Czas i miejsce akcji: 1906 rok, przed pierwszą wojną światową; Polski nie ma na mapie, rzecz dzieje się w Warszawie (głównie), czyli w Rosji, w środowisku żydowskim, skupionym w okolicach ulicy Krochmalnej, Długiej, Gnojnej, Ciepłej, choć nie tylko.
„Przeciął ulicę i wszedł do bramy, którą rozjaśniał tylko pełgający płomyk naftowej lampki. Przystanąwszy na chwilę, ogarnął spojrzeniem podwórko. W padającym z okien świetle zobaczył skrzynię na śmieci, ślepy mur i komórkę. Robiło się już późno, ale ludzie wciąż pracowali. Słyszał furkotanie maszyn do szycia, stukot szewskich młotków, łoskot i szum, jakby znalazł się w fabryce. Zdążył zapomnieć o istnieniu mieszkań w suterenach. W lewej oficynie ujrzał klitkę z pochyłym dachem i sięgającym ziemi okienkiem. Na sznurach suszyło się pranie” [1].
Próbowałem wyobrazić sobie taką ulicę i z pomocą przyszedł mi stary film „Wspólny pokój” oraz poezja Konstantego Ildefonsa:
Że ona jest na końcu świata,
każdy policjant o tym wie,
czarna jak płyta gramofonowa
z tą samą piosnką, od nowa, od nowa.
Ulica Sarg. Ulica Sarg.
Katastrofalna ulica.
Miłość? Rozplączesz jak węzeł.
Laur? Przyjdzie później czy prędzej;
Lecz gdy cię, człowiecze,
ulica urzecze,
jak szmaragd upadniesz na dno.
[...]
Ulica Sarg. Ulica w deszcz.
Rozpaczliwa, panowie, ulica.
Maks Barabander, lat 47, Żyd bez wykształcenia, ale cwany i zaradny, zamieszkiwał w Raszkowie i Warszawie (na Krochmalnej), aż wyemigrował za ocean i w Buenos Aires dorobił się na handlu nieruchomościami. Kiedy zmarł nagle jego syn Arturo, żona, Ruchełe, podupadła na zdrowiu, zamknęła się w sobie, jakby gwałtownie postarzała i straciła zainteresowanie mężem, a może życiem w ogóle. Maks popadł w melancholię, stał się impotentem, zatracił w ogóle sens życia. Lekarze mówili, że to wszystko nerwy i wysyłali go do wód, ale ich rady i pomysły na niewiele się zdały. Wtedy to Maks postanowił odwiedzić Warszawę i ulicę Krochmalną, poszukać krewnych w Raszkowie.
W Warszawie Maks Barabander zatrzymuje się w najdroższym hotelu, w „Bristolu”; szybko poznaje biednego, samozwańczego rabina i jego córkę, socjalistkę, Cirełe, ale też „szemrane” towarzystwo z Gnojnej, szumowiny, od których nie wydaje się lepszy.
Maks przedstawia się jako wdowiec, choć w pierwszej chwili nie wie, co go do tego pchnęło, a jako mężczyzna wolny i zamożny wzbudza zainteresowanie wielu pań. Łącznie z takimi, które proponują mu spółkę w handlu żywym towarem.
Jak na człowieka interesu, człowieka sukcesu, Maks wydaje się dziwnie miękki, uległy, bezwolny. Przyjmuje każdą propozycję i wikła się w związku z tym w coraz większe problemy i dylematy moralne. Jego… hm… przygody mogą być wskazówką dla czytelnika – ciesz się z tego, co masz – nawet jeśli momentami wydaje się to mało ekscytujące, bo pogoń za szalonymi marzeniami może okazać się zgubna.
---
1. Isaac Bashevis Singer, „Szumowiny”, tłum. Łukasz Nicpan, MUZA S.A., Warszawa 2002, s. 28-29.