"Wszystkie wojny Lary" Wojciecha Jagielskiego to książka niezwykle trudna, nie tylko jeśli chodzi o opowiadaną historię ale także o język i narrację.
Autor to wieloletni korespondent wojenny "Gazety Wyborczej" który jechał zawsze tam gdzie wybuchały konflikty zbrojne. Jak obliczyła jego żona, której książkę ostatnio czytałam, był na ponad 50 wojnach w różnych zakątkach świata. Ma więc ogromny bagaż doświadczeń, obserwacji i historii do opowiedzenia co konsekwentnie od lat czyni czy to wcześniej w artykułach pisanych do gazety czy teraz w formie książek.
"Wszystkie wojny Lary" to historia matki dwóch synów Szamila i Raszida, gruzińskich Czeczenów którzy opuszczają rodzinne strony i wraz z ojcem udają się do Europy - mitycznego raju i krainy szczęśliwości.
Matka, mimo ogromnej miłości do dzieci, nie stara się zatrzymać ich przy sobie bo jest pewna że spokojna i bogata Europa uchroni ich przed wojną która cały czas nie daje o sobie zapomnieć czy to w Gruzji czy W Czeczenii.
Jednak szybko okazuje się że chłopcy, po pierwszym zachłyśnięciu się wielkim światem, zaczynają czuć się wyobcowani i mimo iż mają już własne rodziny (żony, dzieci) nie czują się spełnieni. Coraz więcej ich czasu pochłania czytanie Koranu czy modły w meczecie.
Mimo zaklinania rzeczywistości przez Larę nie udaje jej się uchronić synów i jako ochotnicy przystępują walk w Syrii po stronie partyzantów.
W książce niezwykle wyraźnie możemy obserwować przemianę chłopców: ich narastającą fascynacją walką, partyzantką, islamem. Najciekawsze są momenty kiedy Lara stara się poznać ich motywację do działania i mimo usilnych starań nie jest w stanie jej zrozumieć. Cały czas ma jeden cel: uchronić swoje dzieci przed wojną co w pewnym momencie sprowadza ją nawet do Aleppo gdzie jedzie aby przywieść starszego syna do domu.
To książka bez happy end'u. To książka która pokazuje jak łatwo można uwierzyć w świętą wojnę i oddać jej to co najcenniejsze: życie.
To także opowieść o matczynej miłości zdolnej do największych poświęceń.
To co utrudniało mi lekturę to ogrom zdarzeń które Wojciech Jagielski umieścił w tej krótkiej bo ledwie 220-stronicowej książce. Rozumiem że była potrzeba nakreślenia tła historycznego ale po chwili różne konflikty zbrojne o których wspomina autor zaczęły się zlewać w jedno, brak dat (i nie rozwiązuje tego kalendarium zamieszczone na końcu) i nazwisk czołowych postaci (prezydentów, dowódców) które pozwoliłyby czytelnikowi umieścić dane wydarzenie w czasie.
Niemniej jest to bardzo ważna lektura o czasach w których żyjemy i o zagrożeniach z którymi na pewno będziemy się mierzyć w najbliższej przyszłości.