To wielki dzień dla pewnego starszego mężczyzny. Niezadowolony z życia, a szczególnie z tego, że musi je konsumować ze swoją małżonką – mało atrakcyjną charakterem – właśnie dostał swoją szansę od losu. Ma własną pracę, ogrzewa dom pod nieobecność weekendowej mieszkanki małej miejscowości w Szwecji. Tego wielkiego dnia planuje, jak wykorzysta wynagrodzenie. Ma zamiar opuścić żonę. Pieniądze to dla niego szansa. Takie entuzjastyczne myśli towarzyszą mu aż do samych drzwi domostwa kobiety. Rozwiewają je otwarte niemal na oścież drzwi, chłód panujący w całym domu. W wannie czeka na mężczyznę właścicielka, blada, w zimnej wodzie, Księżniczka z lodu.
Martwa.
Szwedzkie miasteczko to takie w stylu każdy zna każdego, każda przeszłość jest obiektem do rozmów. Nie ma mowy o ukrywaniu, o tajemnicach. Dlatego wieści szybko się rozchodzą. Co mogło być przyczyną? Nie samobójstwo, chociaż taka hipoteza też się pojawiła. Co w takim razie ?
Erica ze zmarłą ma wspomnienia. Były przyjaciółkami w czasach szkolnych. Rodzice denatki zwrócili się do niej z prośbą. Jako pisarka, Erica miała napisać do gazety coś na kształt artykułu o zmarłej. Chociaż Erica pisuje biografie, to ma prawdziwy zmysł detektywistyczny. Gdy tylko otrząsa się z szoku związanej z tą nagłą śmiercią, sama zaczyna węszyć. Odwiedza miejsce niewątpliwego już morderstwa, rozmawia z ludźmi. W sytuacji widzi inspirację na powieść. Chętnie współpracuje z kolegą z młodości, obecnie policjantem, Patrickiem. Opowiada mu o znalezionych tropach, swoich analizach. Przypomina mu jednocześnie, jak wspaniałą jest kobietą. Na wspominkach się nie kończy...
Kryminał Camilli Lackberg jest dobry. Postacie są interesujące, pomału na horyzoncie pojawiają się zagadkowe, pełne wątpliwości informacje, które trzeba połączyć w całość. Kolejne puzzle łączą właśnie Patrick i Erica. Autorka prowadzi czytelnika niespiesznie poprzez ścieżkę tajemnic, dziwnych zachowań zmarłej. Podstawia jednego podejrzanego, za chwilę kieruje nasze podejrzenia na kogoś innego. Jednak nie ma dynamizmu, jaki tu jest wymagany.
Jak widać, oprócz wątku stricte detektywistycznego, jest też Erica. Ona jest jakby główną bohaterką, właściwie to ona o wszystkim nam opowiada. Pojawiają się sceny charakterystyczne dla obyczajówki, mamy i romans policjanta z pisarką, ale też rodzinne problemy Ericy z siostrą Anną.To całkiem miło urozmaica czas.
Zachwyty nad Camillą Lackberg nie są mi obce. Niestety, jak na razie tylko od innych czytelników. Ja nie widzę nic, czym mogłabym się zachwycać. Jest dobrze, jest fajnie, jest psychologicznie, ale nóg nie urywa. Dlatego nie wiem, skąd takie peany na cześć serii i autorki. Może jednak mnie olśni ?
Bo jednak dalej chcę iść, poznać kolejne części. Dlaczego? Przyznam, że kiedyś czytałam „Niemieckiego bękarta”, z tego co kojarzę to jedna z części sagi. Było to w liceum, ale wtedy z nóg mnie zbiło. Pragnę dojść do ów książki i przekonać się, czy te emocje jeszcze tam są.
Swoją drogą, „Księżniczka z lodu” schematem skojarzyła mi się z Katarzyną Puzyńską i jej serią. Jest wielość książek, jest zabójstwo, jest psychologicznie. Jest romans policjanta z kobietą, która również trochę bawi się w detektywa. Podobnie nawet z tym, że zarówno u Podgórskiego jak i u Patricka występuje nadwaga, która jest pretekstem do żartów z mężczyzn, jednocześnie ich bolączką. Przypadek? Ale to odrębny temat.
Ostatecznie, „Księżniczka z lodu” podobała mi się, ale nie tak bardzo, jak zakładałam. Jest przyjemna, dobra i na pewno warta poznania, jeśli choć trochę chce się obcować z literaturą szwedzką. Ja nie poddaję się i zabieram się do czytania o dalszych losach pisarki i policjanta!
Kto czytał, ten wie: Cierpienie przemilczane zawsze wyjdzie na wierzch.
Nienawidzę męża Anny, prawdziwa świnia.