomimo iż książka ,jak znów to powtórzę, ambitna nie jest, to jednak mi się podobała. Idealnie pasuje na chłodne wieczory, zapchanie czasu czy szkolną nudę – w tym ostatnim sprawdza się rewelacyjnie, sama dzisiaj testowałam :D W tej chwili trzymam obok siebie tom drugi, z czystej ciekawości przeczytam całą serię, chcę się przekonać czy Nancy musi się rozkręcić w pisaniu, czy jej talent skończył się, zanim dobrze się nie zaczął. Na moją ocenę, na pewno miała wpływ poprzednia książka, która była totalnym gniotem, moim zdaniem. Tutaj widzę znaczną poprawę, jednak do doskonałości jeszcze daleka droga.