Tess Gerritsen dawniej jako lekarz nie potrafiła napisać dobrej książki. Jej debiut literacki zniechęcił czytelników do dalszego czytania jej powieści. Dopiero kiedy powieściopisarka porzuciła pracę i zajęła się pisarstwem na poważnie - osiągnęła sukces. Jej seria Jane Rizzoli & Maura Isles zapoczątkowała powieść Chirurg, Skalpel to druga część przygód młodej pani detektyw i patolog Isles.
W Bostonie dochodzi do serii morderstw bardzo podobnych do zabójstw wykonanych przez Warrena Hoyta (Chirurga). Lecz sam morderca pozostaje nieuchwytny, a Hoyt nadal przebywa w więzieniu czekając na egzekucję. Do sprawy wmieszało się FBI, co powoduje u detektywów z Bostonu nie miłe wspomnienia. Co tak naprawdę robi Gabriell Dean w śledztwie stanowym?
Jane Rizzoli to kobieta z pewnością twarda, a jednocześnie tak krucha jak lód. Dowiadując się o ucieczce Hoyta, który prawie ją zabił, przytłacza ją do końca. Sama detektyw nie wie, co ma robić. Z pomocą nadchodzą jej podwładni, agent Dean, doktor Isles, a także Korsak. Wszyscy zaczęli ze sobą współpracować, choć tajemnice krążące pomiędzy całą załogą sprawiają ogromne problemy. Właśnie te niedomówienia powodują, że wszystko zaczyna się sypać... Aż do kolejnego morderstwa.
Tess Gerritsen należy do moich ulubionych pisarek. Cenię w niej talent do wzbudzania emocji, a także wiele zagadnień medycznych, które nadają jej thrillerom wiele pozytywnych cech. W Chirurgu główną postacią była Catherine Cordell, na którą Hoyt polował od wielu lat. Kiedy Cordell zniknęła z pola widzenia, na scenę wstąpiła Rizzoli.
Przyznam, że tej bohaterki nie sposób polubić. Jest silna, walczy o swoje przywileje i w żaden sposób nie chce okazać, iż nie nadaje się do tej pracy. Stwarza maskę pozorów, pod którą kryje się samotna i niekochana kobieta. Jednak z czasem jej nastawienie zmienia się. Oczywiście w przemianie biorą udział osoby trzecie pokazując, co detektyw robi źle.
Zaborczość z jaką Rizzoli dąży do rozwiązania sprawy jest godna podziwu. Nie każdy człowiek ma tyle siły, aby walczyć o swoje prawa.
Punktem kulminacyjnym na pewno było ostateczne starcie Rizzoli/Hoyt. Jednak ta scena potoczyła się tak szybko, że nie byłam w stanie wydać końcowego werdyktu. Aczkolwiek zakończenie było takie jakie czytelnik mógł oczekiwać. I choć Hoyt nadal pozostał żywy, to z jego wypowiedzi wnioskuję, że jeszcze sporo namiesza w życiu Jane.
"Tamte były nagie i przerażone. Pokonane.Ta jedna walczy ze mną. Czuję to, kiedy jej dotykam. Ma skórę naelektryzowaną furią, mimo iż wiem, że ją pokonałem (...) Czuję jej zaciekłość. Wchłaniam jej furię już przez sam dotyk jej skóry. Jest niczym rozżarzony do białości metal. Coś płynnego i niebezpiecznego. Czysta energia. Nigdy dotąd nie czułem się tak doładowany. Chcę poczuć się tak jeszcze raz"
Okrucieństwo, które ma w sobie Hoyt jest niewyobrażalne. Sam sposób w jaki zabija swoje ofiary, jak je torturuje przed śmiercią sprawia, że czytelnik ma ochotę odłożyć książkę. Jednak morderca nawet w więzieniu miał rzeszę fanów oraz listy dostarczane w masowych ilościach. Gabriell Dean trafnie opisał uczucia zwykłych, szarych ludzi, o których słyszeli jedynie przyjaciele, członkowie rodzin czy przypadkowo spotykani znajomi:
"Pisanie do mordercy jest ekscytujące. Ma się świadomość obcowania ze sławną postacią. Manson, Dahmer i Gacy... wszyscy oni byli zasypywanie pocztą od fanów. Nasi więźniowie otrzymują propozycje małżeńskie. Kobiety przysyłają im pieniądze, a często własne fotografie w kostiumach bikini. Mężczyźni chcą się dowiedzieć, jakie to uczucie, kiedy się popełnia morderstwo. Świat jest pełen chorych pojebańców, przepraszam za mój język, którzy dostają orgazmu na samą myśl, że mają kontakt z prawdziwym zabójcą".
Jednak nawet strach nie powoduje zaprzestania akcji poszukiwawczej zbiega więziennego. Nie, adrenalina pulsująca w żyłach policjantów, detektów, agentów federalnych jest tak duża, że gotowi są zaryzykować własne życie tylko po to, aby żaden cywil już więcej nie zginął. I choć wiele poszlak wskazuje, że śledztwo jest trudne, to okazuje się, że zdolności logicznego myślenia zawsze się przydadzą.
Tess Gerritsen swoje powieści pisze w lekkim tonie, bardzo przyjemnie się je czyta i pamięta wszystkie szczegóły. Ta naprawdę Gerritsen pozostawia czytelnikowi pełne pole do popisu i naprowadza go na każdy ślad tak, aby sam mógł rozpracować śledztwo. Przyznam, że czytanie sprawiło mi nie mało przyjemności, a każda chwila, w której musiałam przerwać lekturę - była koszmarem.
Myślę, że z bohaterów Skalpela śmiało można brać przykład. Determinacja i odwaga to jedne z najważniejszych cech ludzkich. Wtedy nie ważne jest z jakiego kraju pochodzisz, jaki masz kolor skóry czy jakie masz wyznanie religijne. Nie. Człowieka tworzy to, co sobą prezentuje.
Powieść pokazuje wiele aspektów ludzkiego życia; począwszy od dzieciństwa, a skończywszy na brutalnym morderstwie. Doktor O'Donnell starała się wyjaśnić przyczynę zachowania Hoyt'a. I zrobiła to. Jednak jej argumenty nie znalazły poparcia. Morderca zazwyczaj jest bezlitosny, robi wszystko z premedytacją, a przedewszystkim jest w pełni władz umysłowych. Taki profil stworzył Warren Hoyt chcąc, aby zwrócono na niego uwagę.
"Marzymy o czyś, a potem te marzenia prowadzą nas nie tam, gdzie chcieliśmy. Do przesyconej zapachem krwi piwnicy w budynku na farmie. Do długich sekund lotu bez spadochronu, rozpaczliwego wiosłowania kończynami w obronie przed nieubłaganą siłą grawitacji. Ale kto ma marzenia, musi się pogodzić z nieprzewidzianymi konsekwencjami".
Książkę polecam z całego serca, jak i całą serię. Warto również obejrzeć na internecie serial "Partnerki"stworzony z myślą o fanach Gerritsen.