Miłość przez małe „m” recenzja

Miłość przez małe m, to magiczna powieść napisana przez hiszpańskiego germanistę Francesca Mirallesa. W dorobku pisarza znajdują się jeszcze takie dzieła jak: Retrum. Kiedy byliśmy martwi i Wielka księga średniowiecznych legend . Jednak Miłość przez małe m trafiło najcelniej w gusta czytelników na całym świecie.
Wszystko zaczęło się 1 stycznia gdy zza drzwi Samuela dobiega głośne chrupanie. Samotny kawaler bez przyjaciół i praktycznie żadnej rodziny (nie licząc despotycznej siostry Rity i jej zmęczonego życiem męża Andreasa) postanawia otworzyć, gdy jego oczom ukazuje się pręgowaty kot. To niewinne wydarzenie pociąga za sobą niesamowitą lawinę zdarzeń. Dzięki kociakowi na drodze Samuela staje Tytus, sąsiad ( mieszka piętro wyżej, pomaga zrozumieć wiele samotnemu germaniście). Także dzięki niemu kawaler spotyka na ulicy Gabriele swoją miłość z dzieciństwa, która obdarzyła go pocałunkiem motyla.
Ogólnie książka opowiada o nieszczęśliwym samotnym mężczyźnie w średnim wieku, który dzięki szczęśliwemu splotowi wydarzeń odnajduje szczęści i przyjaciół.
Miralles pisząc Miłość przez małe m popisał się dość obszerną wiedzą. Odnosi się do wielu znanych dzieł, mamy tu chociaż by "Wędrowca nad morzem mgieł" Caspara Davida Fredricha z literatury "Przemiany"Kafki i jeszcze wielu innych. Mimo wszystko jest to lekka i przyjemna proza.Bardziej wnikliwi czytelnicy będą mieli okazje zastanowić się nad licznymi sentencjami i zrelaksować się przy klasycznej muzyce, którą tak uwielbia główny bohater książki.
Nie będę ukrywać, że książka zawładnęła moim sercem od pierwszej strony i czytałam ją z zapartym tchem. Francesc Miralles zabiera nas w cudowną podróż ulicami Barcelony, gdzie w pobliskiej kawiarence spotykamy brodacza Valdemara. Powieść przepełniona jest muzyką Menelssona, filozofią Hessego i Getnego. dzięki temu jest taka niesamowita i inna. Polecam ją wszystkim lubiącym dobrą literaturę.