Czytam literaturę wojenną, obozową. Nie tylko to sfabularyzowaną, opartą na pamiętnikach, dziennikach ludzi, którzy przeżyli piekło obozu, getta, wojny, ale także typową historyczną, biograficzną, faktu. Ale po raz pierwszy poczułam się źle czytając powieść, książkę z tego kręgu. Dlaczego? Czytajcie dalej.
Autorka ma bardzo widoczny problem z Polakami, nie wiem z czego on wynika, ale to co kreśli w swojej książce jest bardzo krzywdzące i raniące. W każdym narodzie trafią się ludzie, którzy mają chore poglądy, przemyślenia, którzy pałają złością, że nie powiedzieć nienawiścią do innych ras, wyznań, narodowości. Ale jest to jakiś ułamek danego narodu, niewielki procent. A autorka o tym zapomina, albo czyni to specjalnie. Opisując sytuację, życie Żydów w Siedlcach, czy żydowskich studentów na Uniwersytecie Warszawskim podkreśla jak to Polacy prześladowali Żydów. Nie zaznacza, że był to jakiś odsetek Polaków, członków nacjonalistycznych ugrupowań, nie, nie ma o tym słowa. Przywołuje też sytuację z 1920 roku, gdzie Polacy aresztowali Żydów, ale w jej ustach brzmi to tak, jakby powodem tego aresztowania było wyznanie, narodowość, a nie fakt, że trzymali z komunistami, których Polacy zwalczali zawsze i nigdy nie pałali do nich miłością. Ale autorka przedstawia to w takim świetle, że my wypadamy jak jacyś pogromcy Żydów...
"W sierpniu tego roku wojska sowieckie zajęły Siedlce, a dwa tygodnie później, po odbiciu miasta, Polacy aresztowali okoła tysiąca Żydów podejrzanych o kolaborację z komunistami. Około dwudziestu zostało osądzonych i skazanych na śmierć, pozostali trafili na długie lata do więzienia. Polscy mieszkańcy brali aktywny udział w tej kampanii nienawiści, grabiąc żydowskie domy i biznesy."
Pełna wątpliwości zapytałam mojego brata, historyka, co on wie o tych wydarzeniach i potwierdził moje przypuszczenia, o których piszę wyżej. Stwierdził także, że w tym fragmencie widać raczej tendencyjność, czyli ktoś swoją krzywdę stawia na piedestał i oskarża wszystkich jak leci.
Dołączam do recenzji kilka cytatów z ciekawego artykułu o antysemityzmie w II RP pióra Kacpra Walczka z HISTMAG.ORG, który wyjaśnia jak wyglądały stosunki polsko - żydowskie w Polsce.
"(...)Ze stronnictw działających w Polsce, najdalej zakrojoną nagonkę na Żydów prowadził ruch narodowy. Organizacje o antysemickim charakterze powstawały w całej Europie i polscy nacjonaliści nie stanowili tu wyjątku. (...) Warto jednak podkreślić, że spotykało się to z oporem nie tylko społeczności żydowskiej, ale też Polaków, którzy często na łamach prasy krytykowali akcję narodowców. (...) Warto podkreślić, że zarządzeniom sprzeciwiała się część polskich studentów, którzy w geście solidarności zajmowali miejsca w „części żydowskiej” czy wysłuchiwali wykładów na stojąco. Nie udało im się jednak powstrzymać wprowadzanych zmian.(...) Należy zatem pamiętać o poważnej różnicy w skali zjawiska między Polską, w której – mimo przejawów antysemityzmu – Żydzi mogli prowadzić swobodne życie kulturowe (wydawanie gazet i produkcja filmów w Jidysz) i polityczne (legalne żydowskie partie, obecność żydowskich posłów w parlamencie itp.), a innymi państwami w tym zwłaszcza nazistowskimi Niemcami. (...) Antysemityzm stanowił jeden z problemów II Rzeczpospolitej. Mimo to należy pamiętać, że zjawisko spotkało się z oporem znacznej części społeczeństwa, a żadne z polskich środowisk politycznych nie wsparło prowadzonego przez Niemców holokaustu. W czasie II wojny światowej dochodziło do przypadków kolaboracji czy pogromów, jednak generalnie Polacy nie brali udziału w nazistowskim programie eksterminacji Żydów. Spotkał się on ze zdecydowanym sprzeciwem polskich środowisk politycznych, czego przejawem było m.in. utworzenie przez Zofię Kossak-Szczucką (która przed wojną nie kryła się ze swoją niechęcią wobec Żydów) Rady Pomocy Żydom. Warto także dodać, że w czasie wojny część środowiska narodowych działaczy ograniczyła swój antysemityzm. Przejawy dyskryminacji Żydów w II RP warto rozpatrywać w szerszym kontekście społecznym i politycznym, tak aby właściwie zrozumieć znaczenie i skalę problemu.*
Mało tego autorka naśmiewa się z marszałka Józefa Piłsudskiego, i ciągle robi krzywdzące przytyki do wszystkich Polaków. "Po wydarzeniach "nocy kryształowej", o której czytaliśmy szczegółowe informacje w gazetach, było tak, jakby Polacy otrzymali pozwolenie na jeszcze większe wyrażanie nienawiści wobec nas." Serio autorko? Serio? To Polacy ukrywali rodziny żydowskie narażając własne życia, to Polacy utworzyli organizację pomagającą Żydom w gettach i poza nimi, zwaną Żegotą (Rada Pomocy Żydom), to Polacy wbrew niebezpieczeństwom dostarczali jedzenie, paczki, ubrania do gett, to Polacy ginęli razem z Żydami w obozach koncentracyjnych. Jakim więc prawem autorka tej książki tak tendencyjnie podchodzi do pewnych spraw i rzuca oskarżenia na cały naród polski? Obecna sytuacja na świecie pokazuje dobitnie, że Polacy potrafią zapomnieć o przeszłości, o dzielących różnicach, o swarach, o zbrodniach dokonanych przez przodków ukraińskich na Polakach i wyciągnąć rękę z pomocą do uchodźców z Ukrainy. Czasem warto najpierw sto razy się zastanowić zanim coś się napisze tak krzywdzącego jak autorka tej książki.
Mało tego dalej w książce można odnaleźć jeszcze bardziej bulwersujące słowa, które miast łączyć, tylko dzielą. Są to słowa ojca głównej bohaterki, który cieszy się, że jego sklep zniszczyło bombardowanie, bo nie trafi chociaż w ręce Polaków.
"Tata mówi, że teraz cieszy się ze zniszczenia naszego sklepu, bo nie musi oglądać, jak naziści go bezczeszczą albo, co gorsza, przechodzi w ręce Polaków."
Widzicie, jak to brzmi? Poziom mojej irytacji i bulwersacji wzrastał wraz z ilością przeczytanych stron.
Co do fabuły, to główny wątek książki rozpoczyna się dopiero od 130 strony, wcześniej praktycznie nic się nie dzieje, poznajemy losy Cypy, głównej bohaterki i jej dwóch polskich przyjaciółek, Zofii i Ireny, które zaopiekują się dzieckiem Cypy i Jakuba, cudem ocalonego z likwidowanego getta siedleckiego przez nazistów. Jednak autorko ci Polacy nie byli tacy źli, prawda? Historię poznajemy z punktu widzenia tych trzech kobiet, czyli Cypy, Ireny, Zofii. Gdy przebrnie się przez powolny i dość nudny początek, dość długi, bo 130 stron, to potem akcja przyspiesza i opisywane traumatyczne przeżycia Cypy, jej córeczki Racheli, zwanej Laleczką, męża Jakuba i ich bliskich w gettcie, walka o przetrwanie, warunki tam panujące, głód, bieda, ścisk, epidemie, a w późniejszym okresie eksterminacja Żydów, ich wywózka do obozu w Treblince poruszają i łamią serce. Rozdzierające są sceny pożegnania, przede wszystkim moment gdy Cypa zostawia córkę pod opieką przyjaciółek, a sama wraca do getta, nie wiedząc co ją tam czeka. Przyspieszone bicie serca i niepokój, a także podziw i szacunek budzą sceny ukrywania przez Irenę i Zofię, Racheli, podczas wojny. Przecież gdyby ktoś je wydał, Niemcy bez mrugnięcia okiem by je rozstrzelali.
Dziecko Holokaustu jest poruszającą książką, opartą na prawdziwej historii, spisanej w dzienniku Cypy w getcie i dzięki niej historia jej i jej bliskich zostanie ocalona od zapomnienia. Jest to także kolejny dowód na bestialstwo nazistów, na śmierć tylu niewinnych ludzi, jak i dowód na odwagę, siłę prawdziwej przyjaźni i poświęcenia dla uratowania życia. Wzrusza, porusza i uczy. I gdyby nie te krzywdzące słowa autorki dotyczące Polaków oceniłabym ją wyżej, a tak, no cóż...
Jeśli jesteście jej ciekawi i macie mocne nerwy, to czytajcie Dziecko Holokaustu, ale miejcie na uwadzę, to co zawarłam w mojej recenzji.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Filia Na Faktach.
*histmag.org/Antysemityzm-w-II-RP-jaka-rzeczywiscie-byla-jego-skala-23505