"Piętrowe drewniane domy starego Krasnouralska, pokrzywione latami niczym reumatyczne staruszki, patrzyły na mnie malutkimi oknami...
Przed trzema tygodniami opuściliśmy dom rodzinny... wybuchła wojna i trzeba było wyjechać..."
Książka Edwarda Kurowskiego przenosi nas w czasy drugiej wojny światowej, lecz jest ona ledwie zarysowanym tłem. Narrację prowadzi polski chłopiec Włodziu Kowalik, który wraz rodzicami zostaje wywieziony na dalekie, rozległe, zauralskie przestrzenie. Jego opowieść jest lekka, a jednocześnie bardzo plastyczna i nastrojowa.
Historia rozpoczyna się w momencie, gdy polska rodzina zostaje wywieziona w głąb Związku Radzieckiego. Uzyskują pomoc od Rosjan, którzy chcą ich ochronić przed wojną i atakami faszystów.
Po trudach długiej, miesięcznej podróży rodzina trafia do Spuska, niedaleko Juriewki. Czeka na nich opalony domek, a komendant zabiera ich do magazynu po walonki, watowane kurtki i spodnie. Włodziu zostaje zapisany przez ojca do rosyjskiej szkoły do klasy piątej. Chłopiec uczy się rosyjskiego od nowo poznanego kolegi Żeni, a jego uczy języka polskiego. Żenia szybko staje się przyjacielem całej rodziny.
Ojciec chłopca Grzegorz Kowalik pracuje w lesie i wykonuje nawet 220 procent normy. Skrycie marzy o wstąpieniu do polskiego wojska i walce z Niemcami. Mama dostaje propozycję pracy w kuchni. Gdy zachorowała na malarię i jej stan zdrowia stał się bardzo poważny, Żenia poszedł 36 kilometrów przez tajgę w nocy po pastylki chininy i inne lekarstwa.
Chłopcu żal było zostawiać szkoły, Żeni i Juriewki, ale ojciec już otrzymał bilety na podróż. Wiedział, że w Buzuku koło Kujbyszewa tworzy się wojsko polskie. I znów rozpoczęła się podróż, pełna trudów i wielkich niebezpieczeństw. Rodzina tułała się po wielu miejscach, była w sowchozie i w kołchozie. Chłopiec dorastał i wraz z upływającymi latami opowiada o sobie, przyjaciołach, wstąpieniu do komsomołu i miejscach, w których przyszło im żyć. Trafne obserwacje chłopca chwytały za serce i niejednokrotnie kłuły igiełkami wzruszenia.
Czy jego ojciec dostanie się do polskiego wojska? Czy Wołodia założy kiedyś upragniony polski mundur z orzełkiem, o którym marzy od dziecka? Czy odnajdzie swój dawny dom w Polsce? I gdzie jest jego prawdziwy dom?
Bardzo podobały mi się piękne opisy przyrody, tajgi i stepów podczas czterdziestostopniowego mrozu i w czasie wielkich upałów, opisy maleńkich wsi i miasteczek i spotkanych po drodze ludzi. Autor wplata w treść także wątek pierwszej, młodzieńczej miłości. Pokazuje jak ważne jest zdyscyplinowanie i determinacja w dążeniu do celu.
Może to dziwne porównanie, ale czytając tę książkę miałam wrażenie, że słucham jakiejś nastrojowej muzyki. Ta opowieść była jak melodia, która mnie unosiła swoim dźwiękiem wraz z kolejną, przewracaną stroną. Autentyczna, nastrojowa i prawdziwa. Polecam.