Z czym, a może, z kim kojarzy Wam się Szwecja?
Mnie osobiście z „Dziećmi z Bullerbyn”, „Braćmi Lwie Serce”, ”Madiką z Czerwcowego Wzgórza” Astrid Lindgren oraz „Sagą o Ludziach Lodu” Sandemo, a przede wszystkim z niesamowitymi obchodami świąt pogańskich takich jak Wieczór Walpurgii czy święto trzynastego grudnia, kiedy Święta Łucja przynosi światło. Nigdy nie skojarzyłabym Szwecji z kryminałem, do czasu, gdy sięgnęłam po „Księżniczkę z lodu”.
Pewnego dnia Eilert Berg, opiekujący się domem trzydziestopięcioletniej kobiety znajduje jej ciało w łazience. Alexandra leży w wannie w zamrożonej, czerwonej od krwi wodzie. Ma podcięte żyły. Wszystko wskazuje na samobójstwo, jednak bliscy trzydziestopięciolatki twierdzą, że to niemożliwe. Matka Alexandry prosi o pomoc przyjaciółkę córki z dzieciństwa – Erikę Falck, która znana jest w Szwecji jako pisarka kilku ciekawych biografii słynnych postaci. Erika przebywa w Fjällbace z powodu śmierci jej ukochanych rodziców. Wróciła w rodzinne strony, aby uporządkować swoje sprawy. Kobieta, która, co prawda, nie miała z Alex kontaktu przez dwadzieścia pięć lat postanawia pomóc rodzinie w rozwikłaniu tajemniczej śmierci ich krewnej.
Erika w kilka dni po zabójstwie byłej przyjaciółki spotyka dobrego znajomego sprzed lat, niejakiego Patrika Hedströma, który jest policjantem i uczestniczy w sprawie zamordowanej Alex. Wkrótce odkrywają, że za śmiercią trzydziestopięciolatki czai się mroczna tajemnica sprzed lat.
Jak już wiecie, nie lubię kryminałów. Nie lubię tych wszystkich przemądrzalców, którzy niemalże wiszą nad zwłokami i rozprawiają nad tym czy to samobójstwo czy morderstwo, a gdy już coś ustalą (nieważne, czy jest to ustalenie słuszne czy taż nie) to zadowoleni idą na pączusia z lukrem i kawusię z mleczkiem. Z debiutancką powieścią Läckberg było zupełnie inaczej. Książka rozpoczyna się pięknymi opisami maleńkiego, szwedzkiego miasteczka skąpanego w bielusieńkim śniegu. Panuje tutaj niesamowita, niemalże mistyczna atmosfera, która mnie oczarowała i zachwyciła. Szwedzka magia zamknięta w kilku opisach sennej Fjällbaki. Samo to zachwyciło mnie tak bardzo, że nawet, jeśli sama fabuła by mnie nie wciągnęła czytałabym tę powieść tylko po to, żeby „najeść” się tym spokojem, tajemniczością i chłodem, którym pachnie szwedzka zima zamknięta na kartach „Księżniczki z lodu”.
Szczerze się przyznam, że bałam się, iż powieść mnie nie wciągnie. Sceptycznie nastawiona do kryminałów oczekiwałam naprawdę nudnych śledztw. Pierwszego, prowadzonego przez nieudolnych policjantów uzależnionych od kofeiny zamkniętej w styropianowych kubkach i drugiego, zainicjowanego przez trzydziestopięcioletnią pisarkę i jej znajomego.
Zamiast tego dostałam pulsujący od emocji i mocnych dialogów kryminał od którego nie sposób się oderwać. Nie ma tu miejsca na nudną, oklepaną i sztywną fabułę, którą można spotkać w niektórych kryminałach i papierowych bohaterów, wręcz przeciwnie. Akcja powieści, mimo, że miejscami wieje trochę dłużyzną, rozgrywa się szybko, a bohaterowi są pełni życia. Każda z postaci jest przedstawiona niesamowicie realistycznie. Autorka naprawdę wiele czasu spędziła na dopracowywaniu charakterów każdego bohatera swojej debiutanckiej powieści i chwała jej za to. Każdy rozdział niesie ze sobą kolejne zaskakujące powiązania pomiędzy ludźmi mieszkającymi w, na pierwszy rzut oka, spokojnej i sennej Fjällbace. Ich tajemnice, marzenia, plany, radości, smutki i problemy, tak skrzętnie skrywane przed innymi.
Pierwszy raz w życiu spotykam się z taką dbałością o szczegóły, żywymi emocjami i uczuciami, których brak w kryminałach, które miałam okazję przeczytać, a nie było ich wiele z racji banalnej, przewidywalnej fabuły. Podczas czytania ”Księżniczki z lodu” bezustannie szukałam odpowiedzi na pytanie „kto zabił?”. Dopiero pod koniec powieści poskładałam wszystkie części układanki. Fakt, zakończenie mnie nie zaskoczyło, ale wyśmienicie bawiłam się czytając „Księżniczkę z lodu”. Samo szukanie odpowiedzi na wyżej zadane przeze mnie pytanie było niesamowitą frajdą, a ja przez większą część lektury wyłaziłam ze skóry, by to odgadnąć przed prowadzącymi śledztwo policjantami.
Jeśli macie ochotę na długi, jesienny wieczór w towarzystwie ciekawych i niebanalnych bohaterów zamkniętych w intrygującym kryminale to „Księżniczka z lodu” Was zachwyci, a przynajmniej mam taką nadzieję.