Roswell to miejsce, które od zawsze mnie w jakiś sposób fascynowało. Niewątpliwie jest to lokalizacja, która obrosła w wiele legend żyjących własnym życiem. I szczerze mówiąc raz na jakiś czas lubię sięgnąć po coś, co dotyczy wydarzeń, które podobno miały miejsce w Roswell, w ubiegłym wieku - niezależnie od tego czy jest to książka, serial czy jakiś dokument dotyczący tego co tam się stało. Dlatego zainteresowałam się książką pt. "Świadkowie Roswell. Kulisy największej rządowej mistyfikacji" T.J. Carey'a oraz D. R. Schmitt'a.
Po powyższą publikację sięgnęłam głównie z ciekawości, co do tego, jak zostało przedstawione to co rzekomo wydarzyło się w Roswell. Jednakże do tej książki podchodziłam z dystansem oraz ogromnym sceptycyzmem - co właściwie się nie zmieniło po jej lekturze. Ale zacznijmy od początku...
Z opisu "Świadków Roswell..." dowiadujemy się, że przez ponad 70 lat władze rządu USA wmawiały całemu światu, że 2 lipca 1947 roku niedaleko Roswell w Nowym Meksyku rozbił się zwykły balon meteorologiczny. Jednakże świadkowie tamtego wypadku do dziś relacjonują ówczesne wydarzenia całkiem inaczej.
Powyższa książka jest zbiorem pisemnych relacji, ze tego, co podobno naprawdę stało się w Roswell kilkadziesiąt lat temu, a co do tej pory było skrzętnie ukrywane. Autorzy ujawniają to co według nic jest prawdą, której rząd USA nie chce przed nami odkryć. A w tej publikacji znajdują się:
- ciągle wydłużającą się listę wyznań z łoża śmierci, w których pojawiają się „małe ludziki” odkryte na miejscu katastrofy;
- najbardziej wyczerpującą i rozbudowaną linię czasową, jaka kiedykolwiek została opublikowana na temat tego przełomowego zdarzenia;
- tożsamość inżyniera Boeinga wezwanego do zbadania egzotycznego wraku z katastrofy;
- wyjaśnienie tego, co naprawdę wydarzyło się w szpitalu w Roswell, i informacje o tym, która pielęgniarka zamówiła trumny dla dzieci;
- historię żołnierza, który po pilnowaniu „ciał” zakładał rękawiczki przy stole obiadowym.
Podobno następstwa ujawnienia tych informacji mają być przerażające. Wystarczy spojrzeć na fakt, że urzędnicy dysponują obecnie czterema wyjaśnieniami tego historycznego wydarzenia. Ale do którego z nich przyznają się wszyscy świadkowie na łożu śmierci?
"Świadkowie Roswell. Kulisy największej rządowej mistyfikacji" to książka, którą traktuję raczej jak ciekawostkę niż rzetelne źródło jakiejkolwiek informacji. Już sam fakt, w jaki sposób opisywani są potencjalni kosmici sprawia, że z automatu kwestionuje się wszystko to, o czym wspomniano w tej publikacji. Osobiście jakość wiarygodności tej książki postrzegam na poziomie tych wszystkich programów o starożytnych kosmitach i wszelakiej ich ingerencji w życie na ziemi - czyli bardzo nisko. Niemniej jednak możliwość spojrzenia na Roswell i legendę, która owiewa to miejsce z dużo innej perspektywy niż dotychczas dostarczyło mi kolejnego tematu do rozmów ze znajomymi, które czasem schodzą na wszelakie teorie spiskowe.
Powyższa książka jest tak specyficzna, że ciężko ją jednoznacznie polecić lub odradzić jej przeczytanie. Na pewno znajdzie swoich zwolenników i osoby, które będzie wręcz od siebie odstręczać. Wszystko (jak zawsze) zależy od tego czy lubimy zagłębiać się w te rejony literatury i jak postrzegamy takie publikacje jak powyższa. W każdym razie ja wiem jedno - dzięki tej publikacji jeszcze bardziej doceniłam literaturę, po którą sięgam na co dzień.