Czy ja już mówiłam, że kocham naszych rodzimych twórców? Nie znaczy to wcale, że nie sięgam po książki zagranicznych autorów, ale zdecydowanie wolę nasze realia i nasz klimat. Jakiś czas temu napisała do mnie autorka Pani Sylwia Kubik wiadomość z pytaniem czy chciałabym przeczytać drugą część jej książki. Pierwszą Pod naszym niebem przeczytałam w styczniu i bardzo mi się podobała. Możecie moją recenzję przeczytać
tutaj . Pewnie się domyślacie jaka była moja odpowiedź. Kiedy nadszedł oczekiwany dzień przesyłki zbierałam szczękę z połogi, bo w paczce oprócz książki był własnoręcznie zrobiony przez Panią Sylwię syrop z mniszka i muszę się przyznać, że niezmiernie mnie ten dodatek wzruszył, a zimą będzie jak znalazł. Ale nie o ty chciałam napisać.
Miłość pod naszym niebem to druga w dorobku książka autorki i tak jak jej debiut był bardzo dobry tak druga część jest REWELACYJNA. Okazuje się, że można napisać niezwykłą książkę pisząc o rzeczach jak najbardziej zwyczajnych. O codzienności, która nie zawsze jest różowa i o przeszłości, która odbija się na całym naszym życiu.
" Na polach złocą się zboża, w sadach rumienią się owoce, a w sercach mieszkańców Brzozówki dojrzewają najważniejsze życiowe decyzje. Czy pod naszym niebem dojrzeje tego lata także miłość? Kolejna po znakomicie przyjętym debiucie książka Sylwii Kubik to ciąg dalszy wzruszającej i pełnej humoru opowieści o świecie, w którym życie - choć nie jest proste - zachwyca prostotą, smakiem i zapachem domowego chleba, placków ze śmietaną oraz kompotu porzeczkowego. W małej wsi na Powiślu trudna historia łączy się z niełatwą teraźniejszością, a lokalni mieszkańcy i przybysze uczą się od siebie, jak żyć. Zajrzyj pod nasze niebo, by poznać ich wszystkich osobiście! To powieść z cyklu tych, które się otwiera i czyta do ostatniej strony. Bez przerwy.Bohaterowie niepostrzeżenie stają się naszymi przyjaciółmi. Wciągająca, wzruszająca i zarażająca wiarą w to, że w życiu wszystko jest możliwe, a po każdym zakręcie pojawia się prosta, szeroka droga"
Jak ja chętnie wróciłam do Brzozówki, do Karoliny i Hani, do Stefana i Heleny,a nawet do ciągle wściubiającej nosa Krystyny. Przyznam się, że dopiero wczoraj wieczorem zaczęłam czytać książkę i tak strasznie żałowałam w nocy, że bolą mnie oczy i pora iść do łóżka, bo tej książki najzwyczajniej w świecie szkoda odkładać. U mieszkańców dużo się dzieje i nie zawsze są to rzeczy dobre, ale przecież takie jest nasze życie, że raz świeci słońce, a innym razem pojawiają się chmury. Pojawia się tez nowa bohaterka, która przyjeżdża z Niemiec w odwiedziny do jednej z mieszkanek Brzozówki i zdaje się, że zapuści korzenie na dłużej, bo kto nie chciałby tam mieszkać. W tej książce jest wszystko to co satysfakcjonuje czytelnika: jest uśmiech i łzy, wzruszenie i zaduma, a wszystko to aż pachnie pieczonym chlebem i dojrzewającymi zbożami.
Sylwia Kubik stworzyła książkę, po którą warto sięgnąć. Ja osobiście czułam się jakbym wróciła do rodzinnego domu, w którym wszystko jest mi znajome. Autorka udowadnia, że w piękny, subtelny i wzruszający sposób można napisać książkę, która z pewnością stanie się bestsellerem, a sama autorka znajdzie kolejne grono czytelniczek.
Lubie Brzozówkę i jej mieszkańców, lubię styl pisania Pani Sylwii,a już całym sercem kocham Gabrysię, która mimo młodego wieku jest nad wyraz dojrzała i rezolutna.
Jeśli jeszcze nie znacie twórczości Sylwii Kubik to koniecznie sięgnijcie po jej książki, które są nie tylko wartościowe, ale i skłaniają do refleksji i zadumy. Ja czekam z niecierpliwością na kolejną część i mam osobistą prośbę do autorki: coś trzeba poradzić na bolączki sołtysowej, bi niedługo nawet jej mąż straci cierpliwość. Może w kolejnym tomie uda się zapełnić Pani pustkę w Krysinym sercu.