„Nie cofniemy czasu, nie zmienimy wyborów naszych przodków. W życiu bywa różnie. Patrzmy na to, co przed nami”
Miłość puka do naszych serc na wiele sposób ale nie zawsze jest potraktowana tak, jak na to zasługuje. Czasami winien jest temu splot różnych wydarzeń a czasami cień rzuca na nią przeszłość. Wówczas trudno jest całkowicie otworzyć się na to uczucie i zaufać darom niesionym przez los. Nie raz też bywa tak, że niesnaski pokoleniowe uniemożliwiają cieszenie się szczęściem. Tego rodzaju refleksje pojawiły się u mnie po przeczytaniu książki „Kresowa miłość”, która najpierw oczarowała mnie urokliwą okładką a potem zawartą za nią historią.
Beata Agopsowicz to pisarka, pedagog, mediator rodzinny, nauczyciel, szczęśliwa żona i matka trójki cudownych dzieci. Mieszka w Radlinie na Śląsku razem ze swoim mężem i trójką dzieci. Uwielbia czytać, biegać po deszczu i patrzeć w chmury.
Zabiera nas w podróż do 1924 roku, na Kresy, gdzie w urokliwej miejscowości Kuty żyje sobie siedmioletnia Marysia Arminowicz. Kocha swoje rodzinne strony, piękno okolicznych lasów, szmer Czeremosza i zapierające dech w piersiach widoki z pobliskiej góry Owidiusza. Niestety, już wkrótce jest zmuszona opuścić swoje umiłowane miasteczko, gdyż wraz rodzicami musi przeprowadzić się do Stanisławowa. Marzy o tym, by w przyszłości pomagać ludziom pracując w aptece. To pragnienie zrodziło się w momencie, gdy jej młodszy braciszek zachorował na koklusz. Wyzdrowiał dzięki specyfikowi podanemu przez miejscowego aptekarza. Realizacja tego celu wytycza dalsze losy dziewczyny i kieruje ją do Lwowa, gdzie Marysia zaczyna studia na wymarzonym kierunku. Poza tym nic ją nie interesuje. Chce tylko uczyć się, by zrealizować swoją pasję. Nie uwzględnia w swoich planach miłości, która wpada niespodziewanie pewnego dnia wraz z przystojnym Antonim. Czas dzieciństwa i dorastania ormiańskiej dziewczynki obserwujemy z jej punktu widzenia a kolejne wydarzenia śledzimy już z perspektywy Marii starszej o 40 lat, gdyż akcja przenosi nas do roku 1983, do Krosna. To nie koniec wędrówki w czasie, ponieważ kolejnym okresem, w jakim dzieją się ważne epizody, jest rok 2013, kiedy poznajemy Dagmarę i Adama.
W tej powieści nie ma jednej tylko historii lecz jest ich kilka. Poznajemy je w aż trzech różnych przestrzeniach czasowych i wielu, niezwykle ekspresyjnych warstwach emocjonalnych. Momentami emocje buzowały we mnie tak mocno, że musiałam odłożyć na chwilę książkę. Jednak stworzona przez panią Beatę Agopsowicz opowieść tak mnie od siebie uzależniła, że nie mogłam zrobić sobie zbyt dużej przerwy w odpoczynku od poznawania dalszych losów bohaterów.
„Kresowa miłość” to wielowątkowa opowieść o ludzkich dramatach, wyborach i meandrach życia. W pierwszej chwili budzi skojarzenia z utworem Szekspira „Romeo i Julia” ale na szczęście bez takiego dramatycznego finału, jednak potem stwierdziłam, że bliżej jej do „Zemsty” Aleksandra Fredry, gdyż zaznacza się ona w powieści wraz ze zwiedzaniem zamku w Odrzykoniu. Podobieństwo wynika głównie z charakteru wokół którego zawiązana została akcja powieści. Tutaj także przeżycia przodków wpływają na obecne życie bohaterów, którzy muszą zdecydować co jest dla nich najważniejsze i czy są w stanie zawalczyć o siebie wbrew rodzinie.
Fabuła przebiega w narracji trzecioplanowej ale dzieje poszczególnych osób poznajemy naprzemiennie, raz będąc w XX wieku, by za chwilę cofnąć się do lat przedwojennych i osiemdziesiątych XX wieku. Wyłaniają się z niej dwa główne wątki, które stopniowo są nam odsłaniane, ukazując rozwijające się uczucie między Dagmarą i Adamem oraz koleje losu Marii Arminowicz. Na ich przykładzie autorka ukazuje złożoność ludzkich ścieżek, które często trudno przewidzieć. Wyłania się z niej problem związany z nieumiejętnością wybaczania i pielęgnowania negatywnych wspomnień, które rzucają cień nie tylko na osoby pokrzywdzone, ale też na przyszłe pokolenia. Taką osobą jest matka Dagmary, która wciąż żyje przeszłością i próbuje manipulować swoimi najbliższymi tak, by ich życie podporządkować swoim wyobrażeniom i uprzedzeniom.
Pojawiające się kolejne postacie wypełniają coraz bardziej tę historię tworząc niezwykle emocjonalną i wypełnioną wieloma wydarzeniami powieść. Autorka umiejętnie, stopniowo ale też delikatnie buduje napięcie poprzez ukrywanie niektórych faktów, nazwisk i powiązań międzyludzkich. Tworzy nastrój niepewności, tajemnicy i rodzinnych dramatów. Początkowo poszczególne motywy biegną niezależnie od siebie, sprawiając wrażenie oddzielnych historii, które nie mają ze sobą nic wspólnego. Dopiero, gdy poznajemy coraz więcej szczegółów, zaczyna tworzyć się obraz niesamowitej historii, która mogła wydarzyć się naprawdę. Autorka przyznała w swoim posłowiu, że inspirację czerpała z rozmów z różnymi ludźmi, którzy dzielili się swoimi wspomnieniami. Dodatkowym uzupełnieniem tej wiedzy były dostępne opracowania o społeczności kuckiej. To pomogło stworzyć przejmującą, emocjonalną i wzruszającą opowieść pokazując skutki podejmowanych decyzji pod wpływem chwili, własnych uprzedzeń lub pod presją innych.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Opowieść o tym, jak historia potrafi splątać ludzkie losy i zadrwić z tych, którzy próbują nią manipulować. W 1924 roku mała ormiańska dziewczynka, Marysia Amirowicz, musi opuścić ukochane Kuty. Wraz...
Opowieść o tym, jak historia potrafi splątać ludzkie losy i zadrwić z tych, którzy próbują nią manipulować. W 1924 roku mała ormiańska dziewczynka, Marysia Amirowicz, musi opuścić ukochane Kuty. Wraz...
„ Każdy ma prawo do swoich wyborów.” (str.304) Akcja powieści rozpoczyna się w roku 1924 w Kutach. Bohaterką jest siedmioletnia Marysia zakochana w swoim mieście. Z niechęcią opuszcza z rodzicami ...
@asach1
Pozostałe recenzje @Mirka
Co kryją mury Mulberry Tales?
@Obrazek „Nie wiara wpływa na to, jakimi ludźmi jesteśmy, tylko to, jak sami postrzegamy moralność.” Kilka miesięcy temu skończyłam czytać "The paper dolls", pierw...
@Obrazek „Są słowa, które zapadają człowiekowi głęboko w pamięć.” Czasami spotykamy jakąś osobę, która wydaje się nam znajoma, ale nie jesteśmy w stanie osadzi...