Są takie chwile w życiu człowieka, które pozostawiają trwały ślad w jego pamięci. Dotyczy to zazwyczaj zdarzeń tragicznych. Bywa i tak, że traumatyczne wydarzenia stają się udziałem całej rzeszy ludzi. Do nich właśnie zaliczyć możemy II wojnę światową. W pamięci jej świadków pozostało wiele dotkliwych wspomnień. A co z uczestnikami działań wojennych, z żołnierzami, którzy na rozkaz zabijali bliźniego? Po sześciu latach wielu tych ludzi postanowiło ułożyć swe życie na nowo. Jednym z nich jest bohater najnowszej książki Dariusza Eckerta pt.: „Kamienica”.
Mieszkanie w „Kamienicy” miało być spokojną przystanią dla naszego bezimiennego bohatera i dla Niej- kobietki (bo przecież nie kobiety), z którą postanowił zamieszkać. To Ona stała się motorem napędowym zmian osobowości naszego bohatera. To dla Niej postanowił zapomnieć o przeszłości. Wspólne lokum, które zapoczątkować miało drugie życie bohatera, stało się jego przekleństwem.
Spokojni z pozoru sąsiedzi kryją w sobie tajemnice. Na ścianach klatki schodowej widnieją swastyki i gwiazdy Dawida. Wokół panuje dziwna atmosfera, a nasz bohater nieustannie czuje na sobie czyjś wzrok. A może jest zupełnie inaczej? Może to wszystko dzieję się tylko w jego głowie? Sprawdźcie to sami zagłębiając się w lekturze.
Moje pierwsze spotkanie z prozą Dariusza Eckerta zaliczam do nad wyraz udanych. Ten krakowski poeta, autor bajki dla dzieci pt.: „Król Panufcy” tym razem dał czytelnikom coś zupełnie innego. Napisał historię widzianą oczami rezerwisty, któremu niechlubnie przyszło brać udział w wielu dramatycznych wydarzeniach II wojny światowej. Co więcej, to właśnie on snuje niezwykle ciekawą opowieść. Narrator przedstawia nam bowiem swoją obecną sytuację, przeplatając te informacje sporą garścią wspomnień wojennych. Są to nieco paranoiczne wspomnienia, które towarzyszą mu niemal przez cały czas. Kolejne egzekucje niewinnych osób, w których nasz bohater brał udział, stają mu teraz przed oczami podczas wykonywania codziennych czynności. Ostatecznie mamy też okazję być widzami momentu, w którym on sam ledwo uszedł z życiem. Ta podejrzana kamienica i narastająca obsesja bohatera dają w połączeniu mieszankę wybuchową. Do tego co kilka stron napotykamy na wymowną ilustrację przedstawiająca oko. Choć kolor tych oczu jest różny, to wszystkie one patrzą wprost na nas i śledzą każdy nasz ruch. Widząc je przestajemy się dziwić, że bohater ma zawsze przy sobie nóż.
Myślę, że „Kamienica” dość niesłusznie uzyskała miano męskiej prozy. Nie znoszę takich rozróżnień i uważam je za mocno przesadzone. Jedyne, co w tej powieści jest męskie, to stosunek naszego bezimiennego względem kobiet. Chodzi tu przede wszystkim o Nią, którą w wielu miejscach bohater opisuje bardzo przedmiotowo. Dowodem na to może być najbardziej ironiczne zdanie tej powieści: „Dom bez kobiety to poczekalnia. Bez mężczyzny to kurnik”. I jak tu pałać sympatią do głównego bohatera? No nie da się! Innych wyznaczników, które mogłyby mnie przekonać do płciowego rozgraniczenia tej powieści jakoś nie zauważyłam. Wbrew zapowiedziom mogę stwierdzić, że nawet paniom może się spodobać historia naszego bohatera. Szczery zapis kolejnych dni nowego- starego życia robi na czytelniku duże wrażenie. Przez prawie 200 stron zastanawiamy się, jak skończy się historia tej pary. Czy fobie wezmą górę nad codziennością? A może przed wspomnieniami nie ma ucieczki? Myślę, że nawet po przeczytaniu „Kamienicy”, niektóre pytania pozostaną bez odpowiedzi.
„Kamienica” to tak oryginalnie skomponowana książka, że grzechem byłoby jej nie polecić. Problem próby powrotu do normalności po piekielnych latach wojny dotyczył wielu ludzi niezależnie od tego, po której stronie barykady stali przez te 6 krwawych lat. Nasz bezimienny bohater jest właśnie ich reprezentantem. Jednym z wielu, którzy tym razem postanowili walczyć z przeszłością. Skutek tej walki przedstawi Wam już sam Eckert. Jego spontaniczny styl pisarski umili wam kilka godzin spędzonych z tą książką. Jesteście gotowi na przeprowadzkę? Jeśli tak, to w imieniu autora zapraszam do lektury „Kamienicy”.