Książka mi się w ogóle nie spodobała, więcej: ona mnie zdenerwowała w najwyższym stopniu, ale przyznaję, że Twardoch pisze znakomicie, ale książka to nie tylko techniczne walory, ale i ogólny jej odbiór, a z nim kategorycznie się nie zgadzam. W punktach wyliczę co mnie zadrażniło. Zdenerwowała mnie postać Josefa, który okazał się bardzo złą postacią i reprezentantem męskiego rodzaju. Pokazano patologiczne środowisko i nieodpowiedzialnych mężczyzn, a co za tym idzie zaburzony model rodziny, w którym panuje zero odpowiedzialności ze strony facetów, a pozycja kobiet bliska niewolnicy. Straszne. Drażnił mnie brak jakiegokolwiek osobistego kręgosłupa moralnego u tych facetów w książce i kompletny brak wyższych idei. To są najbardziej negatywne postacie w polskiej współczesnej literaturze polskiej jakie czytałam. Są one przerysowane i wpływają na całość widzenia tej powieści. Czyta ją się fatalnie i z trudnością. Wcale nie mogłam zauważyć tej 'magii Śląska', którą zachwycają się moi książkowi znajomi. Dialogi śląskie były dla mnie niezrozumiałe (powinny być przypisy), a opisy skrajnie brutalne. W zasadzie czytałam od opisu seksu do opisu, bo jedynie to było w tej narracji ciekawe. To jedyna książka, w której seks spełnia istotną rolę narrracyjną, bo bez niego nie byłoby akcji, zdarzeń, niczego. Całość to pławienie się w przemocy, klęskach i pasmach porażek facetów.
Raziła mnie ogromna i skrajna brutalność tej książki, aż naturalizm. To moja kolejna książka Twardocha przeczytana, po 'Królu' i po raz kolejny ta brutalność mnie razi i wydaje się chorobliwa.
Z tego co zrozumiałam ze śląskiej gadki (powinny być przypisy), to wymowa tej powieści polega na tezie, że 'człowiek i sarna to jedno'. Tym prawem natury bohaterowie powieści tłumaczą wypady na nieletnie prostytutki, zresztą, zrobienie z tej biednej dziewczyny prostytutki było też strasznym świństwem popełnionym na niej. No więc sarnami tłumaczy się kompletny brak moralności, zero odpowiedzialności za rodzinę, za siebie, za otoczenie. Ale to nieprawda. Takiego usprawiedliwienia dla zwykłej męskiej lekkomyślności jeszcze nie czytałam.... Usprawiedliwianie patologii osobistych względami ogólnymi, to się rzadko zdarza i jest błędne. W książce to się układa w całość, ale jeśli pomyśleć na logikę, to nie jest słuszne.
Ogólnie mam wrażenie, że opowiedziano tu jakiś skrzywiony obraz świata oparty na brutalności i chorych wzorcach męskich zachowań, a jego powieść w stylu naturalistycznym do mnie nie przemówiła. Jestem romantyczką i historię wolę w wydaniu Sienkiewicza. Nic na to nie poradzę i nie dam się nawrócić na turpizm.