Na początek chciałabym was przeprosić za opis książki. Wzięłam go ze strony wydawnictwa, gdyż jeszcze nigdy nie zdarzało mi się pisać własnego opisu tomu z przepisami kulinarnymi, a za każdym razem, kiedy próbowałam coś nabazgrać wychodziło na to, że dużo podobne rzeczy będą w recenzji poniżej, więc nie miało to sensu. Mam jednak nadzieje, że mi wybaczycie i nie będziecie mieli tego małego wyjątku za złe. "Kuchnia w kawalerce i apartamencie" państwa Adamczewskich to świetne wydanie, z zewnątrz, jak i ze środka. Książka posiada bogatą kolorystycznie okładkę z portretem jej twórców. Moim zdaniem wygląda znakomicie. Jest dużo kolorów, nieco szarego, no i portret twórców, który wygląda naprawdę przyjemnie. Ale co z zawartością? Cóż, wyobraźcie sobie, że spieszycie się do szkoły, pracy lub na jakieś ważne dla was spotkanie, a musicie jeszcze zrobić ciekawe i co najważniejsze smaczne danie dla rodziny lub kapryśnego brata. W tym właśnie momencie do zabawy wchodzi "Kuchnia w kawalerce i apartamencie". Książka posiada około czterysta przepisów w tym na dania obiadowe, śniadania, a nawet desery. Tak więc jest w czym wybierać i na pewno każdy smakosz zachwyci się podanym daniem. Główną zaletą tej książki jest liczba przepisów, ale nie tylko. Barbara Adamczewska i Piotr Adamczewski wiedzą jak czasami trudno jest przyrządzić posiłek bez wychodzenia z domu, więc swoją książkę skierowali w takim kierunku, aby każdy znalazł dla siebie danie, nie zależnie od tego co ma pod ręką. Nie trzeba mieć wielkiej kuchni, ani zmyślnego sprzętu. Urządzenia codziennego użytku wystarczą, aby upichcić coś dla całej rodziny. W swojej najnowszej książce dwójka autorów doradza również jak wygodnie wyposażyć kuchnię każdej pani domu. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie jeden mały szkopuł. Po książce kulinarnej spodziewałabym się bardzo ścisłego spisu treści z podziałem na poszczególne dania, desery. Niestety, ale tego tu nie ma, co mnie nieco zaskoczyło. Oczywiście jako taki spis zawartości książki jest, ale nic po za tym. Brakuje alfabetycznego podziału, który w momentach, kiedy liczy się dla nas przede wszystkim czas, przydałby się jak nigdy. Ja miałam już okazję zrobić kilka dań z tej książki. Musiałam ją w końcu wypróbować, aby napisać recenzję. Cóż, niektóre wyszły mi lepiej, inne gorzej, ale to już kwestia doświadczenia. Nigdy wcześniej nie łapałam się jednak za garnki, więc jeżeli mnie się udało to pewnie innym tym bardziej, bo książka jest dla laików, jak i kuchmistrzów. Smacznego!