Zaginiony symbol recenzja

Langdon McGyver na tropie masońskiej piramidy

Autor: @zingela ·3 minuty
2013-04-14
Skomentuj
1 Polubienie
Dan Brown jest zna­ny na całym świecie. Je­go książki wzbudzają liczne kon­tro­wer­sje, zachwyt i oburze­nie. Na pew­no też dos­tar­czają mu po­kaźnej sum­ki na kon­cie i dużo szu­mu w me­diach. W swoich po­wieściach grze­bał już w bib­liote­ce Wa­tyka­nu i szpe­rał we fran­cuskim Luw­rze. Te­raz przyszedł czas na ak­tywne zwie­dze­nie ame­rykańskiego Ka­pito­lu.

Ro­ber­ta Lan­gdo­na znają już wszędzie: zarówno w wyżej wy­mienionych miej­scach, jak i w do­mach wier­nych czy­tel­ników Brow­na na całym świecie. Tym ra­zem wszechstron­nie uz­dolniony pro­fesor Har­vardu przez te­lefon jest proszo­ny o wygłosze­nie od­czy­tu na pres­tiżowej im­pre­zie. Mi­mo niekorzys­tnych wa­runków zap­rosze­nia przyj­mu­je je, bo jest to prośba przy­jaciela. Gdy dos­ta­je się do Waszyn­gto­nu, oka­zuje się, że żad­ne­go od­czy­tu głosił nie będzie, w jed­nej z sal Ka­pito­lu znaj­du­je się od­cięta ręka sty­lizo­wana na Dłoń Ta­jem­nic, a na­dawcą zap­rosze­nia nie jest asys­tent słyn­ne­go Pe­tera So­lomo­na, który tej no­cy za­ginał w niez­na­nych oko­licznościach. Po­rywacz zna­nego ma­sona kon­taktu­je się z Lan­gdo­nem i żąda, by ten od­krył sek­ret członków wol­no­mular­stwa. Sam udziela mu pew­nych wskazówek, ale nie jest w sta­nie prze­widzieć, że wykładow­cy na ogo­nie siądzie CIA. Z każdym roz­działem pro­fesor poz­na­je no­wych ludzi, który an­gażują się w je­go poszu­kiwa­nia - po­magając lub przeszkadzając. Jedną z osób z pier­wszej gru­py jest prześliczna sios­tra za­ginione­go przy­jaciela - Kathri­ne So­lomon. Za­kończe­nie tej zna­jomości jest aku­rat łat­we do prze­widze­nia, bo z pro­feso­ra Lan­gdo­na jest straszny ko­bieciarz, w do­dat­ku niewier­ny, o czym można prze­konać się w pop­rzed­nich po­wieściach Brow­na. Tu­taj Ro­bert ga­nia po Waszyn­gto­nie, ucieka przed CIA, jeździ taksówką, met­rem czy na taśmie w bib­liote­ce, znaj­du­je się w kościele, da­je się złapać wys­porto­wane­mu mężczyźnie, który ub­ra­ny jest w prze­paskę na biod­rach i ta­tuaże od stóp do głów, oraz ociera się o śmierć. Jak to zwyk­le w przy­pad­ku te­go człowieka by­wa, wszys­tko się kom­pli­kuje, his­to­ria na­biera mor­der­cze­go tem­pa i jest bo­gata w błys­ka­wiczne zwro­ty ak­cji na­wet o 180 stop­ni, a jed­nak pot­ra­fi wyjść ze swoich prob­lemów bez szwan­ku.

Ro­bert Lan­gdon - moim zda­niem - ma dokład­nie wszys­tkie cechy, ja­kich pot­rze­buje bo­hater li­terac­ki, by go nie lu­bić. Oczy­tany, wys­porto­wany, z og­romną wiedzą, którą pcha gdzie się da, bo­jaźli­wy jak­by mu za to płaci­li i śred­nio in­te­ligen­tny, cze­mu nar­ra­tor zap­rzecza non stóp. A jed­nak fak­ty mówią sa­me za siebie. Lan­gdon py­ta, czy Kathri­ne będzie go­tować ho­mary. Czy­tel­nik z początku bie­rze to za kiep­ski żart przedłużający ner­wo­we na­pięcie, bo jak tu przyrządzać ho­mary, kiedy są śledze­ni, prze­rażeni, zniecier­pli­wieni i zdes­pe­rowa­ni. Jed­nak eru­dyta z Har­vardu na przeczącą od­po­wiedź brnie da­lej - za­pytu­je, czy ko­bieta go­tuje ma­karon. Ręce opa­dają. Mi­mo wszys­tko Lan­gdon bez­sprzecznie zasługu­je na miano Mac­Gy­ver. Uda­je mu się to, za co się bie­rze. Ba, pot­ra­fi na­wet zmar­twychwstać!

Po lek­turze tej po­wieści stwier­dziłam, że Brown po­winien pi­sać... in­struk­cje. Tak, ludzie mają prob­lem z czy­taniem in­struk­cji obsługi różno­rakich sprzętów, a lek­kie pióro i umiejętność ut­rzy­mywa­nia na­pięcia z pew­nością przyczy­niłyby się do zain­te­reso­wania po­ten­cjal­nych użyt­kowników dob­rodziej­stw cy­wili­zac­ji.
Chy­ba nie lu­bię Brow­na. Bez przer­wy raczy czy­tel­ni­ka pseudo­sen­sacja­mi, które ja nau­czyłam się już trak­to­wać ja­ko nie­szkod­li­we. Z oceanu in­formac­ji, który­mi za­lewa autor, se­lek­cjo­nuję te, w które po spraw­dze­niu ich w wiary­god­nym źródle można ewen­tual­nie uwie­rzyć. Wiele z ta­kich no­winek po pros­tu ig­no­ruję.
W Brow­nie drażni, że przycze­pił się do re­ligii. Chy­ba uważa się za wiel­kiego znawcę, bo co chwi­la czy­tel­nik do­wiadu­je się, że Bib­lia w tym i tym miej­scu kłamie, a pa­pież to już w ogóle jest do nicze­go, o ile Chrys­tus fak­tycznie był Bo­giem.

Oprócz te­go, na co już zwróciłam uwagę, wołającym o pom­stę do nieba jest fakt, że w książce były błędy. Nig­dy nie spot­kałam się z tak wielo­ma li­terówka­mi w (jakże poczyt­nej) po­wieści. Do­dat­ko­wo iry­tujące było "mat­ka pa­na" za­miast "pa­na mat­ka" czy po pros­tu "pańska mat­ka". Ok­ropnie mnie to iry­towało.

Książka jest ty­powo ko­mer­cyjna. Autor liczył na łatwą sen­sację, cho­ciaż o tej po­wieści niewiele się słyszy w porówna­niu z in­ny­mi. "Za­giniony sym­bol" wciąga i to jest je­dyna je­go za­leta. Myślę, że nie war­to po niego sięgać, chy­ba że ma się ochotę na dob­ry kry­minał scien­ce-fic­tion.
× 1 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Zaginiony symbol
17 wydań
Zaginiony symbol
Dan Brown
7.3/10
Cykl: Robert Langdon, tom 3

Ilustrowane wydanie najnowszej powieści Dana Browna, "sequelu" Kodu Leonarda da Vinci, w której już po raz trzeci pojawia się Robert Langdon, historyk i badacz symboli. Tym razem bohater najsłynniejsz...

Komentarze
Zaginiony symbol
17 wydań
Zaginiony symbol
Dan Brown
7.3/10
Cykl: Robert Langdon, tom 3
Ilustrowane wydanie najnowszej powieści Dana Browna, "sequelu" Kodu Leonarda da Vinci, w której już po raz trzeci pojawia się Robert Langdon, historyk i badacz symboli. Tym razem bohater najsłynniejsz...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

Dan Brown. Jeden z najpopularniejszych pisarzy ostatnich lat. Twórca kultowych powieści takich jak: „Anioły i demony”, „Kod Leonarda da Vinci” czy „Inferno”. Tym razem dałam się porwać „Zaginionemu s...

@fascynacja_ksiazka @fascynacja_ksiazka

Wszystko zaczyna się od ręki. Odcięta ręka masona z grawerowanym pierścieniem na palcu wskazującym do góry w Rotundzie Kapitolu w Waszyngtonie. Ręka na opuszkach palców ma wytatuowane tajemnicze symbo...

Pozostałe recenzje @zingela

Bez mojej zgody
Bez znieczulenia

Zaczynając pisanie tej recenzji, jestem dokładnie 4 minuty po przeczytaniu książki. W zasięgu ręki ciągle mam chusteczkę, w głowie bezradny mętlik, a kącik lewego oka - c...

Recenzja książki Bez mojej zgody
Czwartki w parku
CZAS, BY KOCHAĆ

William Wharton w genialnej powieści „Tato” napisał kiedyś o starości: "starzy jes­teśmy tyl­ko wte­dy, kiedy większość ludzi wo­lałaby, żebyśmy już nie żyli". To jest do...

Recenzja książki Czwartki w parku

Nowe recenzje

Duch na rozstaju dróg
Uwierzysz w ducha? Może musisz uwierzyć?
@spirit:

Pomimo tego, że święta już za parę dni to coraz więcej osób stwierdza zgodnie i nieco ze smutkiem, że tych świąt po pro...

Recenzja książki Duch na rozstaju dróg
Masło
:)
@book_matula:

Historia, którą poznacie, oparta jest na prawdziwych wydarzeniach, co skusiło mnie do lektury. Przyznam, że pierwsza my...

Recenzja książki Masło
Gniew Smoka
KING BRUCE LEE KARATE MISTRZ...
@maciejek7:

Książka „Gniew Smoka. Jak walczył Bruce Lee” dla mnie była tak wciągającą lekturą, jakbym ponownie oglądała film z Lee ...

Recenzja książki Gniew Smoka
© 2007 - 2024 nakanapie.pl